Artykuły
Z sądu: Nie zamierzałem nikogo oszukać
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Wtorek, 19 - Czerwiec 2012r. , godz.: 02:38
Przed Sądem Rejonowym w Prudniku toczy się proces byłego urzędnika Starostwa Powiatowego oskarżonego o oszustwa.
42-letni Waldemar J., bo o nim mowa, zarzucanych przestępstw miał się dopuścić w pierwszej połowie 2010 roku, kiedy był inspektorem w Wydziale Programów Rozwojowych, Integracji Europejskiej i Promocji Powiatu, a następnie powiatowym rzecznikiem konsumentów. Sprawa ujrzała światło dzienne niemal rok później, po tym gdy na policji wpłynęło zgłoszenie o płatnej protekcji. Składający zawiadomienie mężczyzna zeznał, że padł ofiarą J., gdy starał się o dotację unijną na uruchomienie działalności gospodarczej.
- Waldemar J. zaproponował mi, że może za mnie napisać wniosek, ale za 4 tys. zł. Zaznaczył, że pieniądze na ten cel bierze nieoficjalnie. Zapewniał przy tym, że w terminie do 60 dni od złożenia wniosku, czyli do końca lipca 2010 roku w Internecie zamieszczona zostanie lista z nazwiskami osób, których wnioski o dotacje zostały rozpatrzone pozytywnie.
Bardzo istotnym elementem aby mnie do jego propozycji przekonać było to, że stwierdził, iż ma bardzo dobre znajomości w Opolskim Centrum Rozwoju Gospodarki (jednostka dysponująca środkami publicznymi - red.), gdyż zna zatrudnionego tam Piotra D., który w przeszłości przez okres 8 lat pracował w starostwie i był kiedyś jego przełożonym i jest w stanie zatwierdzić pozytywnie wszystko, co on napisze. Zaznaczył, że wcześniej napisał pięć wniosków i przede wszystkim dzięki jego znajomości wszystkie zostały rozpatrzone pozytywnie.
Gdy minął termin, o którym mówił J., a w Internecie nie pojawiła się długo wyczekiwana lista, jeden z pięciu poszkodowanych skierował do OCRG pisemne zapytanie w tej sprawie, na które uzyskał informację, że wniosek na jego nazwisko w ogóle nie wpłynął.
- Kiedy okazało się, że to wszystko nieprawda, staraliśmy się odzyskać pieniądze. Pan J. powiedział, że nie trafiliśmy na leszcza i tych pieniędzy tak szybko nie odzyskamy, albo w ogóle nie odzyskamy. Wielokrotnie żądaliśmy rozmawiając z nim zwrotu gotówki, ale on nas tylko zwodził. Dopiero gdy swoich roszczeń dochodziliśmy za pośrednictwem adwokata, wtedy oddał nam wszystkim po 4 tys. zł, płacąc każdemu na wskazane przez nas konto w dwóch ratach. Pomimo zwrotu tych pieniędzy czuję się przez niego oszukany i pokrzywdzony. Straciłem 10 miesięcy...
J. nie przyznaje się do winy. W postępowaniu przygotowawczym, jak i już przed sądem wyjaśnił, że nie zamierzał nikogo oszukać, a cała sytuacja to wynik zwłoki w sporządzeniu wniosków i ich złożenia w terminie, spowodowanej problemami rodzinnymi.
- Przyznaję, że posunąłem się do kłamstwa wobec pokrzywdzonych, bo przestraszyłem się, że mogę ponieść konsekwencje. Uważałem, że jest duża szansa na drugi nabór i wtedy zamierzałem złożyć te wnioski.
J. zaprzeczył też, jakoby powoływał się na jakiekolwiek wpływy. Oświadczył, że wnioski pisał po godzinach pracy, a z zysków czerpanych z tego tytułu rozliczał się z fiskusem.
- Waldemara J. znam jeszcze z okresu dzieciństwa, a w okresie późniejszym, gdy pracowałem w starostwie na stanowisku naczelnika Wydziału Programów Rozwojowych pan J. także był pracownikiem tego wydziału i mi podlegał. Kontaktów towarzyskich z nim nie utrzymywałem i nie utrzymuję - zeznał Piotr D. - Pan J. nie rozmawiał ze mną na ten temat i w ogóle się ze mną nie kontaktował. On nie ma prawa powoływać się na moją osobę. Takie powoływanie się na znajomość ze mną stwarza zagrożenie nie tylko dla mojej osoby, ale również całej instytucji. Ja tej sprawy tak bez biegu nie pozostawię.
W trakcie śledztwa funkcjonariusze z Wydziału do Walki z Korupcją Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu przeszukali mieszkanie J., w którym zabezpieczyli komputer oraz notes z notatkami.
- Podejmowane przez oskarżonego działania i zapewnienia świadczą o celowym wprowadzaniu pokrzywdzonych w błąd w celu uzyskania korzyści majątkowej. Oskarżony nie zrobił nic, aby dotrzymać terminów i zobowiązań, a ponadto nie miał wpływu na przydział takich dotacji, na co powoływał się w rozmowach z pokrzywdzonymi - twierdzi prokuratura.
Waldemar J. obecnie pracuje w jednej z państwowych instytucji na terenie Prudnika. Ze starostwa zwolnił się sam, zanim jeszcze zostały mu postawione zarzuty. Grozi mu do 8 lat więzienia. Kolejną rozprawę zaplanowano na 4 lipca. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Sądy, prokuratura, wyroki
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze