Artykuły
Aleksander Devosges-Cuber: Z wielkiego świata na grunt lokalny (cz.2)
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 22 - Sierpień 2012r. , godz.: 11:17
Pierwszą część wywiadu przeczytać można [[TUTAJ]]
- Jak, twoim zdaniem, powinien zostać zagospodarowany zamek w Głogówku? Gdybyś to ty miał decydować...
- Połowa zamku powinna być przeznaczona na działalność usługową, typu baza hotelowo-restauracyjna. Wydaje mi się, że stworzenie takiego czegoś nie byłoby większym problemem. Myślę, że taka działalność dobrze współgrałaby z projektem Akademii Beethovenowskiej. Gdyby to ode mnie zależało, starałbym się jak najwięcej rozmawiać z firmami, mającymi doświadczenie w adaptacji tego typu obiektów. Poza tym, mamy w tej chwili dobre relacje z potomkami Oppersdorffów i cieszyłbym się, gdyby stali się naszymi stałymi bywalcami, choćby poprzez imprezy, organizowane na zamku.
- Są jeszcze w Głogówku jakieś obszary niezagospodarowane, jeśli chodzi o historię, kulturę?
- Dobrze by było upamiętnić postać Jana Cybisa, ponieważ została ona zapomniana na naszym podwórku. To wielki twórca, może uda się kiedyś umieścić jego nazwisko w widocznym miejscu i kontekście. Ale tak naprawdę - to nie jest mój zakres obowiązków, nie ja nadaję nazwy ulicom, placom czy obiektom. Jesteśmy małym muzeum i należy do nas dbanie o regularne życie kulturalne, aby coś z tzw. wielkiego świata sprowadzać na nasz grunt i współpracować z innymi organami, które umożliwiałyby promowanie głogóweckiego dziedzictwa.
Poza tym - praca badawcza, tym też się zajmujemy. Mamy trochę publikacji na temat Głogówka, tych dawnych, a także nowszych - chodzi o roczniki "Ziemia Głogówecka", artykuły pisane często bezinteresownie. Dzięki temu jesteśmy w stanie rozszerzać wiedzę na temat mieszkańców - przedwojennych, powojennych; opisujemy pewnego rodzaju wydarzenia historyczne, zabytki, w oparciu o kwerendy archiwalne, bibliograficzne. Umożliwia to szersze spojrzenie na problem.
Oprócz tego bierzemy udział w projektach, które, mam nadzieję, uda nam się teraz zakończyć. Realizujemy teraz kolejny, na który dostaliśmy dotację z ministerstwa w tym roku - tworzymy szlak malarstwa barokowego, na wzór "Szlaku Jakubowego" do Composteli czy wielkich szlaków cysterskich, które w tej chwili tworzą się w Europie. Pierwszy odcinek naszego szlaku nazwaliśmy imieniem Sebastiniego, w tym roku powstanie 10 stacji malarstwa barokowego. Chodzi o najciekawsze zabytki malarskie, np. obrazy ołtarzowe, które znajdują się nie tylko w kościołach miejskich, ale również wiejskich.
Chcemy przede wszystkim udokumentować i opisać właśnie te obrazy (często nie mają one autorstwa i nie wiadomo, co właściwie przedstawiają), a także uwrażliwić na nie zarówno mieszkańców danej miejscowości jak i jej gospodarzy (mam tu na myśli księży i samorządy); chcemy stworzyć coś w rodzaju turystyki związanej z historią i sztuką, byłoby to odwiedzanie miejsc, w których znajdują się ciekawe pod względem malarskim obiekty. Zwiedzający dostaliby za darmo ulotki mówiące o tym, kto był artystą, kto fundatorem, kiedy dzieło powstało, co to za obraz czy jakie to miejsce. Cały projekt realizowany jest w oparciu o wystawy. Jedna z nich odbędzie się w Głogówku na początku listopada. Naszym partnerem w tym projekcie jest Uniwersytet Wrocławski, fundacja "Edukacja Dla Demokracji" z Warszawy (projekt będzie oparty o warsztaty i spotkania edukacyjne), partnerem jest też Muzeum Diecezjalne w Opolu, które obchodzi w tym roku swoje dwudziestolecie.
Odcinek, który w tym roku rozpoczynamy obejmuje: Solec, Łącznik, Kujawy, Głogówek, Mochów, Pomorzowice, Głubczyce, Kietrz. Pierwszy odcinek uwzględnia więc powiaty prudnicki i głubczycki.
W drugim projekcie to my z kolei jesteśmy partnerami Fundacji Edukacja Dla Demokracji. To byłyby szlaki muzyczne, kulturowe, związane z kompozytorami XVIII-wiecznymi. Dobre jest to, że wszystkie te szlaki wpisywane są przez UNESCO na listę szlaków kulturowych. Mamy nadzieję, że zainteresujemy tymi atrakcjami nie tylko mieszkańców Głogówka, lecz również turystów. Te szlaki znajdują się poza głównymi drogami komunikacyjnymi. Czasem wystarczy trochę zjechać z trasy, żeby zobaczyć coś ciekawego. Mamy zgodę gospodarzy tych obiektów.
Dzięki subwencji jesteśmy w stanie prowadzić prace badawcze, aby to wszystko sprawdzić i zweryfikować dotychczasową wiedzę. Np. w Głogówku, w kościele świętego Bartłomieja mamy na ołtarzu głównym obraz, który według jednych źródeł namalowany został przez Sebastiniego, a według innych przez Willmanna. Okazuje się, że ani przez jednego, ani przez drugiego. Jesteśmy w toku badań nad autorstwem. Chodzi o to, żeby prace posuwały się do przodu i żebyśmy jak najwięcej wiedzieli na temat naszych zabytków.
- Próbujecie współdziałać z lokalnymi organizacjami nastawionymi na historię, np. bractwem "Sorontar", fundacją "Glogovia", joannitami z Solca czy ekipą z Chrzelic? W okolicy sporo jest osób zainteresowanych histori.
- Jeśli chodzi o bractwo "Sorontar", ciężko powiedzieć, żebyśmy współpracowali. Oni wcześniej działali bardziej w stronę RPG, ale w ostatnim czasie idą też np. w stronę sztuki, więc mówiłem Dominikowi Wawrzyniakowi z bractwa, że na tej płaszczyźnie możemy współpracować. A jeśli chodzi o fantastykę, to oczywiście można pomagać sobie w razie czego, ale jako taka współpraca na razie nie zaistniała.
Co do Chrzelic czy Solca - nie są to tereny naszej gminy, więc trudno znaleźć tu nić porozumienia. Dotąd zwykle podejmowaliśmy współpracę, która wiązała się z pokazaniem naszego dziedzictwa. Pracujemy teraz nad projektem dotyczącym Oppersdorffa. Otóż, nasz wybitny mecenas, po śmierci swojej pierwszej i drugiej żony, ku ich pamięci napisał panegiryki, poświęcił im swoje emblematyczne poematy, które wsparte były alegorycznymi ilustracjami. Te księgi emblematyczne nigdy nie zostały opracowane. Mamy w tej chwili ich kopie: jedną z Uniwersytetu Wrocławskiego, drugą z Biblioteki Śląskiej w Katowicach, opracowujemy właśnie te dwa tomy, przy współpracy z Uniwersytetem Wrocławskim i Fundacją Kultury i Nauki Na Śląsku (z Opola).
Są to księgi w języku łacińskim, więc tłumaczenie robi pani prof. Joanna Roztropowicz, wybitna specjalistka jeśli chodzi o kulturę śródziemnomorską i język łaciński. Robi nie tylko tłumaczenia, ale również analizę literacką tekstów, natomiast dr Piotr Oszczanowski i dr Agnieszka Seidel-Grzesińska wykonują analizę ikonograficzną tych ilustracji. Każda z ksiąg liczy około 45-47 poematów i - jak to z emblematami bywa - tekst łączy się z ilustracją i jest to bardzo trudne do opracowania. Planujemy wydać te tomy, co będzie początkiem nowej serii wydawniczej "Emblematy Śląskie" pod patronatem muzeum. Chcemy w ten sposób docenić najwybitniejsze dzieła emblematyczne, które powstały na Śląsku w XVI, XVII wieku.
W tym roku złożyliśmy projekt do Instytutu Książki w celu pozyskania pieniędzy na druk; niestety mieliśmy za mało punktów, więc będziemy starali się znowu, w listopadzie, kiedy odbędzie się kolejny nabór na dotacje. Cały materiał jest od dwóch lat opracowany, teraz zostało tylko wydanie tego.
Jeśli chodzi o muzeum, zapomniałem wspomnieć o Festiwalu Beethovenowskim, który organizuje muzeum, w tym roku dopiero się odbędzie - na początku października. Koncerty będą odbywały się w obserwatorium astronomicznym przy klasztorze franciszkanów. Sala trochę ogranicza warunki odbioru muzycznego, ale cieszymy się, że na ten czas mamy chociaż to. Mam nadzieję, że jak wyremontujemy chociaż jedną część zamku, wrócimy tam do sali Beethovena - koncerty będą odbywały się wówczas w pomieszczeniu dawnej biblioteki.
- A tak z innej beczki: zajmujesz się też witrażownictwem...
- Zajmuję się tym cały czas, mam pracownię witraży i robię je na zamówienie, 80% zleceń idzie do kościołów. Dziadek był witrażystą, ojciec i ja także. W muzeum pracuję w pełnym wymiarze godzin, natomiast wieczorami jestem w warsztacie. Mój ojciec był u mnie zatrudniony, on w zasadzie pilnował tego wszystkiego, ale niedługo przechodzi na emeryturę. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Rozmowy TP
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze