Artykuły
Z akt sądowych: Chichot losu narkomana
Publikacja: Środa, 17 - Październik 2012r. , godz.: 10:01
Przestępstwo, o którym będzie mowa zostało popełnione na terenie Prudnika. W pochmurny lutowy dzień Komenda Rejonowa Policji otrzymała zawiadomienie o usiłowaniu zabójstwa przez młodego mężczyznę.
Zwykle oglądamy w telewizji różnego rodzaju ludzkie dramaty - wypadki drogowe, katastrofy kolejowe i samolotowe, niszczycielską moc żywiołów oraz inne niecodzienne wydarzenia. A tuż obok nas, w naszej Polsce powiatowej, nieco na uboczu od szalonego tempa życia i zgiełku dwudziestego pierwszego wieku ludzie popełniają poważne przestępstwa, jakże często zbrodnie, a motywy jakimi się kierują są przerażające i niewytłumaczalne.
Dokładnie, solidnie i fachowo
Przestępstwo, o którym będzie mowa zostało popełnione na terenie Prudnika. W pochmurny lutowy dzień Komenda Rejonowa Policji otrzymała zawiadomienie o usiłowaniu zabójstwa przez młodego mężczyznę.
Dla organów ścigania była to tylko jedna z wielu tego typu spraw, rozpoczęto rutynowe czynności zlecone w prowadzonym śledztwie przez prokuraturę. Czynności muszą być wykonane dokładnie, solidnie i fachowo.
Wydawać by się mogło, iż sprawa od początku była jasna. Sprawca został ujęty w niedługim czasie po dokonaniu czynu prawie na gorącym uczynku. Jak się później okazało motywy działania były przerażające, zwłaszcza iż czyn został popełniony pod wpływem narkotyków.
Żył w urojonym świecie
Szymon był młodym przeciętnym mężczyzną. Jego życie snuło się monotonnie i leniwie, żył z dnia na dzień. Nie miał żadnych ambicji zawodowych i planów na przyszłość. Nudę dnia codziennego przerywał dawką narkotyków. Zażywał co popadnie, co miał na stanie i jaką kasą dysponował. Często dokładał do swego menu grzybki halucynogenne, uciekając w urojony świat pełen wizji, omamów i halucynacji, tracąc poczucie brutalnej rzeczywistości. Gdy narkotyki przestały działać, wówczas nic nie pamiętał, bo i tak mu było wygodnie żyć - w urojonym świecie.
Pracował fizycznie w małych przedsiębiorstwach, traktując pracę jako zło konieczne, musiał zarobić na narkotyki i na wyżywienie. Ostatnio prześladowała go zła passa. Kolejny raz został zwolniony z pracy. Na nową na razie nie było perspektyw, a szukać nie bardzo mu się chciało, z natury był leniwy.
Tylko bez świadków
Od dłuższego czasu przyjaźnił się z Dorotą, często ją odwiedzał, przesiadywał u niej, robił zakupy, pomagał w pracach domowych. Kiedy znajdował się w trudnej sytuacji finansowej, pożyczał od niej nieduże kwoty, oddając je w ratach. Aktualnie był znów bez środków do życia.
Zdołowany swoją sytuacją finansową musiał utopić smutek w narkotykach, zażywając "na deser" grzybki halucynogenne. Nim odleciał w inny wymiar przypomniał sobie o przyjaciółce, której winien był około 200 zł, a oddać nie mógł. Ruszył w miasto, prosto do niej. Była w domu, otworzyła drzwi, już na progu mieszkania, prosił aby zeszła z nim na parter budynku, gdyż ma do niej pilną sprawę, którą chce załatwić bez świadków. Mocno zdziwiona takim żądaniem zeszła z nim na dół, dość zdenerwowana tą sytuacją zapytała Szymona kiedy jej odda dług, bo jej się też nie przelewa.
W tym momencie Szymon mocno złapał Dorotę za szyję i zaczął ją gwałtownie ciągnąć w stronę otwartych drzwi piwnicy. Był od niej silniejszy, pchnął ją mocno, ona upadła na podłogę w piwnicy. Doskoczył do niej, mocno przycisnął do ziemi, a kolanem brutalnie ugniatał szyję, rękoma zatykał nos i usta - Dorota zaczynała się dusić. Przerażona gwałtownością ataków napastnika, próbowała szarpać się i wyrywać ze szponów agresora, lecz bezskutecznie - osłabiona była o krok od śmierci, walczyła dalej, ale w końcu opadała z sił.
W pewnej chwili - był to jej ostatni wysiłek - udało się jej rozpaczliwie krzyknąć. To ją uratowało. Krzyk usłyszał jej syn bawiący się na podwórzu, blisko piwnicy.
Szybko pobiegł na ratunek matce, wszczął alarm, przybiegli sąsiedzi i w porę zaskoczyli sprawcę. Swoją interwencją uratowali Dorocie życie. W czasie zamieszania Szymon zdążył zbiec z miejsca zdarzenia.
Ważne, że żyła
Dziecko i sąsiedzi byli w szoku. Znali dobrze sprawcę, wiedzieli iż odwiedzał często Dorotę, grywał w piłkę z jej synem, nie potrafili się otrząsnąć, byli całkowicie zaskoczeni zdarzeniem.
Wezwano pomoc, Dorotę odwieziono do szpitala. Doznała poważnych stłuczeń głowy, obrzęku szyi i krtani, nie mogła mówić, nie kojarzyła wydarzeń, ale ważne że żyła.
Tu mała dygresja, nie tylko alkohol degraduje organizm ludzki, również narkotyki zaburzają normalny tok i trzeźwość myślenia, są powodem wielu nieszczęść i tragedii, przyczyniając się do popełnienia poważnych przestępstw.
Podejrzany aresztowany
Wszczęte śledztwo potoczyło się normalnym torem. Po przesłuchaniu podejrzanego przez prokuratora i przedstawieniu mu zarzutu usiłowania zabójstwa Szymon został aresztowany i osadzony w Areszcie Śledczym w Opolu.
W prowadzonym śledztwie gromadzono materiał dowodowy. Dokonano szeregu niezbędnych i koniecznych czynności, aby bezspornie udowodnić winę podejrzanego i sprawdzić jego obronę zgodnie z kodeksem karnym i kodeksem postępowania karnego. Jak w każdej tego typu sprawie muszą być powołani biegli psychiatrzy, celem zbadania stanu zdrowia podejrzanego w chwili popełnienia czynu, czy podejrzany nie jest chory psychicznie, ani upośledzony umysłowo i czy jest zdolny do stawienia się przed sądem.
Psychiatrzy badają
Nieoczekiwanie w tej sprawie pojawiły się nowe okoliczności wymagające dokładnego wyjaśnienia, a dotyczące stanu zdrowia podejrzanego. Był to bowiem przypadek wyjątkowy, o którym będzie mowa w dalszym opisie wydarzeń. Słusznie powiedział jeden ze znanych karnistów: "Każda zbrodnia krojona jest na inny wymiar".
Pierwszy zespół biegłych psychiatrów stwierdził, iż podejrzany nie jest chory psychicznie, ani upośledzony umysłowo i jest zdolny do stawania przed sądem.
Po zebraniu wystarczającego materiału dowodowego i zamknięciu śledztwa, prokurator skierował akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Opolu. Zanim sprawa trafiła na wokandę, sąd zlecił wydanie uzupełniającej opinii psychiatrycznej innemu zespołowi biegłych lekarzy. Biegli po zapoznaniu się z wynikami badań tomografii komputerowej mózgu, w całości podtrzymali wnioski zawarte w poprzedniej opinii. Mimo, iż tomograf wykazał istnienie u podejrzanego zespołu wad rozwojowych pod postacią agenezji ciała modzelowatego, ale bez cech czynnego wodogłowia. Zmiana ta ma charakter wrodzony i nie skutkuje zaburzeniami w czynności mózgu, nie ma wpływu na jego poczytalność. Podejrzany mógł więc stawać przed sądem. Są to terminy fachowe i dla zwykłego czytelnika zupełnie niezrozumiałe, świadczące jednak o dogłębnej analizie stanu zdrowia psychicznego oskarżonego. I w tym momencie zaczęła się fachowa polemika lekarzy specjalistów, co zdarza się dość rzadko w tego typu sprawach kryminalnych.
Na dodatkową obserwację
Nastąpił nieoczekiwany zwrot dotyczący ustalenia stanu zdrowia oskarżonego. Pamiętać należy, iż sprawa była w Sądzie Okręgowym, już po skierowaniu aktu oskarżenia. Mimo dwóch odrębnych opinii lekarzy sąd nadal miał wątpliwości i powołał następny zespół biegłych psychiatrów, który po zbadaniu oskarżonego, wydał zupełnie odmienną od poprzednich opinię. Oto wyjątki z niej:
"...stwierdzamy u oskarżonego (po TK głowy) na zmiany anatomiczne mózgu, które mogą prowokować wystąpienie stanu wyjątkowego, jaki mógł wystąpić w chwili dokonywania czynu karalnego...". W uzupełnieniu tejże opinii biegli stwierdzili, że ze względu na trudności w opiniowaniu wynikające z rzadkiego występowania anomalii rozwoju - agenezy ciała modzelowatego i braku informacji na ten temat w dostępnej literaturze fachowej - wnioskowali o poddanie opiniowanego obserwacji sądowo-psychiatrycznej, z koniecznością obserwacji w ośrodku o najwyższym poziomie referencyjności.
Następnie w uzupełnieniu wymienionej opinii (w odstępie dwóch dni) lekarze stwierdzili "...uważamy iż zażyłość między oskarżonym a poszkodowaną nie mogą być traktowane oddzielnie, gdyż się nakładają, ageneza ciała modzelowatego może powodować zaburzenia w czynnościach mózgu, zaznaczamy iż wada jest bardzo rzadka..."
- Z taką jednostką chorobową w swojej praktyce lekarskiej jeszcze się nie spotkałem - to wypowiedź jednego z lekarzy, i dalej "...nie znalazłem w literaturze fachowej danych co do wpływu rozpoznanego schorzenia na poczytalność.
Proponujemy przeprowadzenie obserwacji sądowo - lekarskiej w Krakowie lub w Warszawie...".
Pojedynek lekarzy
Rozpoczął się pojedynek lekarzy psychiatrów, którzy ponad wszelką wątpliwość musieli stwierdzić, czy podejrzany w chwili popełnienia czynu karalnego, był w pełni władz umysłowych.
W międzyczasie trwały proceduralne czynności, dotyczące uzupełnienia zgromadzonego materiału dowodowego, akta wędrowały między Sądem Okręgowym, Prokuraturą Rejonową i Sądem Odwoławczym.
Czas uciekał, od chwili popełnienia czynu minęło 8 miesięcy. W końcu oskarżonego przetransportowano do Szpitala Aresztu Śledczego w Krakowie, obserwacja trwała 6 tygodni.
Wydawać by się mogło, iż sprawa z założenia była prosta, tymczasem była przykładem zagmatwanych procedur nie tylko z dziedziny prawa, lecz przede wszystkim z dziedziny wiedzy lekarskiej. Po tak długim okresie wyczekiwania i kontrowersyjnych opinii lekarzy psychiatrów, zakończył się kompetencyjny spór.
Sąd Okręgowy otrzymał wyczerpującą opinię psychiatryczną ze Szpitala Aresztu Śledczego w Krakowie.
Przytoczymy tylko 2 istotne punkty z wyników badań lekarskich:
1. Zgodnie stwierdzamy zmiany anatomiczne w zakresie ciała modzelowatego mózgu - nie ma to jednak znaczenia przy ocenia poczytalności badanego, ocena poczytalności związana jest z obrazem klinicznym i psychopatologicznym, nie zaś zmianami anatomicznymi mózgowia.
2. Dokonując zarzucanego mu czyny opiniowany znajdował się pod wpływem środków odurzających.
Ostatecznie stwierdzono brak podstaw do kwestionowania poczytalności badanego - mógł brać udział w czynnościach procesowych. Po jedenastu miesiącach od popełnienia przestępstwa w końcu zapadł wyrok.
Sąd Okręgowy w Opolu w dniu 14 grudnia 2005 roku skazał oskarżonego na 4 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Wyrok stał się prawomocny.
Szymon nie umiał poradzić sobie w tym zepsutym świecie.
Nie usiłował podjąć żadnej walki o wyprostowanie swego życia. Popadł w narkomanię i brnął coraz dalej, a przez narkotyki ścieżki jego życia stały się kręte. Sam utorował sobie drogę za kratki. Można tylko mieć nadzieję że po wyjściu z więzienia podjął walkę o uczciwie życie. Narkomania to bardzo niebezpieczny wróg, prowadzi ludzi na samo dno. A może życiem naszym rządzi przeznaczenie?
LuizaPowrót do wyboru artykułu +
Komentarze