Artykuły
Śladem naszych artykułów: "Bonanza" groźna nawet dla "klawiszy"
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 27 - Luty 2013r. , godz.: 10:06
Uciążliwa społecznie Ewa S. wyjdzie na wolność najwcześniej latem przyszłego roku. W ubiegłym tygodniu Sąd Rejonowy w Prudniku wymierzył kobiecie karę łączną.
Postępowanie wszczęto z urzędu. W ciągu ostatnich kilku miesięcy prudniczankę dwukrotnie skazywano na 1 rok więzienia, m.in. za rozbój na małoletniej dziewczynce.
- W stosunku do Ewy S. najniższa kara łączna mogła zostać orzeczona w wymiarze 1 roku pozbawienia wolności, a najwyższa 2 lat - wyjaśnia sędzia Beata Salkiewicz.
Prokurator żądał kary najsurowszej, obrońca - najniższej. Ostatecznie sąd orzekł wobec popularnej "Bonanzy", bez jej udziału w rozprawie, 1 rok i 8 miesięcy pozbawienia wolności.
- Z jednej strony sąd wziął pod uwagę, że czyny w pierwszej ze spraw nie były o wysokim stopniu społecznej szkodliwości (m.in. kradzieże, obraza uczuć religijnych czy wywoływanie zgorszeń w miejscu publicznym - red.), ale z drugie strony, w drugiej sprawie sąd wymierzając oskarżonej karę już ją nadzwyczajnie złagodził, więc żeby nie dochodziło tutaj do podwójnego, niejako promowania skazanej, nie zastosowano, o co wnosił obrońca, zasady pełnej absorpcji - uzasadnia wyrok sędzia Salkiewicz.
Na poczet kary łącznej zaliczono okres zatrzymania i tymczasowego aresztowania oraz okres już odbytej kary. Oznacza to, że 48-latka opuści mury więzienne na przełomie lipca i sierpnia 2014 roku, o ile do tego czasu znów nie wejdzie w konflikt z prawem. A, że za kratami też potrafi dać nieźle popalić przekonano się w Areszcie Śledczym w Opolu (jedyny zakład karny dla kobiet w województwie), gdzie skazana przebywała od jesieni zeszłego roku i nieustannie były z nią problemy. W piśmie, do którego dotarł "TP", dyrekcja zakładu podkreśliła, że S. realnie zagraża bezpieczeństwu zdrowia i życia nie tylko współosadzonych kobiet, ale i funkcjonariuszy! Wybuchy agresji, permanentne niszczenie wyposażenia aresztu czy skrajne nieprzestrzeganie norm higienicznych (np. wydalonym kałem zabrudzała celę mieszkalną!) były z jej strony na porządku dziennym. Szefostwo opolskiej jednostki robiło wszystko, by się jej pozbyć, argumentując to brakiem instrumentów zapewniających osadzonej właściwą opiekę psychiatryczną. W końcu i tam odetchnięto z ulgą, bo Ewę S. udało się przenieść do Zakładu Karnego w Lublińcu (woj. śląskie).
- Ta pani wymaga specjalistycznych oddziaływań, dlatego została skierowana do zakładu karnego, gdzie można się nią zająć w odpowiedni sposób - mówi dla naszej gazety por. Przemysław Zwiech, oficer prasowy opolskiego Aresztu Śledczego. - U nas cały czas była obserwowana, miała kontakt z psychologami. Nie da się ukryć, że wyróżnia się negatywnie na tle innych osadzonych. Wiedzieliśmy jednak z kim mamy do czynienia i odpowiednio się na to wcześniej przygotowaliśmy.
Nie wiemy, jak S. sprawuje się w nowym miejscu.
- Bardzo mi przykro, ale informacje o osadzonych mogę udzielić tylko na wniosek sądu czy prokuratury - mówi ppor. Piotr Ciwiński, rzecznik Zakładu Karnego w Lublińcu.
Obrońca z urzędu Ewy S. zastanawia się co potem z jego klientką, kiedy już wyjdzie na wolność. W Sądzie Okręgowym w Opolu wciąż czeka na rozpatrzenie wniosek prudnickiej prokuratury o ubezwłasnowolnienie.
- Ale to nie rozwiąże problemu. Ewentualna decyzja o ubezwłasnowolnieniu nie wystarczy do tego, żeby tą panią bez jej zgody umieścić w lecznicy zamkniętej, chyba że zostanie wobec niej, w co wątpię, wydana opinia psychiatryczna o zniesieniu poczytalności - podkreśla mec. Zdzisław Rubczak.
Przeciw trwałemu odizolowaniu S. od społeczeństwa jest jej brat, choć przyznaje, że nawet on nie jest w stanie wpłynąć na zachowanie swojej siostry i często się za nią wstydzi.
- Nikomu nie można zabierać wolności! - protestuje Grzegorz M.
Notorycznie terroryzowani przez "Bonanzę" sąsiedzi, sprzedawcy czy przechodnie w Prudniku mają zgoła odmienne zdanie na ten temat. Do sprawy będziemy powracać. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze