Artykuły
Na bialskim rynku: Ciąg dalszy sporu o brzęczenie agregatu
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 28 - Marzec 2012r. , godz.: 09:55
Wynik pomiaru przeprowadzonego przez "Sanepid" okazał się niekorzystny dla Adama Kameckiego, który zainicjował całe postępowanie.
Przypomnijmy - Adam Kamecki mieszka przy ul. Armii Ludowej w Białej. Jego okna wychodzą z jednej strony na tę właśnie ulicę, a z drugiej na bialski rynek. Tuż pod mieszkaniem znajduje się sklep spożywczo-przemysłowy "Kurczak", którego właścicielem jest Jan Wojciechowski. Na zapleczu umieścił on dwa agregaty prądotwórcze oraz jeden klimatyzator.
Adam Kamecki, którego łóżko ustawione jest praktycznie tuż nad przypiętym do zewnętrznej ściany budynku agregatem, od dłuższego czasu uskarża się na uciążliwe brzęczenie, a także na irytujące drgania, które powstają w związku z rezonansem.
Gdy rozmowy z właścicielem nie przyniosły pożądanego przez pana Adama efektu, zaczął próbować swoich sił w rozmaitych urzędach. Wystosował pisma do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Prudniku, do Referatu Gospodarki Nieruchomościami i Ochrony Środowiska przy lokalnym starostwie, a także do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Opolu.
Niezawisłe urządzenie pomiarowe
Najszybciej doczekał się odpowiedzi ze strony "Sanepidu". Stacja zleciła specjalistyczne pomiary, które 10 lutego bieżącego roku przeprowadzili: Tadeusz Klimaszewski (kierownik Laboratorium Badań Środowiska Pracy przy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Opolu), a także Zbigniew Niemczyk (jego asystent).
Zgodnie z normami akustyki budowlanej wykonali oni pomiary za pomocą miernika dźwięku marki "Swan". Okazało się jednak, że brzęczenie agregatu mieści się w obiektywnej normie. Wartość równoważnego (a więc stałego) poziomu dźwięku wyniosła 22 dB (przy dopuszczalnej wartości 25 dB), natomiast wartość maksymalnego poziomu dźwięku wyniosła 27 dB (przy dopuszczalnej wartości 30 dB). Z kolei tło akustyczne (np. przejeżdżające samochody, ludzkie okrzyki) mieściło się w przedziale 19,2 dB - 21,3 dB.
- Jeśli chodzi o działania "Sanepidu" jako takiego, jest to już ostatnia instancja - stwierdza Krystyna Lipkowska, dyrektor prudnickiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. - Pan Adam może oczywiście zlecić prywatne badania, ale urządzenie pomiarowe zawsze działa tak samo.
To jeszcze nie koniec
Osoba bezpośrednio zainteresowana jest nadal przekonana o swojej racji i nie zamierza się poddawać. W styczniu bieżącego roku, tuż po ukazaniu się artykułu w "Tygodniku Prudnickim", mieszkaniec Białej otrzymał pismo ze starostwa, informujące, że istnieje możliwość nałożenia na właściciela sklepu obowiązku dokonania "przeglądu ekologicznego w kierunku nadmiernej emisji hałasu". Trzeba jedynie podać dane właściciela sklepu.
Z kolei w lutym (na walentynki) Adam Kamecki otrzymał pismo z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Opolu, w którym powiadomiono go, iż na jego prośbę została przeprowadzona kontrola obiektu, lecz (uwaga!) bez pomiarów; ze względu na niekorzystne warunki atmosferyczne.
Jednocześnie Inspektorat zawiadamia, iż właściciel sklepu zobowiązał się wykonać zadaszenie w formie ekranu akustycznego oraz zabudować osłonami agregat komory chłodniczej. Ma to nastąpić do końca kwietnia 2012.
Subiektywny hałas
Dla Adama Kameckiego idealne rozwiązanie byłoby takie: agregat, który bezpośrednio przylega do ściany budynku, powinien być zabrany na ścianę przeciwną, nie sąsiadującą z żadnym mieszkaniem; z kolei wobec drugiego agregatu i klimatyzatora powinien zostać zastosowany sprytny system ścian (ot choćby z drewna i styropianu), odbijających fale dźwiękowe.
Poza tym, pan Adam uważa, że sanepidowski pomiar jest - owszem - obiektywny, ale nie wyczerpuje problemu. Mierzy bowiem jedynie dźwięki, nie drgania; no i nie uwzględnia subiektywnego wymiaru sprawy. Odgłosy, które jednemu nie przeszkadzają, drugiego mogą irytować. Poza tym, moc dźwięku to jedno, a barwa i częstotliwość - drugie.
Czy zrobienie zadaszenie i zabudowanie agregatu komorami uszczęśliwi mieszkańca Białej w takim stopniu, by sprawę można było uznać za zakończoną?
- Moim zdaniem to i tak nie zakończy sprawy - przewiduje druga strona sporu, Jan Wojciechowski, właściciel sklepu "Kurczak". - Ale zobaczymy, a nuż. Zresztą, zadaszenie i tak miałem zrobić.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze