Artykuły
Konflikt: Pękają ściany. Czy winne samochody ciężarowe?
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 14 - Listopad 2012r. , godz.: 11:52
Dom Stanisławy Szaraniec w Trzebinie jest dzisiaj w kiepskim stanie. Przyczyn tego stanu rzeczy właścicielka upatruje w przejeżdżających obok budynku pojazdach, które dowożą drewno do znajdującego się obok tartaku.
Kiedy wprowadzili się tu moi rodzice, był to nowy dom, teraz grozi zawaleniem; gdy jadą ciężarówki, czuję jak się trzęsie - żali się pani Stanisława. - Razem z kilkoma osobami napisałam wniosek do wójta, żeby postawił przy drodze znak, zabraniający wjazdu samochodom ciężarowym.
Zdaniem osób, które podpisały się pod dokumentem, droga nie jest przystosowana do ruchu ciężkich pojazdów. Gdy korzystają z niej ciężarówki, na budynkach (użyta została liczba mnoga) tworzą się pęknięcia.
Wójt Mariusz Kozaczek nie przychylił się jednak do wniosku. Po wymianie korespondencji z właścicielem tartaku Krzysztofem Lenartowiczem, dowiedział się, że przez tę niewielką gminną drogę przejeżdżają - w okresie wiosenno-letnim - dwa samochody tygodniowo, zaś w okresie jesienno-zimowym - jeden pojazd na dwa tygodnie. Każda taka ciężarówka waży ponad 3,5 tony. Prędkość, z którą się poruszają wynosi około 10 km/h. Zdaniem wójta sprawa nie jest więc tak poważna, jak przedstawia ją Stanisława Szaraniec.
- Właścicielka domu musiałaby wykazać, że pęknięcia spowodowane są właśnie przez ruch samochodów; na razie nie mam na to dowodów - zaznacza Mariusz Kozaczek.
Póki co, ze względu na taką właśnie postawę wójta, Stanisława Szaraniec złożyła na niego skargę. Podczas październikowej sesji została ona przekazana komisji rewizyjnej do rozpatrzenia. Na sesji następnej poznamy stanowisko radnych w tej sprawie.
Właścicielka pękającego domu domaga się pomocy nie tylko od strony gminy, ale także od właściciela tartaku. O ile w pierwszym wypadku chodzi o postawienie znaku, o tyle w drugim - o partycypację w kosztach naprawy. Kierujący przedsiębiorstwem Krzysztof Lenartowicz ma w tej sprawie inne stanowisko. Uważa, że jest to próba wyciągnięcia od niego pieniędzy.
- Miałem z tą panią dobre relacje, pomagałem jej w różnych naprawach, ale do czasu, gdy rozpoczęła ataki na moją osobę - komentuje w rozmowie z "TP". - Dom nadaje się do kapitalnego remontu, ale nie z mojej winy. Samochody ciężarowe jadą na tyle powoli i na tyle rzadko, że nie może to mieć wpływu na stan okolicznych budynków.
Na razie spór rozgrywa się na poziomie emocji. Aby istniała możliwość rozsądzenia na drodze prawnej czy urzędowej, potrzebne są twarde dowody.
- Właścicielka domu musiałaby powołać, na własny koszt, rzeczoznawcę budowlanego, aby ocenił, co jest powodem pękania ścian. Być może sprawa trafi do sądu z powództwa cywilnego, wówczas zostanie powołany biegły, który ustali stan faktyczny - informuje Jan Dzikowicz, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. - Właścicielka musi jednak udowodnić, że sama zrobiła wszystko, co do niej należało, aby zachować dom w dobrym stanie. Wtedy dopiero można mówić o przyczynach zewnętrznych. Przedsiębiorca musi natomiast wykazać, że cały przewóz drewna odbywa się zgodnie z obowiązującymi przepisami.
Sporna droga jest jedyną, która umożliwia dowóz drewna bezpośrednio do tartaku. Dom Stanisławy Szaraniec wymaga naprawy, wycenionej przez ubezpieczyciela na około 20 tys. zł.
- Chciałabym go sprzedać i przeprowadzić się do Prudnika, do jakiegoś mieszkania; ten dom jest dla mnie za duży - mówi właścicielka. - Na razie jednak nie jest to możliwe. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze