Artykuły
Samorząd: Kolejna skarga na wójta odrzucona
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Czwartek, 7 - Luty 2013r. , godz.: 09:27
Tym razem chodziło o zwrot kosztów dojazdu dzieci do przedszkola, w okresie wakacji.
Jeśli chodzi o dyżury wakacyjne w gminie Lubrza, w lipcu pełniły je przedszkola w Lubrzy i w Dytmarowie, zaś w sierpniu - w Trzebinie i Nowym Browińcu.
- Kiedyś było u nas tak, że przez jeden miesiąc wakacji wszystkie przedszkola były nieczynne, ale z czasem postanowiliśmy to zmienić - informuje Krzysztof Barwieniec, zastępca wójta gminy Lubrza.
W nowe, korzystne ustalenia wdało się jednak pewne zamieszanie, gdy w sierpniu zeszłego roku, na polecenie powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, należało zamknąć przedszkole w Trzebinie. Dach groził wówczas zawaleniem. Z problemem szybko się uporano, jednak na czas remontu, dzieciom pozostawało przedszkole zastępcze w Dytmarowie.
Jest to odległość ponad 7 km (jadąc bocznymi drogami przez Skrzypiec) lub prawie 11 km (poruszając się drogami głównymi, przez Prudnik). Jedna z mieszkanek Trzebiny, której wnuki uczęszczały wówczas do przedszkola, złożyła skargę na działalność wójta. Ten, jej zdaniem, powinien, w owej sytuacji, zwrócić koszty dojazdu. Nie zwrócił.
Przepisy mówią, że jeśli odległość przekracza 3 km (w przypadku dzieci 5- i 6- letnich) gmina ma obowiązek zapewnić transport. Tu jednak pojawił się problem - rzecz miała miejsce w wakacje.
- Organ prowadzący gminne przedszkola nie ma obowiązku zapewnienia opieki przedszkolnej w okresie przerwy wakacyjnej - przewodniczący komisji rewizyjnej Leopold Saska czytał podczas grudniowej sesji uzasadnienie odrzucenia skargi. - Z przepisów nie wynika wprost, że gmina musi pokryć koszty dowozu dzieci do przedszkola w okresie przerwy wakacyjnej.
W uzasadnieniu odrzucenia skargi czytamy też, że roszczenie mieszkanki Trzebiny ma charakter cywilnoprawny, więc właściwym organem rozstrzygającym byłby sąd powszechny. Jeśli zaś chodzi o działanie wójta, komisja rewizyjna nie dopatrzyła się uchybień.
"Przedmiotem skargi może być w szczególności zaniedbanie lub nienależyte wykonywanie zadań przez właściwe organy albo przez ich pracowników, naruszenie praworządności lub interesów skarżących, a także przewlekłe lub biurokratyczne załatwianie spraw." - mówi kodeks postępowania administracyjnego.
To już druga w ciągu ostatnich miesięcy skarga na wójta. Poprzednia dotyczyła samochodów ciężarowych, dowożących drewno do tartaku, które - zdaniem skarżącej - odpowiadają za pękanie ścian jej domu (wskutek wstrząsów). Obie skargi wypłynęły od mieszkanek Trzebiny i obie zostały odrzucone.
Poprosiliśmy więc Krzysztofa Barwieńca, zastępcę wójta gminy Lubrza, o ustosunkowanie się do pytania, podnoszonego często przez naszych czytelników. Mianowicie - czy jest sens składać skargi, skoro można odnieść wrażenie, że z władzą i tak się nie wygra?
- To nie jest tak, że "z władzą się nie wygra" - zaprotestował wicewójt. - Gmina jest tak skonstruowana, że mamy wójta i radę gminy. Ta oprócz funkcji uchwałodawczej, pełni również funkcję kontrolną. Z kolei jedyna komisja, która obowiązkowo musi istnieć przy radzie gminy, to komisja rewizyjna. Ona rozpatruje skargi i zobowiązana jest działać w ramach określonych przepisów. Zdarza się, jak najbardziej, że skargi są rozpatrywane na korzyść skarżącego.
Zastępca wójta zaznaczył też, że samorząd jest w tej lepszej sytuacji, że utrzymuje stały kontakt z radcą prawnym, który pomaga interpretować przepisy. Szary człowiek, piszący skargę, może ich do końca nie rozumieć i ma do tego prawo.
A wracając do meritum sprawy, a więc kosztów dowozu dzieci do przedszkoli - nie ma przeszkód prawnych, by gmina finansowała dojazdy wszystkim jak leci, w roku szkolnym czy poza nim. To już jednak rozmowa na zupełnie innej płaszczyźnie. Skarga dotyczyła kwestii bezwzględnego obowiązku.
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze