Artykuły
Irlandczyk w Polsce: An ending / To już koniec
Autor: PEADAR DE BURCA.
Publikacja: Środa, 3 - Październik 2012r. , godz.: 10:44
An Ending
Poland. Spring. Sunshine. Last weekend I drove from Gliwice to Prudnik and over the border to the Czech town of Zlaté Hory. A journey with my family where there was no pressing duty, other than to relax. We were using our car to escape gravity and seek out the stars. Evening had hushed a nonchalant ambience over southern Poland and the only noises were the shush-hush of long grass and the tiny snap of forest creatures locked in mortal combat. The slight breeze shook a nearby golden field of barley, causing it to undulate much like the sea approaching a swerve of shore. Families of white pine trees stretched their branches towards the sky, towards the white storks gliding the air like silk ghosts. Another ending to another day and somewhere in the distance a wood pigeon thrummed sounds of love. Your country is amazing. The scenery comparable to the epic grandeur of Wyoming, or northern California. The vast swathes of forest only broken by old iron trains pushing coal and people across Europe. And somehow it makes me feel sad. Somehow, I can't shake the feeling that this land and with it, a way of life, is ending. Its majesty will diminish, its memory will be traduced. There is no one to blame. The world turns, all must change. Then next ten years will see Poland move from being an importer of natural energy to an exporter, due to a gift from Mother Nature. I am of course talking about Shale Gas. If this boon is handled correctly, and there is no reason why it shouldn't - just follow Norway's blueprint for natural resources management - Poland will be altered forever. This is a positive thing. Your country will leave behind its eastern neighbours and eventually solidify a position of parity with the west. The Shale Gas revolution will necessitate an opening up of Poland, foreign multi-nationals will share your wealth, there will be a great push towards a new infrastructure, centres of scientific research, a blossoming of hi-tech development and by association, jobs, confidence, wealth, disposable income, a transitory, ephemeral happiness, but a happiness all the same. There will be no immediate eco-apocalypse, the homes of the brown bear, the Eurasian lynx, the grey wolf, will remain untrammelled, the conifer forests will be unstained. Well, not in any noticeable way. For a country as large as Poland it will take a generation or more to see the effects of heavy industry on the landscape. People won't have the time to see them. The high-speed rail projects the Japanese are instigating in Russia will also sweep through Poland, slick titanium vessels, carrying slick titanium business types who are too busy to look out the window and see the few remaining white storks search for shelter.
My own homeland has changed. It is a lost country, with a lost people, the lights have been turned out, they have no direction and worst of all, no courage. Once upon a time Ireland, its territories and people were loaded with true grit and the place did swagger. Giants walked the earth with their stories of bulls, big burly magus men, men with great bellies, men who would pluck the tooth straight out of wolf’s gob. It has long since been turned into a hollow ground. The heroes lost, eroded with the emergence of roads, cars, alcohol, genocide, the destruction of myths and the absence of courage. That is not the fate of Poland. Your country will be rich and you will deserve it, but remember this period, as what you have now is an ending.
Peadar de Burca
To już koniec
Polska. Pełne słońce. W ubiegły weekend wybrałem się samochodem z Gliwic do Prudnika i dalej, przez granicę do czeskiego miasteczka Zlate Hory. Była to podróż rodzinna, wolna od presji czasu, a jedynym jej celem był wypoczynek.
Samochód służył nam do pokonania siły grawitacji i sięgnięcia do gwiazd. Zmierzch zapadający nad południową Polską uciszył zwykłe dzienne hałasy. Słychać było jedynie delikatny szum wysuszonych badyli i przyciszone odgłosy mieszkańców lasu zajętych swoją walką na śmierć i życie. Łagodny wietrzyk to kładł, to spiętrzał wysokie trawy na podobieństwo fal morskich podążających do brzegu. Rodziny sosen wyciągały gałęzie ku niebu, ku białym bocianom szybującym w powietrzu niczym jedwabiste duchy. Kolejne zakończenie kolejnego dnia, a gdzieś z oddali słychać miłosne gruchanie gołębi. Doprawdy, wasz kraj jest fantastyczny. Majestatyczny krajobraz przypomina Wyoming lub północną Kalifornię. Przestrzenie leśne, które przekraczają jedynie staroświeckie koleje żelazne przewożące ludzi i węgiel. Rzecz dziwna, nie potrafię otrząsnąć się z przeświadczenia, że ten świat, a wraz z nim jego styl życia, dobiega końca. Jego dostojeństwo wyblaknie, a pamięć o nim zostanie zakłamana. I nie będzie to niczyją winą. Świat się kręci i wszystko musi się zmieniać. W najbliższej dekadzie z importera energii Polska stanie się jej eksporterem, a to dzięki darowi Matki Natury. Mam oczywiście na myśli gaz łupkowy. Jeśli tylko ów dar zostanie wykorzystany należycie, a nie ma powodu sądzić, że będzie inaczej - po prostu naśladujcie tu rozwiązania norweskie, to Polska zmieni się nieodwracalnie. To na plus. Wasz kraj zostawi daleko w tyle wschodnioeuropejskich sąsiadów i ostatecznie umocni swoją pozycję jako równorzędny partner Zachodu. Rewolucja łupkowa wymusi otwarcie Polski, przybysze z zagranicy będą mieli udział w waszym dobrobycie, nastąpi wielki skok w dziedzinie infrastruktury, ośrodków badań naukowych, rozkwitnie wysoka technologia i wszystko, co z tym się wiąże: miejsca pracy, wiara w siebie, dobrobyt, wreszcie efemeryczne poczucie szczęścia, co prawda nietrwałe, ale zawsze to szczęście. Nie będzie natychmiastowej katastrofy ekologicznej. Siedliska niedźwiedzia, rysia i szarego wilka pozostaną nietknięte, a lasy szpilkowe będą rosły nadal. A jeśli nawet coś się zmieni, to w sposób niedostrzegalny. W pośpiechu nikt tego nie zauważy. Szybkie koleje, na które Japończycy namawiają teraz Rosję, dotrą do Polski: obłe tytanowe pudła wożące obłych tytanowych ludzi interesów, zbyt zapracowanych, aby wyjrzeć przez okno i dostrzec niedobitki białych bocianów poszukujące schronienia.
Moja ojczyzna się zmieniła. Jest to zagubiony kraj z pogubionymi ludźmi. Światła zostały pogaszone, a oni nie wiedzą, którędy iść, a co gorsza - brak im odwagi. Dawno temu Irlandia miała charakter i podążała naprzód. Olbrzymy zaludniały tę ziemię; krzepcy i brzuchaci mędrcy, którzy nie lękali się wyrwać zęba prosto z paszczy wilka. Jednak już dawno temu kraina ta opustoszała. Bohaterowie gdzieś uszli. Wyparły ich drogi, samochody, alkohol, ludobójstwo, niszczenie legend i brak odwagi. Nie taki los pisany jest Polsce. Wasz kraj będzie bogaty. Zasługujecie na to. Ale zapamiętajcie ten czas, bo to, co obecnie przeżywacie, to prawdziwy koniec.
Tłum.: A.L.i M.P.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Irlandczyk w Polsce
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze