Artykuły
Władze bezradne wobec "Bonanzy": I tak nic mi nie zrobicie!
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 13 - Czerwiec 2012r. , godz.: 10:31
Ekscesom Ewy S. nie ma końca, praktycznie każdy dzień przynosi nowe wybryki. Nic więc dziwnego, że prudniczanie żyją w ciągłym strachu, mając świadomość, iż chora psychicznie kobieta jest zdolna posunąć się do najgorszego...
Zakłóca ład i porządek. Zaczepia ludzi i żąda od nich wydania pieniędzy. Pije alkohol, załatwia swoje potrzeby fizjologiczne i używa słów wulgarnych w miejscu publicznym. Pluje klientom do kufli z piwem w restauracji - to przykładowe zgłoszenia, które prudnicka policja przyjęła na Ewę S. tylko końcem zeszłego miesiąca.
Funkcjonariusze musieli interweniować także, gdy problematyczna mieszkanka rozebrała się do naga (!) w poczekalni jednej z placówek medycznych w Prudniku, a następnie szła przez centrum miasta w samych butach. Gorszące sceny 47-latka regularnie funduje również swoim sąsiadom.
- Dwa dni temu goła biegała po podwórku. Później widziałam ją, jak siedziała na trawniku, mając na sobie tylko rozpięty płaszcz, i w ohydny sposób dotykała się po intymnych częściach ciała. Wokół niej bawiło się kupę dzieci. Chyba była pijana, bo okropnie wymiotowała. To straszne, co ona tutaj wyrabia - łapie się za głowę jedna z lokatorek budynku socjalnego przy ulicy Chrobrego. - Chodzi z nożem, podpala mieszkania, grozi i wyzywa nas od najgorszych - wylicza rozmówczyni "TP". - Gdybym miała dokąd się wyprowadzić, to już dawno bym to zrobiła - dodaje.
Największy strach sąsiedzi przeżywają nocą, kiedy S. dobija się do ich mieszkań.
- Gdy nie chciałem jej otworzyć, to zaczęła krzyczeć: "Otwieraj, kur.., te pier... drzwi, bo je rozwalę", po czym zaczęła kopać nogami w dół drzwi, wybijając w nich otwór o średnicy 50 na 60 cm. Do mieszkania jednak nie weszła, gdyż zamek nie wyłamał się - zeznał starszy mężczyzna, który z trudem, ale jednak zebrał w sobie na tyle odwagi, by zawiadomić policję.
Sąd za ten wybryk wymierzył S. grzywnę, której jednak, podobnie jak wielu innych, nigdy nie uiściła. Skończyło się na dziesięciu dniach aresztu.
Zgłaszający oświadczył nadto, że jego uciążliwa sąsiadka często przychodzi do niego, otwiera lodówkę, bierze coś do jedzenia, albo papierosa ze stołu, i wychodzi, jakby była u siebie. Większość współlokatorów boi się jej i nie zwraca uwagi na podobne zachowanie, które jest nagminne.
- Jak ja jej nie otworzę drzwi, a wali do mnie nawet o trzeciej w nocy, to w złości odda mocz lub, co gorsza, wypróżni się na moją wycieraczkę. Taka z niej wstrętna s... - skarży się kolejna lokatorka.
Lęk przed S. czują też przechodnie.
- Będąc pomiędzy wejściem na targowisko a sklepem spożywczym podeszła do mnie znana mi z widzenia kobieta, na którą wołają "Bonanza", gwałtownym ruchem chwyciła mnie za kurtkę na piersiach i krzyczała do mnie: "dawaj, kur..., pieniądze, bo ci zaraz przyper..." - można przeczytać w aktach licznych spraw S.
Poszkodowana stwierdziła także, że ta sama sprawczyni kiedyś siłą zdjęła jej z palców dwa srebrne pierścionki. Inna prudniczanka (urzędniczka) została przez nią spoliczkowana na środku ruchliwego traktu. Powód ten sam - nie dała jej paru złotych.
S. terroryzuje też ekspedientki.
- Ty kur..., suko, ja ci zęby powybijam, wpier... ci, ja cię załatwię! - krzyczała do mnie wymachując trzonkiem od miotły - to już zeznania napadniętej sprzedawczyni.
Gdy wystraszona sklepowa odsunęła się od lady, S. chwyciła za paczkę papierosów i wybiegła ze sklepu, "rzucając" na odchodne jeszcze kilka "k...".
Do innego punktu handlowego przyszła "tylko" posiedzieć.
- Była brudna, miała zakrwawioną twarz. Usiadła boso na grzejniku, obok rozłożyła swoje rzeczy i wyciągnęła bułki. Sama podgłośniała sobie znajdujące się w sklepie radio. W pewnym momencie zaczęła zaczepiać klientów. Tych, którzy nie chcieli jej dać pieniędzy, wyzywała nieprzyzwoitymi słowami.
Sklep opuściła dopiero po interwencji policjantów, po których zadzwonił jeden z zaatakowanych klientów.
S. utrzymuje, że nie kradnie.
- Dałabym sobie rękę obciąć, że mówię prawdę. Nie mam nic na sumieniu, najwyżej mandarynkę, żeby zjeść. Jak nie chcą mi w sklepie czegoś dać, to mówię do sprzedawczyni: kij ci w oko, szczoto ryżowa! I wychodzę.
Z kradzieży S. znana jest również na oddziale psychiatrycznym szpitala w Branicach, gdzie trafia co jakiś czas po poważniejszych incydentach. Według tamtejszego personelu innym pacjentom zabiera m.in. kawę, papierosy i żywność.
S. poznali już także w prudnickim ośrodku zdrowia. Jednego razu, gdy zaczepiała matki z małymi dziećmi, jego prezes zmuszona była wezwać policję.
- Faktycznie była w przychodni w tym dniu, gdyż - jak stwierdziła - chciała iść do dentysty, jednak nie miała książeczki i nie została przyjęta. Nie przyznała się do tego, aby w jakikolwiek sposób zakłócała ład i porządek, twierdząc że wszystkie przebywające tam osoby są popier... - czytamy w policyjnej notatce urzędowej.
- Jak wypiję, to nie pamiętam co robię - tak tłumaczy się najczęściej.
S. czuje się bezkarnie na każdym kroku. Otwarcie mówi, że nie boi się policji.
- Na zwrócenie uwagi, aby nie spożywała alkoholu w miejscu publicznym, odpowiedziała, że ma to w d... Że i tak jej, kur.., nic nie zrobimy. Zachowywała się arogancko i lekceważąco, nie reagowała na polecenia. W dalszym ciągu spożywała alkohol. Podano jej alkosensor, lecz odmówiła użycia - to już treść innej notatki policyjnej.
Po odwiezieniu do domu funkcjonariusze zwykle wystawiają S. wezwanie do stawienia się w rewirze dzielnicowych. Ta jednak odmawia przyjęcia. Oświadcza, że i tak nie przyjdzie.
Ewa S. jest panną, ma dwójkę dzieci (w wieku 19 i 20 lat), które wychowują się w rodzinach zastępczych. Ma dwóch braci i siostrę. Ukończyła specjalną szkołę ogrodniczą. Jak podaje, w życiu przepracowała 2 lata - w fabryce mebli oraz na klatkach schodowych, jako sprzątaczka. Od 20 lat pobiera rentę zdrowotną. Problemy psychiczne - jak twierdzi - zaczęły się u niej w wieku 7 lat, po tym, gdy doznała poważnego urazu głowy w wyniku uderzenia o słup betonowy.
- Wyzywaliśmy faceta "gruby" i uciekaliśmy... Przytomność odzyskałam w szpitalu w Opolu - wspomina.
Kilka lat przesiedziała w więzieniu. Między innymi za włamanie i zdewastowanie sklepu. Zatrzymano ją jak niosła cztery wina. Raz o mało nie zabiła człowieka.
- On chciał mnie poderżnąć. Jak on z nożem do mnie, to ja też - wyjaśniła.
Będąc za kratkami dotkliwie pobiła funkcjonariuszkę służby więziennej, która upomniała ją, żeby nie niszczyła mienia zakładu karnego, a potrafiła nawet wyrwać mocno przytwierdzoną do podłoża muszlę klozetową. Przemocy fizycznej niejednokrotnie używała też wobec współwięźniarek. Kilkakrotnie, już na wolności, próbowała popełnić samobójstwo. Truła się, gdy odebrano jej syna Łukasza i usiłowała się podpalić, gdy odebrano jej córkę Agnieszkę. Myśli samobójcze miewa zresztą do dziś.
- Krzyczała, abyśmy się odpier..., bo chce się zaczadzić. Była agresywna. Wyzywała nas - zeznali ratownicy, którzy przed kilkoma laty interweniowali w płonącym mieszkaniu S.
Nasza gazeta dotarła do opinii lekarza psychiatry i wyników specjalistycznych badań S., jednakże z uwagi na ochronę dóbr osobistych nie możemy ich ujawnić.
Komenda Powiatowa Policji w Prudniku pod nadzorem Prokuratury Rejonowej od dłuższego czasu prowadzi czynności mające na celu sądowne ubezwłasnowolnienie Ewy S. i umieszczenie jej na stałe w zakładzie zamkniętym dla osób psychicznie chorych. Sprawę pilotuje dyrektor Zarządu Budynków Komunalnych, który jest w stałym kontakcie m.in. z pracownikami Ośrodka Pomocy Społecznej.
- Ta kobieta jest niebezpieczna dla otoczenia. Należy ją jak najszybciej odizolować od społeczeństwa, póki jeszcze nie wydarzyła się tragedia - mówi Zdzisław Pikuła. - Zachowuje się gorzej niż zwierzę. Inaczej nie mogę o niej powiedzieć, skoro nawet do swojego mieszkania (jedno wielkie śmietnisko - przyp. red.) wchodzi przez wybity w drzwiach otwór.
Cała procedura jest jednak skomplikowana i nikt nie daje jakiejkolwiek gwarancji, że zakończy się powodzeniem. Zwłaszcza, że kolejni świadkowie z obawy przed zemstą "terrorystki" wycofują swoje zeznania. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Problemy społeczne
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze