Artykuły
Prudniccy policjanci: Boimy się Grzegorza M.
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 30 - Styczeń 2013r. , godz.: 09:06
Znany z nietuzinkowych ekscesów prudniczanin ponownie trafił pod sąd, tym razem za wielokrotne znieważenie i naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy policji oraz grożenie im kalectwem i śmiercią.
17 września zeszłego roku po godz. 18.00 dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Prudniku odebrał zgłoszenie o awanturze pomiędzy dwoma mężczyznami obok tunelu przy ulicy Piastowskiej. Jak później ustalił patrol, chodziło o psa Grzegorza M., który miał się pogryźć z psem zgłaszającego.
- Oskarżony na nasz widok zaczął się oddalać z miejsca interwencji - zeznaje Piotr K. - Wówczas z sierżant Ż. zagrodziliśmy mu drogę, chcąc odebrać od niego dane osobowe i potwierdzić, czy to jego pies. Ale zamiast tego usłyszeliśmy: Spier..., nic nie będę mówił! Próbowaliśmy doprowadzić go do radiowozu, ja za jedno ramię, sierż. Ż. za drugie, ale on zaczął się szarpać i nas odpychać. Mi wyrwał guziki w koszuli i marynarce, koleżance podrapał ręce (policjantka tego samego wieczoru udała się do szpitala zdezynfekować rany - red.). Był agresywny, wyzywał nas, np. od k..., pedałów. Groził nam, że nam nogi połamie, jak nas spotka na mieście.
Interweniującym funkcjonariuszom nie udało się wprowadzić 34-latka do radiowozu.
- Wobec tego położyliśmy go na ziemię, twarzą do podłoża, i "skajdankowaliśmy" - kontynuuje Piotr K. - Gdy oskarżony już leżał, wezwaliśmy posiłki. W trakcie oczekiwania na drugi radiowóz w dalszym ciągu groził, że nas zaj...
Po Grzegorza M. przyjechało trzech kolejnych policjantów, w tym kobieta. Na miejscu zdążyło się już zgromadzić kilkudziesięciu gapiów. Wielu robiło zdjęcia, kręciło filmiki. Pośród tłumu byli też koledzy zatrzymanego.
- Widząc ich, stanąłem między nimi a Grzegorzem M., żeby nie doszło do scen "odbicia" oskarżonego - zeznaje Mateusz S. - W trakcie transportu do jednostki siedziałem wraz z Grzegorzem M. na tylnym siedzeniu radiowozu. Pomimo tego, że miał założone kajdanki, musiałem się mocno asekurować - próbował mnie kopnąć, uderzyć głową. Był bardzo agresywny. Oświadczył, że ukręci mi łeb, jak kurczakowi. Że jak spotka mnie na solo, to wyskoczę z butów i że stanie mi się krzywda z jego strony.
- Ty pier... generalicjo! Jak cię zobaczę na mieście, to cię zabiję! Wy k... je..., psy pier..., zaj... was wszystkich! - krzyczał pod naszym adresem - to już zeznania Kamila P.
- Kilkakrotnie próbował uderzyć Mateusza S. Potem kopał nogami po radiowozie. Cały czas nas wyzywał - a to z kolei zeznania Jolanty S.
Grzegorz M. nie pojawił się na rozprawie. W postępowaniu przygotowawczym wyjaśnił, że był wtedy pijany i szczegółów może nie pamiętać.
- Policjanci mówili, żebym poszedł z nimi, ale nie powiedzieli dlaczego. Nie chciałem wsiąść do radiowozu, bo to nie było moje auto. Bez powodu, bo ja nic nie zrobiłem, założyli mi kajdanki.
Mężczyzna przypomina sobie, że podczas obezwładniania został brutalnie potraktowany - rzucony na ziemię i jeszcze dociśnięty kolanem. Poprosił sąd o nie wymierzanie mu kary więzienia, obiecując stawiać się na dozór, zmienić swoje zachowanie i przestać pić.
Poszkodowani policjanci zgodnie uznali, że wypowiadane przez Grzegorza M. groźby wzbudzają w nich uzasadnioną obawę, że będą spełnione.
- Mieszkamy w jednym mieście, niekiedy się wymijamy na jednym chodniku. Oskarżony jest silny, impulsywny, nie zawsze nad sobą panuje - twierdzi Mateusz S.
- Potrafi podejść do człowieka i uderzyć bez powodu. Jest agresywny, nieobliczalny, szczególnie, gdy wypije. W tym czasie co drugi dzień były interwencje z jego udziałem - podkreśla Piotr K.
Choć Grzegorz M. w ciągu ostatnich 5 lat był już karany za podobne wybryki, Sąd Rejonowy w Prudniku poszedł mu na rękę i wymierzył karę pozbawienia wolności w zawieszeniu (8 miesięcy na 3 lata). Skazany musi też zapłacić pokrzywdzonym nawiązki (trojgu po 300 zł, dwojgu po 100 zł) oraz zamieścić w prasie lokalnej przeprosiny w terminie 30 dni od daty uprawomocnienia się wyroku.
- Oskarżony nie wykluczył popełnienia przestępstw, działał pod wpływem emocji. Wyraził skruchę i chęć przeprosin. Przyrzekł zmienić swoje postępowanie - uzasadniła wyrok sędzia Loreta Juchniewicz.
Jak mówi rzecznik prudnickiej komendy mężczyzna rzeczywiście sporządniał, już dawno nie był notowany przez policję.
Dodajmy, że przebieg zdarzenia przy ul. Piastowskiej zarejestrowały kamery miejskiego monitoringu. Zabezpieczone nagranie również było dowodem w sprawie.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Sądy, prokuratura, wyroki
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze