Artykuły
Opinie: Mowa pogrzebowa nie pogrzebie Kościoła
Autor: DARIUSZ KOLBEK.
Publikacja: Środa, 13 - Luty 2013r. , godz.: 01:00
Po przeczytaniu artykułu "Mowa pogrzebowa", który ukazał się w NTO, zajrzałem na komentarze do tego artykułu. Czytając je byłem przerażony ich treścią, niesamowitymi atakami na Kościół.
Tyle brudu ile wylano w wyniku ukazania się tego artykułu na księży, duchowieństwo, Kościół, na Boga i wiarę wstrząsnęło mną. Zastanawiałem się czy powinienem przejść obojętnie obok tego, bo przecież jestem cząstką tego Kościoła, jestem osobą wierzącą, pewnie grzeszną jak każdy, nie pomijając w tym księży. Ale przecież ten Kościół, jego duchowni są tacy jak jego wierni, jak społeczeństwo, z którego się wywodzą. Czy celem osób, które nagłośniły tę sprawę był atak na Kościół? Mam nadzieję, że nie. Walka z Kościołem coraz bardziej się wzmaga, przybiera na sile, każdy kto porusza takie tematy powinien być tego świadom. Kto czytał wpisy pod tym artykułem zauważył, że nie przebierano w słowach. Wiele komentarzy świadczyło o tym, że ta sprawa to tylko dobra okazja żeby zaatakować Kościół, księży, duchowieństwo, wierzących. Niektóre osoby świadomie to robiły, a ich podpisy wyraźnie świadczyły o tym, że już są po za Kościołem albo są daleko od niego lub związek z nim mają już bardzo luźny. Nie chciałbym przytaczać słów używanych w komentarzach, których wymowa jest jednoznaczna, słów wulgarnych, obrzydliwych, pomówień, bluźnierstw. Ten artykuł był okazją do uderzenia w Kościół przez osoby wrogo do niego nastawione, być może związane z sektami, przez lewaków, ateistów czy osoby, które są w Kościele na pokaz i gdy nie będzie już im potrzebny bez żadnych skrupułów wystąpią z niego. Pewnie było tam też wielu wiernych, którzy ukryci pod pseudonimami uderzali w swój Kościół wiedząc, że nikt ich tutaj nie rozpozna. To tak jakby siedzieć na gałęzi drzewa i tą gałąź podcinać.
To wierni, którzy uważają, że nie oni są dla Boga tylko Bóg dla nich. Może i byli tacy, którzy nieświadomie dokonywali wpisów. Byli i tacy, którzy bronili Kościoła, niestety tych było niewielu. Nie będę się tutaj odnosił do słów księdza, które padły w mowie na pogrzebie, choć uważam je też za niezbyt wyważone i zbyt ostre. Ale powiem tak, każdy wierny, który przechodzi obok zła obojętnie, ten też jest winien temu złu, jest to grzech zaniedbania. Uważam, że kto jak kto ale ksiądz ma obowiązek wiernych upominać i nawracać, każdego kto do tego Kościoła należy. Co nie oznacza, że Kościół tych, co są po za nim pozostawia samych sobie i nie może ich napominać. Takie jest zadanie Kościoła, czy ktoś tego chce czy nie chce. Ale chciałbym przedstawić jeszcze inny kontekst tej sprawy. Uważam, że sprawy w nim poruszane dotyczyły bardzo osobistych przeżyć zmarłej i jej rodziny, które nie powinny być umieszczane na łamach gazet. Śmierć młodej osoby to zawsze bolesne przeżycie nawet dla tych, którzy osobiście jej nie znali. Ja znałem tę osobę, oczywiście nie tak dobrze, bym mógł coś więcej powiedzieć o jej życiu i problemach z którymi się borykała, ale artykuł ten moim zdaniem zbyt boleśnie wkracza w życie osobiste zmarłej, jej problemy, sytuację. Nie jestem tutaj stronnikiem nikogo, nie byłem na pogrzebie, ale współczuję bardzo i szczerze rodzinie i bliskim zmarłej. Jak już wcześniej napisałem, że księdza z Szonowa nie będę osądzał za jego kazanie i ceremonię pogrzebową, nic nie powiem na temat mocnych słów wypowiedzianych przez niego. Jednak mam swoje spostrzeżenia. Zastanawia mnie jedno: w artykule wiele razy przewijały się wypowiedzi pewnych osób, zapytam co te osoby zrobiły żeby pomóc zmarłej? A niektóre z nich mogły zrobić wiele, tym bardziej, że przedstawiały się jako bardzo bliscy przyjaciele zmarłej i jej rodziny. W rodzinie działo się źle i to chyba od dawna, co można wnioskować czytając artykuł. Teraz gdy już doszło do tragedii, broni się dobrego imienia zmarłej. A co zrobiono wcześniej? Z artykułu wynika, że zmarła chciała być pochowana na cmentarzu w Szonowie, ale czy w takim wieku myśli się już o miejscu pochówku? Widać miała do tego powody już dużo wcześniej, nie mogąc na nikogo liczyć, przeczuwała co się może stać. Czyż takie decyzje życiowe nie były wyrazem braku pomocy ze strony bliskich, a szczególnie tych, co teraz tak chętnie stają w obronie jej imienia? Co robili oni wcześniej za jej życia? Czy nie została ona sama ze swoimi problemami? Co się robi aby pomóc bliskim, tym na którym nam zależy widząc ich bezradność? Czytając artykuł zauważyłem też, że wiele osób wypowiada się anonimowo. A może ta anonimowość to zasłona przed wcześniejszym brakiem wsparcia zmarłej, a wypowiadane teraz opinie, to tylko wyraz swojego żalu z powodu wyrzutów sumienia. Na koniec chciałbym dać pod rozwagę sugestię: zmarli powinni być chowani przez swoich księży, ze swoich parafii, tam gdzie chodzili do kościoła, gdzie przyjmowali księdza po kolędzie, przez księdza, który ich zna i wie co powiedzieć na ich ostatniej drodze, albo nie powiedzieć nic - jeśli tak będzie lepiej. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Listy do redakcji
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze