Artykuły
Wywiad: Mamy wiele pięknych miejsc i zabytków
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 19 - Wrzesień 2012r. , godz.: 11:27
O historii, patriotyzmie, polityce i zmianie ordynacji wyborczej rozmawiamy z Dragomirem Rudym.
- Co czeka na osobę, która otworzy zrobioną przez ciebie mapę?
- Wybrałem ponad sto miejsc, ciekawych dla potencjalnego turysty oraz mieszkańca gminy i powiatu. Publikacja ma pokazać, jak bogate są nasze tereny w zabytki sakralne, świeckie czy przyrodnicze, a także, jakie imprezy cykliczne się u nas odbywają. Jako ciekawostkę podam, że mamy jedne z najwyższych dębów w Polsce, park dwupoziomowy jeden z kilku w Europie, oraz największy zamek na Górnym Śląsku. Więcej nie powiem, reszta została opisana na mapie. Jest to również promocja gminy oraz lekcja historii sięgająca kilkuset lat. Obecnie turysta, przybywający do Głogówka robi zdjęcie ratusza i kilku kamienic na rynku, wsiada w auto i jedzie dalej. Chcę, by korzystając z mapy pozostał w u nas kilka godzin, a nawet dzień czy dwa. Tenże przybysz, zwiedzając nasze miasto, musi coś zjeść, przy okazji kupi pamiątkę czy lokalne produkty, a co za tym idzie - da zarobić przedsiębiorcom i również gminie. Chciałbym także podziękować reklamodawcom dzięki którym powstanie mapa.
- Jesteś pasjonatem historii. Jak oceniasz stan wiedzy historycznej w naszym kraju, w okresie, gdy dyskutuje się o tym, ile godzin historii powinno być w szkołach?
- Jestem zdegustowany pomysłem zmniejszenia godzin historii w szkołach. Dzieje naszego kraju są piękne - od zwycięstw aż po rozmaite porażki, rozbiory, powstania czy zrywy narodowe. Wiedza młodzieży jest niestety bardzo niewielka. Przede wszystkim za mało pracuje się z mapą. Jeżeli szukamy Warszawy w Krakowie czy na Pomorzu, to coś chyba jest nie tak. Niektórzy pytają: po co nam mapa, skoro mamy nawigację satelitarną? Fakt, technologia poszła naprzód, ale znajomość mapy jest mimo wszystko potrzebna.
Dla mnie lekcje historii w szkołach powinny mieć dwugodzinny cykl tygodniowy. Nie można jej łączyć z innymi dziedzinami. takimi jak filozofia i etyka przy maksymalnie dwóch godzinach, kiedy przedmioty takie jak plastyka, informatyka, muzyka i technika mają mieć zwiększoną ilość godzin lekcyjnych. Można, owszem, łączyć je z zajęciami z wiedzy o społeczeństwie, ale najlepiej, żeby zostało tak, jak było kiedyś, aby młodzież zdążyła nauczyć się historii Polski oraz świata. Na przykład w nowej podstawie programowej uczeń ma opisywać panowanie Mieszka I i używać pojęć "plemię", "gród", "drużyna", nie ma jednak wzmianki o chrzcie Polski - fundamentalnym w naszych dziejach wydarzeniu. Myślę jednak, że władze na odpowiednich stanowiskach zostawią lekcję historii na takich zasadach, na jakich funkcjonowała ona kiedyś.
- Z czym kojarzy ci się, z kolei, patriotyzm, w czasach, gdy wiele osób ma nieco negatywne skojarzenie z tym słowem?
- Patriotyzm powinien być wpajany od najmłodszych lat. Dzieci już w przedszkolu powinny znać podstawowe wartości (chodzi np. o hymn, barwy narodowe, flagę). Przypomnijmy sobie Euro 2012 - najpierw mieliśmy do czynienia z euforią w narodzie, byliśmy patriotami od niemowlaka po dziadka, wszyscy ubrani w barwy narodowe. Łączył nas wspólny cel - zwycięstwo. A co było później - smutek, złość, wyzywanie itp. Można było zobaczyć niektóre flagi porozrzucane w rowach czy na ulicach. Spotkałem się nawet z tym, że ktoś wycierał buty flagą narodową. Jest to bardzo przykre. W wielu krajach wygląda to inaczej, np. w Stanach Zjednoczonych - dziecko otrzymuje flagę już w chwili narodzin, zaś w dniu święta państwowego każdy budynek przystrojony jest flagą narodową.
Szacunek dla kraju musi być zakorzeniony w społeczeństwie. Patriotyzm musi być oparty na miłości do swojego kraju, jego tradycji i historii przy równoczesnym poszanowaniu innych tradycji narodowych i kultur. Nasi ojcowie i dziadkowie walczyli o to, żebyśmy żyli w niepodległym kraju i robili to, co chcemy. W tej chwili mamy demokrację, nie ma zakłamania, nie ma podsłuchów, donoszenia. Nawet w telewizji możemy oglądać to, co chcemy. W tym kierunku oczywiście należy iść i wpajać patriotyzm naszym dzieciom.
- A tobie patriotyzm był wpajany już w rodzinie?
- Jeden z moich dziadków uczestniczył w kampanii wrześniowej - był lotnikiem, drugi dostał się do armii Andersa i brał udział w walkach na frontach całej Europy. Niektórzy pytają, skąd moje imię - Dragomir. Mój dziadek po pobycie w Anglii został zrzucony na linię walk na terenie byłej Jugosławii, do oddziałów Tity; tam mieli szkolić partyzantów jugosłowiańskich. W którymś momencie dostali się pod obstrzał wojsk niemieckich, zostali otoczeni, dziadek odniósł rany i w pewnym momencie jeden z Serbów (o imieniu Dragomir) wyniósł go na plecach, ratując mu tym samym życie. Na pamiątkę tamtego wydarzenia otrzymałem takie właśnie imię.
Jednego dziadka nie znałem, bo zmarł przed moimi narodzinami, ale za to babcia wpajała mi historię; opowiadała np. o Katyniu. Historia była wtedy zakłamana, o tym się nie mówiło. Babcia była kurierką (przeprowadzała przez granicę polskich byłych oficerów, funkcjonariuszy państwowych, m.in. syna Stefana Starzyńskiego). Otrzymała kartkę z Budapesztu, później z Francji, z podziękowaniem za udzieloną pomoc .
Sporo słyszałem także od ojca, ale niestety nie można było wynosić tego z domu. Kiedyś w szkole zapytałem po lekcjach nauczycielkę, dlaczego nic nie mówimy o Katyniu. Prosiła mnie, żebym nie wypowiadał tego głośno, bo może to naprawdę źle się skończyć, łącznie z wyrzuceniem ze szkoły. Takie były wtedy czasy, bądźmy więc dumni, że teraz możemy oficjalnie mówić o wszystkim.
- Planujesz ponowne kandydowanie w wyborach parlamentarnych?
- Wystartowałem w tych wyborach z ramienia Platformy Obywatelskiej, ponieważ chciałem się sprawdzić. Samo kandydowanie było już dla mnie zaszczytem. W gminie wygrałem ze wszystkimi, natomiast w powiecie byłem w pierwszej piątce. Dla mnie sukcesem było również to, że w pewnej mierze pomogłem pani poseł Janinie Okrągły zdobyć mandat poselski dla naszego powiatu. Polityka jest moim hobby podobnie jak historia; nadal jestem członkiem PO, ale o wyborach na razie nie myślę. Obiecałem sobie, że skupię się na zajęciach bieżących. Mam wiele planów, dotyczących promocji miasta i gminy Głogówek.
- Polityka mogłaby pomóc ci, przynajmniej teoretycznie, w realizacji planów i zainteresowań.
- Polityka jest w moim przypadku także dobrą szkołą. Sporo się nauczyłem i poznałem wiele wartościowych osób. Pomaga mi to w realizacji wielu przedsięwzięć, także na gruncie gminnym. Chciałbym podziękować również burmistrzowi, dyrektorowi i pracownikom ośrodka kultury, za wyrozumiałość i możliwość realizacji rozmaitych moich pomysłów.
- A z czego wynikał w twoim przypadku wybór partii politycznej?
- Wróćmy najpierw do pytania, które zadałeś mi wcześniej - o patriotyzm. Był on zakorzeniony w mojej rodzinie. Z lat dzieciństwa pamiętam żołnierzyki polskich ułanów i husarów, które wytapiał mi tato z ołowiu oraz guziki z orzełkiem w koronie z oficerskiego munduru dziadka, które dała mi babcia. To właśnie wtedy zafascynowałem się historią, z czasem przyszedł czas i na politykę. W roku 1987 założyłem w Prudniku "Różową alternatywę" w Zespole Szkół Rolniczych, do którego uczęszczałem. Organizowaliśmy takie młodzieńcze akcje wywrotowe, rozrzucanie ulotek, czy domalowywanie na nieistniejącym pomniku wojsk radzieckich na Placu Wolności symboli narodowych. Były to zrywy patriotyczne, z których dzisiaj trochę się śmieję, ale takie były czasy.
Już w 1987 roku uczestniczyłem w tajnych spotkaniach z mieszkańcami Prudnika, którzy działali w podziemiu. Była to Konfederacja Polski Niepodległej; nie będę podawał nazwisk, bo musiałbym wymieniać wszystkie, a nie każde pamiętam. Partia została utworzona przez Leszka Moczulskiego; wstąpiłem do niej, do dzisiaj mam legitymację. Robiłem również kampanię w 1990 roku, przy okazji pierwszych niepodległych wyborów prezydenckich. Ściągnąłem kiedyś Leszka Moczulskiego do Prudnika. Odbyło się spotkanie w Zespole Szkół Rolniczych, poznałem wielu polityków z tamtej epoki. Później doczekaliśmy się niepodległej Polski i ten rozwój ciągle mi imponował. KPN chciał tych zmian i demokracji.
Wiele osób z Konfederacji Polski Niepodległej do dzisiaj funkcjonuje w PO. Nie jestem jak chorągiewka. Platforma Obywatelska wydawała mi się też najrozsądniejszą opcją polityczną. Na naszym terenie chcę działać dobrze dla społeczeństwa, promować gminę i region.
- A co sądzisz o zmianie ordynacji wyborczej, o którą walczy obecnie Paweł Kukiz?
- Jestem zdecydowanym zwolennikiem jednomandatowych okręgów wyborczych. Osoba, idąca na wybory, będzie wiedziała, że głosuje na osobę, którą zna. A nawet, jeśli nie zna, to może poznać, patrząc na jej strukturę programową czy osiągnięcia. W obecnej chwili głosujemy na daną partię, nie znając nikogo na liście, więc automatycznie skreślamy osobę na 1 lub 2 miejscu. Osoby na niższych pozycjach pracują na wynik tych, którzy są wyżej. Jestem zdecydowanie za zmianą i myślę, że większość społeczeństwa ma podobne zdanie. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Rozmowy TP
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze