Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 4 - Lipiec 2012r. , godz.: 10:46
KOMENTARZ
No to sobie poczekamy
[[autor]]ANDRZEJ DEREŃ[[/autor]]
Przyjmuje się, że zespół ratownictwa medycznego powinien dotrzeć na miejsce zdarzenia w czasie 8 minut w mieście i w czasie 15 minut poza miastem. Czas ten jest liczony oczywiście od momentu przyjęcia wezwania przez dyspozytora medycznego - pisze Grzegorz Nowak, ratownik medyczny i autor bloga ratowniczy.net. Na innej stronie pisze, że realny czas dojazdu karetki do poszkodowanego to 10-15 min. W lutym media poinformowały o decyzji wojewody mazowieckiego, który chcąc skrócić czas dojazdu pomocy medycznej do pacjenta utworzył pięć kolejnych punktów stacjonowania karetek w swoim województwie. Czytam te informacje, a potem spoglądam na przypadek z Łąki Prudnickiej i czegoś tu nie rozumiem. Dlaczego do pomocy nie skierowano karetki z Głuchołaz tylko z Głogówka? Odległość zdecydowanie mniejsza, poza tym omija się zatłoczone centrum Prudnika. Czyżby w Głuchołazach też pojazd był w terenie? A może dyspozytor z Nysy nie potrafił właściwie wybrać ekipy ratowniczej i nie orientuje się jak wygląda obecnie sytuacja na drogach powiatu prudnickiego? Przecież celem niedawnych zmian w systemie obsługi ratownictwa w województwie, sprowadzających się do ograniczenia liczby dyspozytorni, miało być usprawnienie jej działania (m.in. stracić miały na znaczeniu granice powiatu), a nie spowodowanie, że poszkodowany musi czekać na pomoc medyczną od medyków, a nie strażaków (chwała im, że przyjechali!), KILKADZIESIĄT MINUT. I to niemal u granic miasta powiatowego! Obecnie w zespole ratowniczym lekarz nie musi być obecny, za niedługo okaże się, że i kwalifikowani ratownicy też nie są potrzebni i wystarczy strażak albo policjant. Trwożę się, bo fachowej pomocy mogę kiedyś ja potrzebować.