Artykuły
Aleksander Devosges-Cuber: Nie wyobrażam sobie naszego muzeum bez zamku
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Czwartek, 16 - Sierpień 2012r. , godz.: 09:25
Muzeum Regionalne w Głogówku przygotowuje się do remontu części pomieszczeń. W planach stworzenie nowych ekspozycji, także multimedialnych, związanych z historią miasta i osobami, które ją tworzyły. W międzyczasie ważą się losy niszczejącego, głogóweckiego zamku. O tych sprawach rozmawiamy z Aleksandrem Devosges-Cuberem, dyrektorem Muzeum Regionalnego w Głogówku.
- Szykowany jest remont muzeum. Jakie części budynku obejmie?
- W 2009 roku zrobiliśmy wieżę, a w 2011 dostaliśmy subwencję z gminy na odremontowanie dachu, bo strasznie przeciekał; wymieniliśmy wtedy strop i zaadaptowaliśmy całe poddasze - odbywają się tam lekcje muzealne i kameralne spotkania; brakło natomiast pieniędzy, żeby wyremontować całość.
Zostaliśmy wpisani przez wojewódzkiego konserwatora zabytków na listę obiektów, które zobowiązane są do założenia monitoringu przeciwpożarowego. Trzeba zamontować specjalne czujniki. Na razie nie możemy więc w pełni korzystać z tego obiektu. Staraliśmy się w zeszłym roku o dotację z ministerstwa na rok bieżący - chodziło o dość dużą sumę, ale niestety nie udało się, zabrakło nam punktów. Więc złożyliśmy kolejny projekt (ostatni przewidziany w tym roku) i tym razem udało się uzyskać pieniądze; mamy wkład własny zabezpieczony z miasta, chcemy skończyć całe pierwsze piętro, wymienić okna, wykonać wszystkie monitoringi, podłączyć instalacje przeciwpożarowe, zrobić podłogi, okna, elewację, ogrzewanie.
Jeśli chodzi o wyposażenie, nie mamy tego dużo - tylko listwy wystawowe i oświetlenie. Natomiast w kwestii gablot i różnych mebli - będę starał się w tym roku napisać kolejny projekt. Idziemy małymi kroczkami, ale do przodu. Chcemy zakończyć ten budynek, żeby jako tako wyglądał.
- Są też plany odnośnie multimediów...
- Chciałbym stworzyć interdyscyplinarne i interaktywne wystawy. Nie chodzi więc tylko o gabloty, ale również o ich podświetlenie. Chciałbym, żebyśmy z jednego tematu przechodzili w drugi. Taki typ muzeum lokalnego trudno jest zagospodarować, bo chciałoby się pokazać dużo historii, a nieraz brakuje eksponatów. Sporo trzeba uzupełnić, choćby w kwestii rekwizytów; ale przede wszystkim chcemy wykorzystać to, co mamy tutaj, nie posiadamy przecież dużej powierzchni wystawienniczej. Planujemy też stworzyć kącik dla dzieci, dotyczący historii Głogówka.
Niekiedy trudno nam działać, bo gramy w niewielkim składzie, dwie panie są tutaj do pomocy, w niepełnym wymiarze czasowym. Oficjalnie każdy dział zbioru powinien posiadać swojego opiekuna naukowego. Jeśli jest to dział archeologiczny - należałoby mieć archeologa na etacie; jeżeli historyczny - to historyka. Wszystko rozbija się o pieniądze.
- A jak na dzień dzisiejszy wygląda sprawa z zamkiem? Czy każdy może go zwiedzić, gdyby się umówił, poprzez muzeum?
- Oficjalnie nie mamy pozwolenia na zwiedzanie zamku. Ostatnimi czasy był on własnością prywatną. Wiem, że nieoficjalnie działają stróże, którzy wpuszczają chętnych na teren obiektu, ale znajduje się to poza naszą jurysdykcją. Pan Majcherowski (właściciel zabytku - przyp. red.) proponował kiedyś zrobienie czegoś w rodzaju szlaku przez zamek. Tylko, że jest pewien problem - trzeba mieć kasę fiskalną, sprzedawać bilety...
Moim marzeniem jest oczywiście powrót do zamku, nie wyobrażam sobie naszego muzeum bez niego. Etnografię i historię lokalną można prezentować jako dodatek, skierowany do mieszkańców i dokumentujący przeszłość, natomiast najważniejsze jest pokazanie tego, co w regionie unikatowe. Mamy zamek i Oppersdorffów - była to w końcu jedna z najbardziej znaczących rodzin w języku i kulturze Górnego Śląska. W Głogówku mamy również wydarzenia beethovenowskie, które powinny znaleźć swoje miejsce na zamku, na salach ekspozycyjnych. Chodzi też oczywiście o wątki Jana Kazimierza, można je rozbudować o Władysława IV Wazę, Jana III Sobieskiego; ważne jest podkreślenie relacji z polską Koroną. Mamy tego oczywiście wiele więcej i można dużo, dużo zrobić. Marzy mi się, żeby wróciła tu twórczość Jana Cybisa, chociażby na zasadzie depozytu. Na bazie współpracy z Muzeum Śląska Opolskiego moglibyśmy wystawiać tutaj dzieła tego artysty. Zwykle na własnym podwórku najtrudniej prezentować dorobek swoich dzieci, ale Jan Cybis jest jedną z czołowych postaci malarstwa XX wieku w Polsce, więc powinniśmy się szczycić tym artystą.
A mamy też innych twórców: Karla Neumanna - jednego z czołowych impresjonistów, pochodzących ze Śląska (urodził się w Głogówku); w tej chwili różne muzea górnośląskie zaczynają bić się o jego obrazy; śledzę to na aukcjach internetowych i widzę, że te dzieła zaczynają uzyskiwać naprawdę duże kwoty. Mamy innych twórców związanych z Głogówkiem, np. Emila Johanna Lauffera, Franciszka Antoniego Sebastiniego. Podczas remontu poddasza, gdy wymienialiśmy strop, okazało się, że pomiędzy belkowaniami znajdują się malowane przez Sebastiniego przedstawienia świętych patronów (na blasze), które pierwotnie zdobiły elewację tej kamienicy. Poddano je pracom konserwacyjnym, może kiedyś będą u nas prezentowane. Trochę tego jest. Ale pewnych kosztów nie przezwyciężymy; trudno zrobić to w jednym roku budżetowym. Ale chodzi o to, żeby powoli iść w odpowiednim kierunku.
W projekcie, z którego dostaliśmy ostatnio dotację na remont, wyszczególniliśmy również to, że w odnowionej części chcemy stworzyć wystawę poświęconą literaturze i prasie głogóweckiej; wyeksponowalibyśmy starodruki. Odkąd pracuję w muzeum, staram się tworzyć bazę literatury i prasy głogóweckiej, chodzi także o postać zdigitalizowaną, albo zapisaną w postaci pdf-u. Wszystkie tytuły prasowe, które przed wojną wychodziły - i w XIX i w XX wieku. Chciałbym, aby istniała tu baza - dla każdego studenta historii czy badacza lokalnego.
- A na chwilę obecną, gdyby ktoś chciał - może dostać się do tych zbiorów?
- Tak, nie ma problemu, wystarczy, że się skontaktuje. Wszystko jest albo w szafie, albo w laptopie.
- Wspominałeś kiedyś, że jeśli chodzi o zarządzanie muzeum, ciągle jest pod górkę. Na czym to polega?
- Chciałbym, żeby to wszystko zmieniało się szybciej, żeby status muzeum został przywrócony. Dobrze by było, gdyby ta instytucja stała się partnerem do różnych projektów - międzymuzealnych, międzynarodowych. Można by było tworzyć wystawy z Czechami, także w zamkach i muzeach po ich stronie granicy. Byłoby to głównie związane z Oppersdorffami. Jesteśmy w tej chwili instytucją podlegającą pod Urząd Miejski, a bezpośrednio pod Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury w Głogówku. To zawsze ogranicza pole działania. Z czasem jednak pełny status byłby potrzebny. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Rozmowy TP
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze