Artykuły
Roman Jurkowski: Prowadzę elektrownie wiatrowe
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 2 - Maj 2012r. , godz.: 09:54
Ze znanym lokalnym biznesmenem rozmawiamy o "Zielonej Zatoce", pamiętnych lotach samolotem nad Prudnikiem oraz nowych inwestycjach
w zupełnie odmiennej branży.
Jakie ma pan plany na ten sezon? Szykują się zmiany w "Zielonej Zatoce"?
- Plany jak zawsze ambitne, ale zmian właściwie nie będzie za wiele. Atrakcje te, co zwykle. Będą konie i inne zwierzaki, do tego smażalnia...
- Czyli w stronę agroturystyki?
- Tak, w tamtym roku zdobyliśmy pierwsze miejsce, jeśli chodzi o wygląd gospodarstwa agroturystycznego. Łowienie ryb, żaglówki - chcemy iść w tę stronę. W czerwcu planujemy dokupić rowerki wodne, kajaki.
- Dojazd do "Zielonej Zatoki" trochę się poprawił.
- Od strony Prudnika tak, ale od strony Prószkowa jest teraz nieciekawie, ze względu na remonty. Jak zrobią ścieżkę rowerową do Białej, to już w ogóle będzie super. Sporo osób przyjeżdża do nas autami, a potem jeździ po okolicy np. na rolkach.
- A jak z kąpieliskiem? Będzie strzeżone?
- Tak, podobnie zresztą jak do tej pory. Pojawią się ratownicy z Jarnołtówka, zawiązało się ostatnio zrzeszenie pogotowia wodnego; będą mieli u nas bazę wypadową; poprowadzą tam szkolenia, przystosowujące młodych. Wynajmujemy im pomieszczenie.
- W zeszłym roku miał miejsce tragiczny wypadek na kąpielisku...
- Nie ma szans, żeby uniknąć takich rzeczy. Ludzie niekiedy sami się proszą o nieszczęście...
- Kąpiąc się w godzinach, gdy nie ma ratownika...
- Tak, ale gdyby jeszcze pływał bliżej brzegu, gdzie jest równo, nie ma żadnych dołów...
- Budowa stawów w toku?
- Tak, kopiemy jeszcze. Na koniec chcemy tam porobić zatoczki, żeby nie wyszło z tego jedno kąpielisko. Póki co, jest fajnie, parę lat już istniejemy, drzewa nam podrosły, ptaki śpiewają; można odpocząć, zrobić sobie grilla z rodziną, niekoniecznie nawet korzystając z naszych usług. Gdyby euro było tańsze, na pewno więcej ludzi przyjeżdżałoby zza granicy. Pamiętam czasy, gdy kosztowało ono 3,60 zł; gościło u nas wtedy sporo osób z Niemiec.
- Ściągnął pan niedawno załogę "Kamelotu" do "Zielonej Zatoki".
- Tak, córkę z zięciem. Mają już trochę doświadczenia w branży; chciałbym, żeby się tym zajmowali. W "Kamelocie" trzeba było sporo się namachać, żeby zarobić na sam czynsz.
- A czy wyjaśniło się coś w kwestii tego pożaru, który miał kiedyś miejsce w "Zielonej Zatoce"?
- Sprawa cały czas się toczy i jest ciągle nierozstrzygnięta. Wiadomo, jak to wygląda w polskich sądach... Jeszcze trochę to potrwa. Wiemy też, że ubezpieczyciel od razu odmawia i nie chce nic wypłacić. Znamy kuriozalny przykład polskiego żaglowca...
- Co się w ogóle stało, że zmienił pan branżę ładnych parę lat temu?
- Niedawno też zmieniłem - zbudowałem elektrownie wiatrowe i na tym się głównie skupiam. Mam na chwilę obecną trzy, w Błaszkach, niedaleko Sieradza. Ciekawa sprawa! Pogoda jest dynamiczna coraz bardziej, każdego roku wygląda to lepiej.
- Nie chciał pan inwestować na miejscu?
- Jeśli chodzi o tę branżę, za bardzo nie ma warunków. Rentowność byłaby o wiele niższa, bo jeśli chodzi o wietrzność, jest tutaj dużo gorzej.
- Póki co mamy inwestorów z Warszawy...
- Tak, ale tutaj elektrownie nie powstaną jeszcze długo długo. Nie ma warunków, chyba, że będą budować maszty o wysokości powyżej 130 m. W Kamienniku zostało to dobrze zrobione, bo tam budowali 400 m nad poziomem morza.
- Miałby pan może jakieś wskazówki dla młodych przedsiębiorców?
- Pracować, pracować, pracować! I dostosowywać się do potrzeb. Ja zaczynałem od ogrodnictwa, później miałem rzeźnię, teraz "Zieloną Zatokę", no i elektrownie. Trzeba po prostu obserwować trendy. I próbować.
- Znane były w Prudniku pańskie loty samolotem. Na razie przerwa?
- Nie ma teraz specjalnie gdzie latać, bo lotnisko w Opolu nie posiada certyfikatu; nie ma pieniędzy na paliwo i w zasadzie na nic. A byle gdzie też nie można zatankować... Kiedyś jeszcze Urząd Marszałkowski to dotował... Poza tym, to już nie jest to, co kiedyś. Jak człowiek trochę godzin wylata, to w końcu się przyzwyczaja, jak do jazdy samochodem. Pierwsze loty, po zrobieniu licencji pilota, były najbardziej fascynujące.
- Teraz już tylko dogląda pan biznesu?
- Tak, ale koncentruję się przede wszystkim na elektrowniach wiatrowych, bo jest to teraz przyszłościowa branża. I nie trzeba ludzi. Mam połączenie internetowe, mogę każdy wiatrak wyłączyć, włączyć, mam możliwość zobaczenia go, sprawdzenia, czy się kręci; bez wychodzenia z domu. Wiatraki są teraz na topie; najpierw trzeba trochę włożyć, a potem już idzie.
- Mieszka pan teraz w Jarnołtówku?
- Tak, w parku krajobrazowym. Tylko cisza, spokój i Góry Opawskie.
Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Rozmowy TP
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze