Artykuły
Walka z wiatrakami: Orzeczenie sądu na korzyść gminy
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 8 - Sierpień 2012r. , godz.: 09:51
Spór wiatrakowy na terenie gminy Biała doczekał się rozprawy w sądzie drugiej instancji. Zanosiło się, że na orzeczenie jeszcze sobie poczekamy. Tymczasem, sprawa jest już rozstrzygnięta. Na korzyść gminy.
Przypomnijmy. Spór rozegrał się między gminą Biała a jednym z mieszkańców wsi Browiniec Polski, który założył sprawę (początkowo w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym), gdyż nie podobały mu się warunki, na jakich powstać mają farmy wiatrowe na terenie wsi Rostkowice, Wilków i Nowy Browiniec. Mężczyzna występował przed sądem indywidualnie, choć za jego plecami stała liczna grupa niezadowolonych.
Między studium uwarunkowań a planem miejscowym
Podkreślali, że wiatraki będą wyższe niż zapowiadano (nie 150, lecz 170 m), że mapa, będąca częścią miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego została przedstawiona w skali 1:2000, nie zaś 1:1000; przeciwnikom nie podobało się także zbyt bliskie sąsiedztwo wiatraków z zabudowaniami wsi (około 500 m, nie zaś 2000 m).
Jednym słowem: parametry zawarte w miejscowym planie nie pokrywają się z tym, co zapisane zostało w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Drugi z wymienionych nie jest wprawdzie aktem prawa miejscowego, lecz stanowi dokument na podstawie którego ustalany jest plan miejscowy.
Przeciwnicy wiatraków (na tych zasadach, nie zaś generalnie) zaznaczają również, że kiedy projekt zagospodarowania znajdował się jeszcze na etapie społecznych konsultacji, mieszkańcom wsi nie dano wystarczającej szansy na zapoznanie się z jego treścią. Oponenci twierdzą, że doszło do zaniedbań ze strony gminy, które zaburzyły przepływ informacji, w związku z czym mieszkańcy trzech wymienionych wcześniej wsi dowiedzieli się dopiero po fakcie, na jakiej zasadzie będą budowane farmy wiatrowe.
Pierwszą bitwę udało się wygrać
Wiatrakowi przeciwnicy poddali też w wątpliwość rzetelność przeprowadzonych badań wpływu na środowisko, jako, że zbyt dużą rolę odgrywał w nich sam inwestor, w którego interesie było, aby badania te wypadły jak najlepiej.
Poza tym, osoba, która wniosła sprawę do sądu, podkreślała, że tereny pod inwestycje wiatrakowe zazębiają się z obszarem jego działki, a jako że jest to ziemia klasy I-III należałoby zwrócić się do ministerstwa rolnictwa z wnioskiem o odrolnienie gruntów.
10 stycznia bieżącego roku sprawa wyjaśniła się przed opolskim sądem pierwszej instancji. Gmina przegrała i zobowiązana została do odstąpienia od wykonania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Nie poddając się jednak, przedstawiciele samorządu złożyli skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego, powołując jednocześnie prawników z zewnątrz.
Niewystarczające uzasadnienie
W wywiadzie dla "Tygodnika Prudnickiego" przewodniczący bialskiej rady miejskiej Robert Roden zapowiadał, że problemy mogą przeciągnąć się nawet półtora roku. Zobaczymy. Póki co, sprawa w NSA doczekała się finału (po pół roku). To jednak nie koniec całego zamieszania. Kolejnym etapem jest powrót sprawy do Opola, do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, gdyż musi być ona ponownie rozpatrzona.
Według sądu wyższej instancji, decyzje, które zapadły na niższym szczeblu nie miały wystarczającego uzasadnienia dowodowego. Przede wszystkim NSA podważył ścisły związek między studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego a miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Sąd dopuszcza różnice między nimi, jeśli mają wystarczające uzasadnienie proceduralne. A jego zdaniem mają. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze