Artykuły
W okopach: Prudnickie pamiątki na polach bitew I wojny światowej
Autor: ANDRZEJ DEREŃ.
Publikacja: Czwartek, 7 - Luty 2013r. , godz.: 09:30
Może nie do końca "nasi" w sensie narodowym, ale bardziej lokalnym, bo chodzi o wytwory prudnickich przedsiębiorców sprzed stu lat. W czym rzecz?
Prudnicki kolekcjoner, pasjonat dziejów ziemi prudnickiej i wojskowości Piotr Kulczyk natrafił w Internecie na fotografię z wykopalisk w Lotaryngii, francuskim regionie graniczącym z Niemcami, Belgią i Luksemburgiem. Wykopalisk dość specyficznych, bo na terenie pól bitewnych I i II wojny światowej.
Wśród niezliczonej liczby artefaktów znalazła się szklana butelka z browaru Rehmeta w Neustadt in Oberschlesien, a więc z Prudnika. Jak się tam znalazła? Mało prawdopodobne, ale niewykluczone jest to, że prudnicki browar dostarczał piwo (albo inne napoje) dla niemieckiego wojska. Bardziej realna jest wersja, iż butelkę przywiózł na front człowiek pochodzący z Neustadt lub okolic, jednak wcale nie musiał to być żołnierz prudnickiej jednostki wojskowej. Trzecia ewentualność, najbardziej prawdopodobna, to taka, że w miejscu znalezienia walczyła wspomniana przed chwilą prudnicka formacja. Był to 57 Pułk Artylerii Polowej, który 8 i 9 sierpnia 1914 r. pod dowództwem podpułkownika Richarda Gandthera wyjechał z Prudnika na front zachodni.
Szlak bojowy śląskich Prusaków prowadził przez Belgię do rzeki Mozy, gdzie brali udział w bitwie. Walczyli również nad rzekami Marną i Sommą (1916 r.) we Francji. Kilkumiesięczne starcie nad Sommą zapisało się jako największa bitwa I wojny światowej, w trakcie której zginęło około 1 milion osób. W wyniku bitwy Brytyjczykom udało się przesunąć linię frontu o... 12 kilometrów.
Prudniccy żołnierze, jako obywatele Niemiec, powrócili z tej wojny pokonani. Państwo musiało pogodzić się z upokarzającymi warunkami pokoju, kontrybucją i stratami terytorialnymi, głównie na wschodzie i na rzecz Polski. Upadła monarchia, a kraj na krótko ogarnęła gorączka rewolucji. Na dodatek konflikt pochłonął niespotykane wcześniej ofiary. Z samej tylko Łąki Prudnickiej, Moszczanki i Pokrzywnej do domu nie powróciło około 200. mężczyzn. Nie mogący pochylić się na grobami swoich synów, mężów i wnuków, mieszkańcy postawili im symboliczny pomnik przed zamkiem (obecnie częściowo odbudowany). Jednak nie tylko o zmarłych chodzi. Ulicami wsi i miast chodzili, jeśli nie stracili nóg, okaleczeni weterani, żywi świadkowie strasznej wojny.
Dwie kolejne dekady Niemcy żyli w żalu po przegranej wojnie, by znów rozpętać jeszcze tragiczniejszy w skutkach koszmar II wojny światowej. Ale to już inna historia...Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Z archiwum odkrywcy
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze