Artykuły
Niebezpieczna droga: Od obwodnicy do lustra drogowego
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 20 - Luty 2013r. , godz.: 10:44
"To, co dzieje się na drodze krajowej nr 40 w Mochowie jest szaleństwem" - czytamy w piśmie, przedłożonym głogóweckiej radzie miejskiej podczas styczniowej sesji. Sposobów zaradzenia temu problemowi jest wiele, lecz na najskuteczniejsze z nich nie ma na razie co liczyć.
Odcinek ponad 100-kilometrowej drogi krajowej nr 40 przebiega przez miejscowość Mochów, która - jadąc od strony Prudnika - znajduje się przed samym Głogówkiem. Jest to wprawdzie teren zabudowany, lecz o przestrzeganiu przez kierowców obowiązujących przepisów można tam zapomnieć.
Przyprawiają o drżenie
"Wielu piratów, szczególnie w godzinach rannych i popołudniowych pędzi z prędkością około 90 km/h, do ponad 100 km/h." - czytamy w cytowanym już wcześniej piśmie, którego autorem jest sołtys Mochowa Edward Rosa.
Nie tylko nadmierna prędkość stanowi problem. Chodzi również o samochody ciężarowe, które - ze względu na brak obwodnicy - zmuszone są jechać przez Mochów, a następnie przez Głogówek. Poruszanie się tirów ciasną i krętą ulicą Piastowską, która stanowi drogę wlotową do miasta woła o zmiłowanie ze strony zarządcy drogi (wyrażające się budową obwodnicy, ale o tym później).
- Jeżdżące przez Mochów samochody ciężarowe powodują drżenie ścian domów - skarży się sołtys Edward Rosa.
W innym piśmie, wystosowanym jeszcze w 2005 roku, bezpośrednio do opolskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad czytamy o "nieustannym >trzęsieniu ziemi<", a także o "pękaniu ścian i stropów". Ponadto "w jezdni tworzą się głębokie koleiny, dziury i pęknięcia".
Jeśli chodzi o wstrząsy i ich skutki, problem poruszaliśmy niedawno (w "TP" 46/2012). Aby wystąpić do zarządcy drogi z jakimkolwiek roszczeniem, należy najpierw udowodnić, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy natężonym ruchem a uszkodzeniami budynków. Do tego potrzebny jest rzeczoznawca. O ile jednak przed kilkoma miesiącami pisaliśmy o sytuacji dużo bardziej subtelnej i niejednoznacznej, o tyle przykład mochowski pokazuje już na podstawie potocznych obserwacji, że liczba i prędkość jadących tirów nie mogą być bez znaczenia dla przydrożnych domów.
Nieszczęsny "parametr kolein"
Jeśli chodzi o nierówności na jezdni, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad odniosła się do nich następująco (w oficjalnym piśmie sprzed kilku lat):
"Jedynie stan techniczny nawierzchni określany parametrem kolein (ach, ten fachowy język - przyp. red.) jest oceniany na poziomie ostrzegawczym. Pozostałe parametry takie jak: nośność, równość, stan nawierzchni i szorstkość są na poziomie wymaganym".
GDDKiA podaje też argument, któremu trudno odmówić słuszności:
"(...) Poprawa stanu nawierzchni poprzez wykonanie pełnej odnowy warstw jezdnych spowoduje dodatkowe zwiększenie prędkości...".
Praktyka życia codziennego pokazuje, że tak właśnie się dzieje. Tak naprawdę problem należałoby więc zaatakować z nieco innej strony - wyprowadzić ruch tirów (i nie tylko) poza teren Mochowa. A zatem - zbudować obwodnicę. Kłopot, z którym mają do czynienia mieszkańcy podgłogóweckiej wsi, nie dotyczy przecież Wierzchu czy Nowego Browińca. One również leżą przy krajowej "czterdziestce", lecz droga nie biegnie przez samą wioskę.
Wiernie czekać
- Plany budowy obwodnicy Głogówka sięgają jeszcze czasów przedwojennych - podkreśla sołtys Edward Rosa. - Niedawno działał lokalny komitet na rzecz budowy obwodnicy. Udało się zebrać kilkaset podpisów.
Nic z tego jednak nie wyszło.
- W najbliższych latach nie ma szans na obwodnicę - mówi Małgorzata Wójcicka-Rosińska, rzecznik Urzędu Miejskiego w Głogówku.
Końcem zeszłego roku legły w gruzach plany, dotyczące nie tylko obwodnicy Głogówka, lecz także budowy objazdu, Kędzierzyna-Koźla, Niemodlina i Nysy. Nie mówiąc już o zaprzepaszczonych szansach na wschodnią obwodnicę Prudnika. Obietnice drogowców mają oczywiście szansę spełnienia po 2020 roku, jednak życie uczy, by do takich zapowiedzi odnosić z dystansem właściwym realistom.
Ewentualna obwodnica Głogówka będzie okrążała miasto (a także problematyczny Mochów) od strony południowej. To jedna z kilku zaproponowanych wersji (obok np. obwodnicy północnej). Gdyby skorzystano z opcji południowej, problemem byłoby przecięcie linii kolejowej oraz rzeki Osobłogi, ale dla chcącego nic trudnego. Koszty budowy wyceniono wstępnie na 9 mln zł.
Więc może rondo
Na razie jednak mieszkańcy Głogówka i Mochowa muszą uzbroić się w cierpliwość i szukać środków (a w zasadzie - półśrodków) zastępczych. Jeden z nich, to budowa ronda.
Powstałoby ono w miejscu, gdzie z newralgicznej krajowej "czterdziestki" skręca się bądź to na Smolarnię, bądź na Racławice Śląskie. Umiejscowienie tam skrzyżowania z ruchem okrężnym prowokowałoby redukcję biegu do co najmniej trzeciego. W obecnej sytuacji, wśród jadących główną drogą kierowców, prym wiedzie bieg piąty.
- Do stłuczek czy wypadków dochodzi często w sytuacji wyjeżdżania z dróg podporządkowanych - zaznacza sołtys Edward Rosa. - Planujemy w najbliższym czasie powołać komitet na rzecz budowy ronda.
Taka inwestycja to koszt od 2 do 3 mln zł; może być ciężko, ale warto próbować.
Podczas styczniowej sesji RM, gdy rozmawiano (także z udziałem sołtysa) o drodze nr 40, radni wraz z burmistrzem skoncentrowali się jednak na innych, wymagających mniejszego nakładu środkach zaradczych.
Zakaz niewiele pomoże
Pierwsza opcja to umieszczenie znaku drogowego, ograniczającego prędkość do 40 km/h. Funkcjonował on przez ponad dwie dekady, zaś 8 lat temu został zdjęty. Patrząc realnie, nie ma szans, by kierowcy dostosowali się do jeszcze większych prędkościowych obostrzeń, skoro niewiele sobie robią z obecnie obowiązujących przepisów (50 km/h).
No chyba, żeby starać się od nich tę praworządność wyegzekwować. Sołtys wystosował pismo m.in. do Opolskiego Wojewódzkiego Inspektora Transportu Drogowego. Ten zajmuje się kontrolą pojazdów przeznaczonych do przewożenia ponad 9 osób oraz pojazdów o masie przekraczającej 3,5 tony.
"W miarę możliwości i warunków technicznych, celem wyeliminowania zaistniałych faktów, wzmożone zostaną kontrole wykonywania transportu i przewozu drogowego na drodze krajowej nr 40." - przekaz pisma jest dość ogólnikowy.
- Trzeba zwrócić się do policji, aby częściej stali przy drodze i sprawdzali kierowców - zaproponował podczas sesji radny Marek Pelka, który z nieco podobnym problemem zmaga się w miejscowości Rzepcze.
- Tyle, że policja chwilę postoi, a później pojedzie i dalej będzie, jak było - odpowiedział Edward Rosa. - Poza tym, kierowcy mają już swoje sposoby na patrole policji, ostrzegają się nawzajem, mrugając światłami albo dzwoniąc do siebie przez komórkę.
Co prawda, to prawda.
Potrzebny maszt
Jak wiadomo - ludzkość wynalazła też sposoby wykrywania niecnych zachowań drogowych bez fizycznego udziału policjanta. Chodzi o znienawidzone przez kierowców (a lubiane ostatnio przez pewną część polityków) fotoradary. Kto jednak ma zająć się ich postawieniem?
"Komenda Wojewódzka Policji w Opolu nie dysponuje wolnymi masztami do obsługi fotoradarów, ani nie posiada środków finansowych na zakup nowych masztów" - odcina się od tematu w oficjalnym piśmie KWP.
Komenda proponuje, aby sfinansowaniem masztu (34 tys. zł) zajęła się gmina.
- Montaż fotoradaru to około 150 tys. - mówił radny Andrzej Wawer podczas sesji. - Gmina nie może tego finansować, musi to zrobić właściciel drogi.
Trzeba więc znów uderzać do GDDKiA. Tymczasem burmistrz Głogówka optuje za pokrewnym rozwiązaniem.
- Będę rozmawiał z marszałkiem na temat dotacji, związanej z urządzeniem do elektronicznego pomiaru prędkości - zapowiedział burmistrz Andrzej Kałamarz.
Owo urządzenie wyświetlałoby jedynie, w razie potrzeby (więc na pewno często) komunikat "Zwolnij". Czy kierowcy będą się do tego stosowali, to już druga sprawa.
Niech żyje minimalizm!
No i kolejny wątek - lustro. Po to, by - wyjeżdżając z dróg podporządkowanych - lepiej widzieć, kto i skąd nadjeżdża.
- Gmina skierowała pismo do zarządcy drogi. Jeśli komisja bezpieczeństwa w powiecie wyrazi zgodę, to rozważamy ustawienie lustra - informuje Małgorzata Wójcicka-Rosińska, rzecznik Urzędu Miejskiego w Głogówku.
Stopniowo od obwodnicy dotarliśmy więc do lustra. Dobre i to. Walka o stan dróg i ich bezpieczeństwo uczy zwykle Polaków radości z małych rzeczy. W dziedzinie rozwoju duchowego jest to niewątpliwa cnota, w sprawach związanych z infrastrukturą - niekoniecznie.
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze