Artykuły
Refleksja: W Opolu nie jest dobrze
Autor: ANDRZEJ DEREŃ.
Publikacja: Środa, 20 - Luty 2013r. , godz.: 10:18
Przerażają nas liczne, puste lokale z napisami "do wynajęcia". Ostatnio do wyścigu na liczbę tego typu wywieszek obok prywaciarzy przyłączyły się również samorządy, które nie mogą sprzedać swoich nieruchomości. Miasta ziemi prudnickiej nie są pod tym względem wyjątkiem. Podobny problem dotyczy również Rynku i głównych deptaków Opola.
Pisała o tym niedawno Anna Pawlak w opolskim dodatku do "Gazety Wyborczej", wskazując na rynkowe lokale, których od co najmniej kilku miesięcy nikt nie chce wynająć. Piotr Badura w "Beczce" pisze: "(...) jest to problem całego Opola. Wystarczy przejść się Krakowską, by zauważyć, że np. Rosmann w lokalu, w którym dziesiątki lat była apteka (róg Kościuszki), nie pociągnął długo. Dziś jest tam sklep "Kopciuszek" z odzieżą na wagę. W sąsiednim sklepie z tanimi butami już wisi kartka, że jest on do wynajęcia. Tak wygląda wiele innych lokali tej najbardziej reprezentacyjnej ulicy Opola."
Skąd my to znamy? Sklepy z używaną odzieżą, zamknięte lokale, punkty kredytowe...
To ciekawa lektura, bo w głównych mediach z Opola dziennikarze świadomie lub mimowolnie uprawiają miejską propagandę sukcesu. Czytelnik z Prudnika, czy Głogówka, rzadko bywający w Opolu może odnieść wrażenie, że stolica województwa to intensywnie rozwijające się miasto sukcesu przeradzające się w metropolię z bardziej fikcyjną niż rzeczywistą aglomeracją liczącą 250 tys. mieszkańców.
Nic bardziej mylnego. Miasto ma problemy, jak każdy inny ośrodek miejski w Polsce tej wielkości, może nawet większe. W latach 2004-2011 liczba mieszkańców Opola spadła o 8 tys. - ze 130 do 122. To tyle, ile mieszkańcy Białej i Głogówka razem wzięci. W 2012 r. bezrobocie szybciej tam rosło niż w powiecie prudnickim (o 0,9 proc.), choć trzeba zaznaczyć, że to miasto z najniższą stopą bezrobocia na Opolszczyźnie (trudno, żeby było inaczej).
Rozwój Opola napędza jeszcze rozbuchana administracja, potrzebująca tysięcy rąk do pracy. W zasadzie to w małym województwie Opole przejmuje rolę miast powiatowych, bo w tych ostatnich likwiduje się na potęgę placówki większych firm, administracji, usług i po byle sprawę trzeba jeździć do stolicy województwa. Kwestią czasu jest chwila, gdy ten sam problem zacznie dotyczyć samego Opola. Problemy demograficzne wymuszają likwidację szkół, ale już dziś się mówi o zamknięciu najmniejszych i najsłabszych uczelni, a w Opolu jest ich trochę. Tylko czekać momentu kiedy rząd zacznie oszczędzać, łącząc kuratoria oświaty, agencje i różne przedstawicielstwa państwa. Skoro prowincję do zapędów likwidacyjnych ma przekonywać cyfryzacja urzędów, to równie dobrze to samo może dotyczyć poziomu wojewódzkiego.
Za 20-30 lat okaże się, że piękne, nowe gmachy opolskich akademików świecić będą pustkami, po ciągle rozbudowywanych obwodnicach miasta nie będzie komu jeździć, a w szpitalu wojewódzkim ubędzie oddziałów.
Tylko kto w Polsce myśli z takim wyprzedzeniem? Byle do wyborów...Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze