Artykuły
Dzień dobry, co słychać: Od strojów fantasy do podatków
Autor: BARTOSZ SADLINSKI.
Publikacja: Środa, 6 - Marzec 2013r. , godz.: 11:37
Do długiej, bo tym razem dwumiesięcznej przerwie, amatorzy programu "Dzień dobry, co słychać?" znów mogli wyżyć się kulturalnie. Tym razem w nieco mniejszym gronie - zamiast bardzo wielu osób, było ich po prostu dużo.
Wprawdzie grono jak zwykle zdominowane zostało przez seniorów, lecz nie brakowało również młodzieżowych akcentów, choćby dzięki obecności Dominiki Pieniążek, noszącej od 2011 roku tytuł "Miss Diana". Na początku wystąpiła z łukiem i w diademie, jak na boginię łowów przystało. Później zaś, już po cywilnemu, rozmawiała z prowadzącym (a więc - jak zawsze - Markiem Karpem).
"Miss Diana" chodzi do II klasy liceum i snuje ambitne plany na przyszłość. Jako, że z jednej strony pasjonuje ją weterynaria, zaś z drugiej jazda konna, chciałaby zostać weterynarzem, specjalizującym się w koniach. Biologii uczyć się lubi, gorzej z chemią. Któż nie zna tego problemu... Dominice życzymy powodzenia, w tych niełatwych dla młodych ludzi czasach.
Gałczyński w Praniu
Drugim młodzieżowym akcentem były popisy muzyczno-taneczne w wykonaniu Romów, podopiecznych Lucyny Mirgi. Najpierw w swoich barwnych strojach zawirowały przed publicznością: Wanessa Mirga, Patrycja Mirga i Natalia Pawłowska, później zaś liryczną pieśń wykonał Damian Majewski (prowadzony przez instruktora Tomasza Kanasa). Zapytany przez Marka Karpa o to, czy utwór traktuje o miłości (tak sugerowałby jego nastrój), zaprzeczył. Śpiewana w języku romskim piosenka traktowała o osobie z problemem alkoholowym.
Był jeszcze jeden akcent muzyczny, a właściwie dwa, tyle, że w wykonaniu tej samej osoby; mianowicie - Edwarda Mazura, zastępcy przewodniczącego prudnickiej Rady Miejskiej. Samorządowiec uraczył publikę sprawną grą na akordeonie, prezentując np. "Taniec węgierski", "Marsz turecki", "Tico tico" czy "Czardasza".
Od muzyki już tylko krok do poezji. Na scenę wmaszerował Stanisław Derda, dzierżąc tomik Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Mówił o czasach, gdy autor przebywał w miejscowości Pranie, na Mazurach, gdy początkiem lat 50. został skazany na śmierć publiczną; pisał wtedy dojrzałe wiersze (także o charakterze modlitw), które - pomimo trudnej sytuacji życiowej poety - wolne były od mazgajstwa. Przynaglany przez prowadzącego, Stanisław Derda przeszedł do części właściwej, a więc recytacji. Przeczytał popularny wiersz Gałczyńskiego "Rozmowa liryczna", zaczynający się od pytania: "Powiedz mi jak mnie kochasz?"
Tradycją programu "Dzień dobry, co słychać?" jest wyżej opisana prezentacja jednego wiersza. Każdy może to zrobić, zgłaszając wcześniej, który tekst chciałby przeczytać. Można jednak wyłamać się z tej zasady i "na spontanie" przedstawić swój ulubiony utwór. Tak zrobił Wojciech Dominiak. Nowy dyrektor Muzeum Ziemi Prudnickiej wyszedł na środek i wyrecytował z pamięci wiersz Adama Ziemianina "Rozmowa bez słowa". Tekst korespondował niejako z utworem zaprezentowanym wcześniej przez Stanisława Derdę.
Niedługo wcześniej dyrektor muzeum odpowiadał na pytania prowadzącego, a recytacja wiersza była nawiązaniem do "asów w rękawie", o których posiadanie Wojciech Dominiak został zapytany. Pojawienie się nowego szefa placówki rodzi przecież nowe oczekiwania. Przynajmniej powinno.
- Fascynację Prudnikiem zawdzięczam żonie - powiedział w rozmowie z Markiem Karpem. - Zaczęło się od zainteresowania kościołem bonifratrów (z perspektywy historii sztuki - przyp. red.), później była Wieża Woka. Dzięki dyrektorowi Grajkowi miałem okazję pojawić się na jej otwarciu w 2009 roku i przedstawić rys historyczny.
Przyszły dyrektor muzeum zauważył wówczas pewne nieścisłości w zakresie datowania wydarzeń związanych z postacią Woka z Rosenberga.
Wojciech Dominiak jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu Opolskiego. Póki co, chciałby pogodzić obie te funkcje. Przy okazji spotkania prezentował swój dorobek, m.in. biografię Władysława I Opolskiego (efekt 5 lat badań), który - jak zaznacza autor - zrobił więcej dla Górnego Śląska niż jakikolwiek inny władca.
Kolejnym gościem był - odnoszący sukcesy w nieco innej dziedzinie - Adam Chodaczek, który od trzech lat kieruje firmą "Farmerownia". Zajmuje się szyciem strojów fantasy dla klientów z całej Polski, a także spoza jej granic. Są to wyroby dla - wydawałoby się - wąskiego grona pasjonatów, zatem prowadzący zadał pytanie fundamentalne: czy firma wychodzi na swoje?
- Naszymi klientami są hobbyści, a jak wiadomo na hobby wydaje się często duże pieniądze - mówił Adam Chodaczek. - Ceny za nasze stroje są zwykle trzy- lub czterocyfrowe; kładziemy też duży nacisk na odpowiednie wyszkolenie załogi, oczywiście nasi pracownicy muszą mieć zacięcie artystyczne.
Próbki tego, czym zajmuje się "Farmerownia" można było zobaczyć i dotknąć, przy wejściu do sali kameralnej POK-u, gdzie odbywało się spotkanie.
Brudne ściany i gruby gospodarz
Stałym punktem "Dzień dobry, co słychać?" są także pytania do władzy. Tym razem było dość ciekawie. Burmistrz Franciszek Fejdych został poproszony o odniesienie się do listu Jana Dolnego z Hamburga, opublikowanego niedawno na łamach "TP". Jak pamiętamy, tekst był bardzo krytyczny wobec działań lokalnej władzy.
- W ostatnim czasie miałem okazję zweryfikować parę starych prawd, np. tę, mówiącą, że nie każdy, kto uważa się za twojego przyjaciela, jest nim w rzeczywistości - zaczął burmistrz. - Jeżeli ktoś mnie zaprasza do swojego domu, ugaszcza, nagradza, wówczas ja, wychodząc z tego domu, nie komentuję, że ściany w nim są brudne, a gospodarz gruby. Jeśli ktoś przez kilka lat deklaruje przyjaźń, a później pisze takie rzeczy, to zastanawiam się, kiedy mówił prawdę - teraz czy wtedy?
Do treści zarzutów burmistrz nie chciał się odnosić, dając tym samym do zrozumienia, że byłby to brak klasy z jego strony lub pójście za powiedzeniem "tylko winny się tłumaczy".
Prowadzący podjął także temat połączenia dwóch prudnickich instytucji kulturalnych, co owocować ma niefortunną nazwą Prudnicki Ośrodek Kultury i Bibliotek.
- W różnego rodzaju ustaleniach muszę współpracować z radnymi, nie o wszystkim decyduję sam - tłumaczył Franciszek Fejdych. - Nazwa może jeszcze ulec zmianie, zaś samo połączenie ma służyć poprawieniu funkcjonowania tych instytucji, zwłaszcza po przenosinach biblioteki.
Padło też pytanie o wysokie stawki podatków lokalnych w gminie Prudnik. Burmistrz w odpowiedzi posłużył się najczęściej używanym w takich sytuacjach argumentem:
- Jeśli ktoś twierdzi, że należy obniżyć podatki, to proszę go, aby wskazał również, z której inwestycji mamy zrezygnować.
Można polemizować...
A wracając na grunt artystyczny - w tym wydaniu spotkania, w ramach "Galerii Jednego Obrazu" wystawiono obraz Marka Maciąga, którego twórczość zaprezentowana została niedawno na poddaszu Prudnickiego Ośrodka Kultury.
Rozlosowano też grafikę Marka Bienia i kilka innych upominków. Dyrektor placówki Ryszard Grajek przeprowadził również licytację przedmiotów, których nie udało się "zbyć" podczas ostatniego finału "WOŚP" (m.in. piłkę do koszykówki i kilka wydawnictw). Na książkę "Wielkie Morawy" skusił się Stanisław Derda. Przy okazji Ryszard Grajek przypomniał też o otrzymanym niedawno przez POK "Złotym Laurze Umiejętności i Kompetencji".
Następne spotkanie z cyklu "Dzień dobry, co słychać?" zaplanowane zostało na 21 marca, a więc na Światowy Dzień Poezji.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze