Artykuły
Rozmowa z Nauczycielem Roku 2012: Najważniejszy jest uczeń
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Piątek, 2 - Listopad 2012r. , godz.: 08:58
W październiku, na Zamku Królewskim w Warszawie Marzena Kędra, dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Moszczance otrzymała prestiżowy tytuł "Nauczyciela Roku 2012". "Dziecko można porównać do drzewa, które nie zakończyło jeszcze swojego wzrostu, przez co ciągle odczuwa potrzebę eksperymentowania i tworzenia; po to, by się rozwijać" - mówi w wywiadzie dla "Tygodnika Prudnickiego".
- Jak to jest, że - mówiąc kolokwialnie - chce się pani robić aż tyle?
- Jak sięgam pamięcią, już we wczesnej młodości byłam niespokojnym duchem, który ciągle czegoś poszukiwał i działał na różne sposoby. Nic się w tym względzie nie zmieniło. A kiedy dodatkowo widzę, jaką radość uczniowie czerpią z pracy, którą im proponuję i którą także oni sami wymyślają, czuję się jeszcze bardziej zmotywowana.
- Jak zaczęła się pani przygoda z pedagogiką Celestyna Freineta?
- To był zupełny przypadek. Kiedy zaczęłam pracę jako nauczyciel, wiedza, którą wyniosłam ze studiów zderzyła się ze szkolną rzeczywistością. Wtedy uznałam, że muszę poszukać takich rozwiązań i podjąć takie działania, aby dzieci chciały się uczyć - aby były chętne i zaangażowane. Kiedyś, będąc w bibliotece pedagogicznej, trafiłam na książkę Haliny Semenowicz "Nowoczesna szkoła francuska technik Freineta". Kiedy ją przeczytałam, uznałam, że techniki pracy, opisane w tej książce to najlepsza rzecz dla moich uczniów. I tak dzień po dniu próbowałam wprowadzać je w życie. Potem poznałam nauczycieli, którzy są animatorami pedagogiki Freineta. Mogliśmy wymienić doświadczenia, spostrzeżenia. Przygoda trwa do dnia dzisiejszego, dalej czytam dzieła Freineta i za każdym razem dostrzegam w nich coś nowego. Co dwa lata jeżdżę na międzynarodowe kongresy, gdzie spotykam się z nauczycielami z całego świata; mamy okazję porozmawiać i podzielić się spostrzeżeniami.
- Co jest najważniejsze w nauce Freineta?
- Najważniejsza jest swobodna ekspresja, która może wyrażać się w różnych formach - literackiej, plastycznej, muzycznej czy teatralnej; bardzo ważną rzeczą jest też powrót do korzeni, a więc do odkrywania historii i lokalnego środowiska, wspólnie z dziećmi, pamiętając o ich podmiotowym traktowaniu. Dziecko można porównać do drzewa, które nie zakończyło jeszcze swojego wzrostu, przez co ciągle odczuwa potrzebę eksperymentowania i tworzenia; po to, by się rozwijać.
- A nauczyciel musi tym rozwojem pokierować...
- Nie chodzi przecież o to, żeby dziecko robiło, co chce. Chodzi raczej o mądre kierowanie procesem edukacyjnym, oczywiście z zachowaniem zasad realizacji programu nauczania. Tam, gdzie jest taka możliwość, trzeba dać dziecku możliwość wyboru czy podejmowania własnych inicjatyw. Nie należy dawać mu gotowych rozwiązań czy też wkładać wiedzę do głowy, ale sprawić, by poszukiwało informacji w odpowiednich źródłach (książkach, dokumentach), tak, by umiało rozwiązać dany problem.
Jeśli - na przykład - mówimy dziecku o kocie, to nie chodzi nam o to, żeby pokazać mu na obrazku, jak wygląda kot. Chcemy natomiast, żeby dziecko samo do tego doszło, np. szukając odpowiedniej książki; a jeszcze cudowniej byłoby, aby samodzielnie zobaczyło tego kota w naturze - jak się zachowuje, jakie są jego reakcje, jak należy się nim opiekować. Należy więc dostarczyć dziecku całe oprzyrządowanie, aby miało ono z czego korzystać i samo odkryło pewne rzeczy. Nauczyciel ma jedynie podpowiedzieć. Jest to nauka praktyczna, poprzez doświadczenie, eksperyment. Potem oczywiście można ją przenieść na twórczość.
- Czy pedagogika Freineta nadaje się do zrealizowania w dużej szkole, tzw. molochu?
- Myślę, że tak. Przez 20 lat pracowałam w Szkole Podstawowej nr 3 i tam każdego dnia praktykowałam pedagogikę Freineta, oczywiście tylko w klasie, w której uczyłam.
- Szkoła w Moszczance otrzymała niedawno imię Haliny Semenowicz, popularyzatorki idei Freineta w Polsce. Czy zamieszanie ze zmianą patrona się opłaciło?
- Czas pokaże, czy ta zmiana była właściwa. Imię zostało wprawdzie zmienione, ale tak naprawdę ciągle pamiętamy o tych, którzy tę szkołę budowali. W żadnym wypadku nie odcinamy się od tego. Być może poprzedni patron (Wojska Ochrony Pogranicza - przyp. red.) był na miarę tamtych czasów, jednak czytając dokumenty szkolne z poprzednich lat (zanim zostałam dyrektorem) nie odnalazłam żadnych wzmianek na temat czczenia tego patrona czy chociażby włączenia jego zasług do programu wychowawczego szkoły. Jest pewna luka, jeśli o to chodzi, dlatego też uznaliśmy, że chcemy mieć takiego patrona, z którego będziemy mogli czerpać i który będzie dla nas autorytetem, ze względu na związek z pedagogiką Freineta.
- Postać Haliny Semenowicz wymaga zresztą rozpropagowania. Na chwilę obecną jest ona popularna tylko w wąskich kręgach. Widać to choćby po wpisaniu jej nazwiska w Google.
- Była to osoba, dzięki której pedagogika Freineta weszła do klas szkolnych. Napisała wiele książek, z których do dzisiaj czerpią nauczyciele freinetowscy. Chcemy promować obecnego patrona, ale również pamiętać o Wojskach Ochrony Pogranicza, którzy budowali tę szkołę (wraz z mieszkańcami tej miejscowości). Nawet Freinet mówił, by nie odrywać dzieci od ich korzeni.
- Zmieniając nieco temat - jest pani nie tylko nauczycielem i dyrektorem, ale także działa w samorządzie. Czy wyobraża sobie pani, żeby w przyszłości zająć się wyłącznie pracą samorządową i jedynie administrować oświatą?
- Jestem przede wszystkim nauczycielem, kocham pracę z dziećmi i innymi nauczycielami. Nie wyobrażam sobie, abym mogła nie uczyć, a zajmować się jedynie administrowaniem. Nawet dokumentacja, którą prowadzę jako dyrektor nieraz mnie przerasta. Wolę już skupić się na pracy dydaktyczno-naukowej, pisać książki i artykuły.
- Gdyby jednak jakaś władza do pani należała, co zmieniłaby pani we współczesnej oświacie?
- Pewne modyfikacje Karty Nauczyciela na pewno są potrzebne; pamiętajmy, że dokument ten powstał wiele lat temu. Uważam natomiast, że urlop zdrowotny powinien zostać zachowany; tak naprawdę nigdy nie wiemy, w jakiej znajdziemy się sytuacji. Pamiętajmy, że mamy pracować do 67 roku życia. Urlop dla poratowania zdrowia jest więc furtką dla nauczyciela. Myślę, że nikt nie korzysta z niego, jeżeli nie musi.
Powinny też zostać poprawione zapisy, które dotyczą wyrównań dla nauczycieli, płaconych przez samorządy na koniec roku. Aby odbywało się to bardziej sprawiedliwie.
Przede wszystkim jednak oświata wymaga odbiurokratyzowania. Chciałabym, żeby nauczyciel i dyrektor mieli więcej czasu na pracę z dziećmi i młodzieżą, a także rodzicami czy nauczycielami. Należy pamiętać, że w tym wszystkim najważniejszy jest uczeń.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Rozmowy TP
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze