Artykuły
Sąd: Wina Adama i Wojciecha M. nie budzi żadnych wątpliwości
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Wtorek, 19 - Czerwiec 2012r. , godz.: 02:25
Strażnik miejski i jego krewki syn dopuścili się zarzucanych im przestępstw - tak orzekł prudnicki Sąd Rejonowy. Ale skazany został tylko jeden z mężczyzn.
W ocenie sądu wina oskarżonych nie budzi żadnych wątpliwości. Sąd czyniąc ustalenia faktyczne oparł się przede wszystkim na zeznaniach funkcjonariuszy policji, nie tylko tych pokrzywdzonych, ale i pozostałych, jak również świadków - pracowników szpitala w Głuchołazach, którzy to świadkowie są już zupełnie bezstronni w niniejszej sprawie, a którzy w sposób dosyć obrazowy opisali fragment zdarzenia objętego tym postępowaniem. Na podstawie tych dowodów oraz opinii wydanych przez powołanych w sprawie biegłych z zakresu medycyny sądowej oraz biegłego psychiatry sąd uznał, że oskarżeni dopuścili się zarzucanych im czynów - uzasadnia wyrok sędzia Tomasz Ebel.
Wojciechowi M. sąd wymierzył łączną karę 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na okres próby lat 2. W świetle zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego ustalono, iż w początkowej fazie zajścia mającego miejsce 9 października zeszłego roku przed lokalem weselnym w Pokrzywnej 24-latek znieważył interweniujących policjantów.
- Zaczął ich wulgarnie wyzywać. Konsekwencją tego zachowania było później naruszenie nietykalności przez oskarżonego u funkcjonariusza Tomasza M. - chodzi o uderzenie ręką w głowę. Kiedy funkcjonariusze przystąpili do obezwładniania oskarżonego, ten zaczął się szarpać, szarpał policjantów za umundurowanie, a ponadto w trakcie umieszczania go w radiowozie kopnął funkcjonariusz Beatę R., która uderzając częścią potyliczną głowy w drzwi radiowozu doznała obrażeń ciała w postaci wstrząsu mózgu, a obrażenia te naruszyły u niej prawidłową czynność narządu ciała, tj. mózgowia, na okres powyżej dni 7 - kontynuuje sędzia Ebel.
Po przewiezieniu Wojciecha M. na komisariat w Głuchołazach mężczyzna dopuścił się kolejnych przestępstw polegających na znieważaniu policjantów poprzez plucie na nich i wyzywanie ich słowami wulgarnymi oraz zmuszaniu tychże policjantów do zaniechania prawnej czynności służbowej.
- Jeżeli chodzi o zachowanie oskarżonego w szpitalu w Głuchołazach, dopuścił się on czynnej napaści na funkcjonariusza Roberta Ł.
Ogłoszony w środę wyrok młody prudniczanin przyjął kręcąc przecząco głową.
- Sąd uznał, że zasadne będzie wymierzenie kary jednak pozbawienia wolności, pomimo iż przepisy pozwalały na wymierzenie oskarżonemu kary o charakterze majątkowym. Podejście oskarżonego do organów ścigania, do instytucji państwowych jest takie, że powinno było spotkać się ze znacznie surowszą represją - podkreśla sędzia Ebel. - W związku z tym, iż oskarżony był karany jedynie za czyn w sumie błahy - za posiadanie środków odurzających, sąd uznał, iż wymierzenie mu kary pozbawienia wolności w zawieszeniu na okres minimalnej próby 2 lat należycie wdroży go do przestrzegania porządku prawnego, sama sytuacja w ocenie sądu już dla oskarżonego była pewną nauczką.
Wszystko wskazuje na to, że to nie koniec problemów Wojciecha M. w tej sprawie. Poszkodowana policjantka zapowiedziała bowiem, że będzie wnosić o zadośćuczynienie za uszczerbek na zdrowiu od młodszego z oskarżonych.
Wobec 55-letniego Adama M., prudnickiego strażnika miejskiego, któremu prokuratura zarzuciła stosowanie gróźb pod adresem policjantów i zmuszanie ich do zaniechania prawnej czynności służbowej w trakcie zatrzymywania swojego syna, sąd okazał się litościwy, warunkowo umarzając toczące się przeciwko niemu postępowanie na okres próby jednego roku.
- Mając na względzie, że oskarżony ma ustabilizowaną sytuację życiową, posiada pozytywną opinię w miejscu swojej pracy oraz fakt jego uprzedniej niekaralności, jak i okoliczności związane z samym popełnieniem czynu - właściwie to funkcjonariusze przybyli na miejsce, aby to jemu udzielić pomocy w związku z zachowaniem swojego syna, sąd uznał, że wina i stopień społecznej szkodliwości zarzucanego oskarżonemu czynu nie są znaczne, a przy spełnieniu pozostałych przesłanek, tj. pozytywnej prognozy kryminologicznej i, o czym sąd już wspomniał, uprzedniej niekaralności, winien on skorzystać z dobrodziejstwa instytucji warunkowego umorzenia postępowania. Niemniej, aby oskarżony w sposób realny poniósł konsekwencje swojego zachowania, sąd orzekł świadczenie pieniężne na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej w kwocie 500 zł.
Obrońca oskarżonych wnosił o warunkowe umorzenie postępowania wobec obu swoich klientów.
- Przecież nic wielkiego się nie stało. Istotną okolicznością łagodzącą jest to, że zwykle na weselu się pije. Funkcjonariusze powinni byli mieć to na uwadze i łagodniej przeprowadzić interwencję. Pan Adam M. w przypadku wyroku skazującego straci pracę, a jest on wzorowym pracownikiem. Taki wyrok nie pasowałby też do dotychczasowej linii życiowej Wojciecha M. - argumentował mec. Jacek Magacz.
Oskarżyciel publiczny żądał kar więzienia: dla Wojciecha M. 8 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata, dla Adama M. 3 miesięcy w zawieszeniu na 2 lata.
- Adam M., który sam na co dzień korzysta z ochrony prawnej, powinien wiedzieć, jak się zachować poza służbą. Powinien zachować się lepiej niż przeciętny obywatel! - zauważył prokuratur Klaudiusz Juchniewicz.
Na razie nie wiadomo, czy strony procesu będą wnosić apelację.
Burmistrz Franciszek Fejdych, który zawiesił Adama M. w pełnieniu obowiązków służbowych nie chce komentować sprawy do czasu uprawomocnienia się wyroku. Nie chce też spekulować, czy jeżeli przepisy prawa pozwolą mu na przywrócenia M. do pracy w Straży Miejskiej będzie w ogóle rozważał rozwiązanie z nim umowy, jako że orzeczeniem sądu wina oskarżonego nie budzi tutaj żadnej wątpliwości.
Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Sądy, prokuratura, wyroki
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze