Artykuły
Edmund Kurpet: Smutno mi i czuję się zawiedziony
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 13 - Luty 2013r. , godz.: 10:34
Rozmowa z biznesmenem Edmundem Kurpetem, właścicielem m.in. Hotelu "Oaza" w Prudniku.
- W wywiadzie dla "TP" przed czterema laty mówił pan, że widziałby mile konkurencję w branży hotelarskiej w Prudniku.
- Zgadza się, ale miałem na myśli konkurencję prowadzoną na zdrowych zasadach, czyli taką, gdzie walczy się między sobą jakością usług, a nie śmiesznie niskimi cenami.
- To może należało alarmować już kilka lat temu, że pomysł gminy z hotelami nie jest dobry?
- Skoro w planach był hotel, gdzie ceny powinny być normalne, to nie widziałem takiej potrzeby. Przecież im więcej buduje się hoteli, kawiarni czy sklepów w mieście, tym lepiej, bo coś się dzieje i powstają nowe miejsca pracy.
- Był pan zainteresowany dzierżawą hotelu, gdy gmina ogłaszała przetargi? Może należało działać według zasady: lepiej wykupić konkurencję, niż na nią czekać?
- Nigdy nie byłem zainteresowany dzierżawą tego obiektu. Wiedząc jaki jest czynsz i jak ciężkim kawałkiem chleba jest branża hotelarska, nie widziałem w tym interesu.
- Jaki finansowo był dla pana 2012 rok? Czy schronisko faktycznie odbiera panu klientów.
- Oczywiście, że odbiera. W ubiegłym roku udzieliłem o jedną trzecią noclegów mniej niż w roku poprzednim. Musiałem się bronić, by zostać na rynku. Były miesiące, np. we wrześniu, kiedy miałem niecałe 20 proc. obłożenia.
- A wcześniej?
- W granicach 35-45 proc.
- I jakie podjął pan kroki?
- Obniżyłem ceny. Za nocleg w "jedynce" ze śniadaniem ze 120 na 100 zł, a w "dwójce" ze 150 na 120 zł. Bez zmian pozostała tylko cena za pokój trzyosobowy (150 zł).
- Przyniosło to jakieś efekty?
- Coś drgnęło, bo w styczniu obłożenie wyniosło ok. 30 proc., czyli na krawędzi opłacalności. Jakby nie wesela czy stypy, pozostałoby mi jedynie zamknąć działalność.
- Zdaniem Barbary Starzyk, dyrektor SSM w Prudniku, tu cytat, lokalni hotelarze nie powinni czuć się zagrożeni, dlatego że z ich usług korzysta inna grupa klientów niż w schronisku. Co pan na to?
- Ponieważ nie mają SPA i nie we wszystkich pokojach telewizory?! Za telewizor są jeszcze dodatkowe opłaty, a SPA nie ma i u mnie. Tutejsze schronisko oferuje nawet pokoje jedno- i dwuosobowe, nie odbiegające standardem od pokoi w hotelach, powiedziałbym nawet, że są obszerniejsze. Prawdziwe schronisko to takie, które ma pokoje 4-, 6-, 10- czy nawet 20-osobowe. To prudnickie to typowy hotel, dotowany z publicznych pieniędzy. Jakbym ja dostał 300 tys. zł z gminy, mając 10 pracowników na utrzymaniu, tak jak dyrektor Starzyk, to bym tym ludziom kazał w domu siedzieć, zapłaciłbym wynagrodzenie, podatek, a resztę oddałbym potrzebującym. To nieuczciwe podejście wobec tych, którzy wykładają swoje pieniądze i ponoszą ryzyko.
- To prawda, że współpracuje pan z dyrektor Starzyk, dostarczając do schroniska posiłki w formie cateringu?
- Współpracowałem, ale więcej nie będę, przynajmniej nie za takie pieniądze, bo mi się nie kalkuluje wieźć komuś śniadanie za 5 zł. Początkowo, gdy sądziłem, że schronisko będzie tylko dla młodzieży, to nawet wraz z panem Półchopkiem ze Sparty podsyłałem im sportowców, np. z Zabrza, i byłem za tym, żeby tam właśnie nocowali.
- Jest panu przykro, że jako jeden z nielicznych prudnickich przedsiębiorców w szerokim zakresie działa pan społecznie, na dodatek dofinansowuje działalność sportową, gdy tymczasem samorząd robi panu taki "prezent"?
- Smutno mi i czuję się zawiedziony. Wydaje mi się, że urzędnicy najpierw zrobili, a dopiero później zaczęli myśleć w tej sprawie.
- Jak pan sądzi, jaki będzie dla pana 2013 rok?
- Mając non-stop taką reklamę, np. w "Wędrowcu" w "Tygodniku Prudnickim", i oferując noclegi po tak niskich cenach schronisko nadal będzie zabierać klientów, nie tylko mi, ale wszystkim hotelarzom.
- Jakie widzi pan możliwości rozwiązania tej sytuacji?
- Oferta schroniska powinna być skierowana wyłącznie do dzieci i młodzieży, ewentualnie też do turystów i pielgrzymów.
- Po okresie obowiązywania wymogów unijnych gmina powinna spróbować sprzedać lub wydzierżawić schronisko?
- Oddać komuś za bezcen byłoby nieetyczne, bo w remont budynku włożono publiczne pieniądze. Niech spróbują wydzierżawić.
- Przewiduje pan czarny scenariusz - zamknięcie"Oazy"?
- Od jakiegoś czasu zastanawiam się poważnie nad zastąpieniem hotelu domem opieki dla seniorów.
- Domem opieki?
- Tak, domem opieki. Zbieram już nawet konkretne informacje na temat tego typu działalności.
- A gdyby ktoś chciał odkupić od pana hotel?
- To chętnie go sprzedam. Również gminie.
- W 2009 roku zatrudniał pan 20 pracowników. A dziś?
- W tej chwili mam 12 pracowników. Zatrudnienie spada u mnie mniej więcej od roku. Żeby ludzie mieli pracę w hotelu, otworzyłem jadłodajnię na mieście, przy ul. Batorego, w miejsce "Winiarni".
- Lokal cieszy się zainteresowaniem klientów?
- Zyski nie są jeszcze zadawalające, ale powoli się rozkręca.
- Niedawno został pan członkiem nowego stowarzyszenia prudnickich przedsiębiorców "Rycerze Biznesu". Dlaczego?
- Bo w grupie siła. Być może rządzący gminą zaczną liczyć się z opinią ludzi, którzy prowadzą działalność, i nie będę podejmowali absurdalnych decyzji, np. jak w przypadku inkubatora, który postawili za ogromne pieniądze, a teraz wynajmują lokale za grosze.
- Inkubator to też niewypał ze strony gminy?
- Skoro jeden płaci za dzierżawę lokalu w centrum miasta 1.000 czy 1.500 zł miesięcznie, a drugi 50 zł w inkubatorze, to o czym tu mówić... To również nie ma nic wspólnego ze zdrową konkurencją. Ja widziałbym to tak: należałoby obniżyć czynsze wszystkim podmiotom prowadzącym działalność gospodarczą oraz zakazać dużym sieciom handlowym prowadzić sprzedaż w niedziele, tak jak jest na zachodzie Europy, to może wtedy miasto by ożyło.
- Dziękuję za rozmowę i życzę samych sukcesów.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze