Artykuły
Sołtys Krobusza: Nikt nam na tacy nie poda
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 6 - Marzec 2013r. , godz.: 11:31
O tworzeniu terenu sportowo-rekreacyjnego, fotoradarze, remoncie skrzyżowania, a przede wszystkim o sile działań oddolnych rozmawiamy z sołtysem Krobusza Jackiem Niedorozowem.
- To już połowa kadencji. Co udało zrobić w Krobuszu przez ostatnie dwa lata?
- To może od początku. Jak zostałem sołtysem, niczego tu nie było. Tylko kościółek, który kiedyś wybudowali mieszkańcy, dba o niego proboszcz z Solca. Krobusz (wraz z przysiółkiem Żabnik) to 324 osoby, statystycznie. Ale robiliśmy ostatnio spis, w związku z "ustawą śmieciową", i wygląda na to, że faktycznie może być nawet o 70 osób mniej. Nasi mieszkańcy to w większości starsze osoby. Jeśli chodzi o rolników, w Krobuszu jest może 10, w Żabniku - chyba dwóch. Nie mamy świetlicy, szkoły. Remiza też stoi pusta. Brakuje chętnych, żeby się tym zajmować. Młodzi powyjeżdżali za pracą, a ci, co zostali, prowadzą gospodarstwa. Szkołę też mieliśmy, ale ją zlikwidowano.
W zeszłym roku zrobiłem tu teren rekreacyjno-sportowy. Najpierw trzeba było pogadać z burmistrzem. Dzierżawi mi ten teren od spółdzielni rolno-produkcyjnej za symboliczną złotówkę. To nieduży obszar, ale na nasze potrzeby wystarczy. Ładny, zaciszny, z trzech stron skarpy. To teren podmokły, więc trzeba było wykonać drenaż. Oprócz tego nawieziono tam ziemię i należało ją rozplantować. Zeszły fundusz sołecki poszedł w zasadzie na stworzenie tego terenu od podstaw, no i wyposażenie go w sprzęt sportowy.
- Co konkretnie?
- Trzeba było wyremontować bramki, pospawać, pomalować, kupić siatki, piłki, linki, śruby rzymskie. Kupuję coś tylko wtedy, gdy muszę; staramy się jak najwięcej rzeczy robić sami. Miałem jedną rurę na słupek, kolega dał mi drugą; pociąłem linki, wymierzyłem. I tak to działa. Trzeba sobie pomagać.
Mamy w kościele (na dole, w podziemiu), dwa pomieszczenia; były tam różne rzeczy - i szopka na Boże Narodzenie, i wystrój na Wielkanoc, i dachówki. Uzgodniłem z księdzem, żeby wykorzystać te pomieszczenia. Ksiądz zrobił tam salkę, są kafelki, wszystko elegancko. W drugim pomieszczeniu uprzątnąłem wszystko, wymalowałem; mamy tam i stół do ping-ponga, i rzutki elektroniczne. Na następną zimę chcę kupić jeszcze dwie dmuchawy, takie większe, bo grzejniki, które tam są, nie ogrzeją tego.
Sam nieraz umawiam się z sąsiadami, żeby w "pingla" pograć. A latem - mamy za kościołem wybetonowany parking, jest kostka, trochę zieleni, można tam grać; jest dużo miejsca. No i oczywiście zrobiliśmy ten teren sportowo-rekreacyjny. Najpierw trzeba było wyposażyć go w światło. Został tam założony licznik, ze spółdzielni; mamy tu elektryka, kupiłem kabel, szpulę, pospawali mi to wszystko. Kupiłem też skrzynkę rozdzielczą, bezpieczniki, wszystko, co jest potrzebne, elektryk mi to połączył.
W zeszłym roku dwa razy robiliśmy tam ogniska, jest przygotowany teren, palenisko obłożone kamieniami; kupiłem ławki, stolarz w Żabniku zrobił co trzeba, w Mosznej z kolei kupiłem deski. Namawiam ludzi, żeby angażowali się społecznie. Gdybyśmy tylko czekali, aż ktoś nam coś da, to byśmy się nie doczekali. Nikt nam na tacy nie poda.
- A co ze staraniami o fotoradar przy drodze głównej przez Krobusz na Opole?
- Jak tylko zostałem sołtysem, rozmawiałem z policją, ale okazało się, że to był czas, gdy sprawę przejmowała inspekcja transportu drogowego. No i wstrzymałem się, bo nie było wtedy z kim rozmawiać. W zeszłym roku, na wiosnę, byłem w inspekcji transportu drogowego i dowiedziałem się, do kogo trzeba pisać. Dali mi adres. Okazało się, że w Katowicach jest komórka, która zajmuje się naszym województwem, więc skierowałem tam pismo. Po konsultacjach z policją odpisali mi, że w przeciągu trzech lat były tam tylko trzy kolizje, jeden wypadek i jedna osoba została ranna; a więc nie jest to punkt newralgiczny, w którym musi być fotoradar. A to, że jeżdżą szybko - cóż... Niby wysepki mają ograniczyć prędkość, ale to nic nie daje. Policja z Prudnika nieraz tu przyjedzie, postoi, ale to za mało.
Poza tym, nie można się dogadać ani z województwem, ani z powiatem, odnośnie utrzymania porządku rowów. To wszystko zarasta, a oni koszą tylko na początku i na końcu sezonu. Dzwoniłem do Opola, rozmawiałem, ale powiedzieli, że chodników zimą nie odśnieżają, a rowy są dwa razy koszone i koniec. Na więcej nie mają po prostu pieniędzy. Więc mówię: proszę mi albo dać pieniążki (do gminy, bo ja, zgodnie z przepisami, nie mogę ich bezpośrednio przejąć dla wsi), albo dać 20, 30 litrów paliwa, a ja już utrzymam sobie te rowy od tablicy do tablicy. Zakupiłem kosiarkę, ale ja ze swojego funduszu (czyt. sołeckiego - przyp. red.) wszystkiego zrobić nie mogę, bo mam też inne wydatki. A chodzi tu również o estetykę; jest to, w końcu, droga międzynarodowa, jeżdżą nią też Czesi.
- Wspomniał pan też o problemie w dogadaniu się z powiatem...
- Chodzi o drogę powiatową, która idzie przez Żabnik, od Gostomi. Pisałem w tej sprawie do starostwa dwa lata temu, jak tylko zostałem sołtysem. Otrzymałem odpowiedź, że w tym roku jedynie odmulą ten rów. Starosta powiedział, że niestety na estetykę na razie nie ma pieniędzy. Jeżdżę do Prudnika i widzę, że tam sporo jest zrobione. Każdy dba o swoje.
I tak jest u nas lepiej, niż było - stoi pomnik, wycięte są drzewa. Napisałem wniosek z inicjatywy lokalnej, żeby odnowić właśnie ten pomnik. Dostałem od gminy 1000 zł z groszami, do tego ileś godzin trzeba było społecznie przepracować. Znam kogoś, kto ma możliwości piaskowania, więc zrobił to za darmo. Kupiłem farby, dziewczyny mi ładnie literki wypisały. Posadziliśmy rośliny i jest całkiem inaczej.
Na ten rok napisałem kolejny wniosek, tyle, że już teraz dołożyłem swoje (czyt. z funduszu sołeckiego - przyp. red.) pieniążki - 2 i pół tysiąca, resztę daje burmistrz; chodzi o remont skrzyżowania, przy pomniku, przy zjeździe do wioski.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, zamówiłem na ten rok dwie skrzynie przeciwpożarowe, węże, prądownice i do tego jeszcze po jednej gaśnicy. W planie też zakup garażu blaszanego, bo nie mam gdzie tego trzymać. Chodzi też o kosiarkę i paliwo do niej.
Nie mam źródeł finansowania innych niż fundusz sołecki. Np. w wioskach, gdzie jest koło gospodyń wiejskich czy straż pożarna, można pozyskiwać pieniądze na więcej sposobów. Ale z funduszu sołeckiego też można sporo zrobić.
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze