Artykuły
Prywatyzacja szpitala? Pacjenci oczekują zrozumienia i empatii
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 19 - Grudzień 2012r. , godz.: 11:11
O czekającej nas prywatyzacji prudnickiego szpitala rozmawiamy ze starostą Radosławem Roszkowskim.
- Jestem zwolennikiem komercjalizacji szpitala, którą należy odróżnić od prywatyzacji - powiedział pan w wywiadzie dla "TP" na początku 2008 roku. To co nas czeka w Prudnickim Centrum Medycznym, można nazwać komercjalizacją czy prywatyzacją?
- Jeśli zaplanowane przez radę i zarząd powiatu przedsięwzięcie uda się pomyślnie zrealizować, to finał można będzie określić mianem prywatyzacji.
- Dlaczego teraz jest pan za sprzedażą większości udziałów w PCM-ie?
- Szpital wyczerpał już, jak się wydaje, swój potencjał rozwojowy. Mimo aktywnych niedawnych działań zarządu spółki wspartych przez władze powiatu, zakupu szeregu urządzeń, wyposażenia i np. ambulansów szpital stanął przed barierą rozwojową, głównie finansową, ale także związaną z planami na przyszłość w niezwykle często zmieniającym się otoczeniu. I to zmieniającym się na niekorzyść. Do 2016 roku należy przeprowadzić np. proces modernizacji pomieszczeń i wyposażenia, którego koszt zarząd spółki szacuje na ok. 10 mln zł.
- Kiedy PCM zostanie wystawione na sprzedaż i ile - szacunkowo - może kosztować?
- To zależy od wyceny dokonanej przez niezależną firmę ekspercką, gdyby cena akcji utrzymała się na poziomie oszacowanym w roku 2009, to spółka powinna kosztować jakieś 6,5 mln zł. Cała procedura związana z wyborem firmy doradczej i wyceną akcji powinna rozpocząć się już wkrótce. Wyłonienie inwestora i transakcja powinny dojść do skutku w połowie 2013 roku.
- Czy wiadomo panu, aby "Optima", która posiada 33 proc. udziałów w PCM-ie, była zainteresowana kupnem reszty?
- Nie mam takiej wiedzy.
- A kto to może być?
- Przede wszystkim tzw. inwestorzy branżowi. W odpowiedzi na podobną do naszej propozycję powiatu tczewskiego odpowiedziało bodajże 8 zainteresowanych firm, z których część prowadzi już sprywatyzowane szpitale powiatowe.
- Powiat chce zachować tzw. złotą akcję, która pozwoli mu wpływać na strategiczne decyzje dotyczące spółki. Czy pan naprawdę uważa, że taki zapis ma szansę znaleźć się w umowie i mając zaledwie 1 proc. udziałów można mieć na cokolwiek wpływ?
- Naszym staraniem odpowiednie zapisy zabezpieczające interes zdrowotny mieszkańców powiatu znajdą się w nowej umowie spółki. Bez tego prywatyzacja nie wydaje mi się możliwa.
- A co jeśli żaden z potencjalnych większościowych inwestorów nie zgodzi się na taki zapis?
- To odstąpimy od procedury sprzedaży.
- Kiedy przyjdzie prywatny inwestor, to będzie działał zgodnie z kodeksem spółek prawa handlowego i będzie miał na uwadze przede wszystkim swój własny zysk. Nie będzie prowadził żadnej działalności charytatywnej i te wszystkie procedury medyczne, które nie będą przynosiły mu korzyści, zostaną po prostu zlikwidowane - grzmiał na antenie Radia Opole szef prudnickiej lewicy Andrzej Mićka. Proszę o komentarz.
- Szpital skomercjalizowany został, co było wstępem do prywatyzacji, za rządów koalicji powiatowej z udziałem SLD Andrzeja Mićki. Wydaje się, że była to decyzja słuszną aczkolwiek spóźniona, bo szpital zdążył wygenerować zadłużenie sięgające globalnie 23,5 mln złotych. Gdybyśmy nie musieli teraz spłacać tego zadłużenia, to zapewne byłaby możliwa także inna droga rozwoju szpitala - poprzez dokapitalizowanie przez właścicieli, czyli po prostu przez dołożenie pieniędzy na inwestycje m.in. przez powiat.
- Zysk ze sprzedaży ma zostać przeznaczony na spłatę zadłużenia po byłym ZOZ-ie. Ile ono wynosi na chwilę obecną i kiedy planuje się uregulować ostatnią ratę?
- Dzięki wysiłkom podjętym przez nas w poprzedniej i bieżącej kadencji, "zaciskaniu pasa" i pozyskaniu 3,5 mln zł z rządowego programu wynosi ono jeszcze ok. 9 mln zł i spłacane będzie do 2020 roku. Oprócz rat kapitałowych spłacić trzeba będzie jeszcze odsetki. Zadłużenie to sprawia, że nie możemy aktywnie korzystać np. z programu "schetynówek" na remonty kolejnych kilometrów dróg powiatowych.
- Jak pan ocenia dotychczasową pracę prezesa PCM-u Dariusza Madery? To idealna osoba na tym stanowisku?
- Nie namówi mnie pan na ocenę pracy prezesa. Podlega ona ocenie rady nadzorczej i walnego zgromadzenia, a więc organów spółki. Mogę tylko powiedzieć, że łatwo to on nie ma!
- Poziomem usług świadczonych w szpitalu w Prudniku rzeczywiście nie jesteśmy usatysfakcjonowani, i to jest łagodne stwierdzenie - mówił pan przed czterema laty. Czy coś się zmieniło w tej materii od tamtego czasu? Pewne pan powie, że owszem, bo zakupiono tomograf, mammograf. Tyle, że ja mam na myśli kwalifikacje i umiejętności personelu oraz podejście do pacjenta, które od lat pozostawia niestety wiele do życzenia.
- W sprawie podejścia do pacjenta, mimo usilnych starań zwłaszcza prezesa Kracha i niemałej części załogi, nie zmieniło się niestety wiele. Często wysiłki większości niweczone są przez nieodpowiedzialne zachowanie lub niezbyt grzeczne słowa wypowiedziane przez jednostki. A pacjenci szczególnie oczekują zrozumienia i empatii. Jako starostowie dawaliśmy temu wyraz, uczestnicząc gościnnie w posiedzeniach rady nadzorczej PCM S.A. Jest to jeden z powodów decyzji o rozpoczęciu procesu prywatyzacji.
- A czy pan powierzyłby swoje zdrowie lekarzom Prudnickiego Centrum Medycznego, mając do wyboru hospitalizację w innych placówkach?
- W ostatnich latach kilkukrotnie ja i moi najbliżsi byliśmy pacjentami prudnickiego szpitala. Za okazaną opiekę, a bywały to stany bardzo poważne, jesteśmy załodze PCM bardzo wdzięczni.
- Z wyboru czy konieczności?
- Jestem prudniczaninem i taki wybór szpitala był i jest dla mnie oczywistością.
- Dziękuję za rozmowę. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze