Artykuły
Marzec 1945 na ziemi prudnickiej: Estończycy na Śląsku
Autor: JACEK CIELECKI.
Publikacja: Środa, 21 - Marzec 2012r. , godz.: 10:27
Temat walk o Prudnik w 1945 roku omówiono już kilkakrotnie. W związku z kolejną rocznicą walk na naszym terenie chciałbym poruszyć tę sprawę z trochę innej strony.
W artykule przedstawię sylwetkę żołnierza z dość "egzotycznej" jednostki, jaką była 20. Waffen Grenadier Division der SS (estnische Nr. 1), złożonej w dużej mierze z estońskich ochotników. Jej pododdziały podczas odwrotu w marcu 1945 r. walczyły w okolicach Prudnika.
Estońska dywizja Waffen - SS trafiła na Śląsk Opolski pod koniec stycznia 1945 r., gdy niemiecki front łamał się z powodu naporu rosyjskiej ofensywy. Jednostka ta została skierowana w rejon Skorogoszcz - Niemodlin - Karczów w celu zaryglowania i zlikwidowania rosyjskich przyczółków na Odrze.
Estończycy po dodarciu na miejsce wdali się w krwawe walki z żołnierzami Armii Czerwonej, które trwały, aż do początku marca. O zażartości tych walk mogą świadczyć wspomnienia jednego z estońskich weteranów Elmara Silmy, który w owym czasie walczył w Skarbiszowie:
Wszyscy wyglądamy jakby rażono nas prądem, tak się trzęsiemy. Po krótkim czasie w słuchawkach, radiostacjach i na pozycjach rozbrzmiewa jedno słowo: Feuer! Nasze milczenie zostało przerwane kanonadą ze wszystkich rodzajów broni, jakimi dysponowaliśmy. Rosjanie zamarli, lecz po chwili zaczęli szukać ukrycia wśród morza ognia, jakie im sprawiliśmy. W powietrze wylatywały ludzkie ciała i wnętrzności. Śnieg znów stał się czerwony. Porucznik Braun kierując ogniem dwóch karabinów maszynowych próbował powstrzymać napierających Rosjan, lecz ci wciąż parli do przodu. Włączyły się również do walki nasze dwie baterie moździerzy. Próbowały uciszyć wrogą artylerię. Nagle porucznik Innuse wystrzelił flarę i krzyczy: Czołgi atakują! Widać dużo czołgów, ale nie można ich dokładnie policzyć, ze względu na dym panujący na polu bitwy. Sam dokładnie widzę dwa czołgi, które po przejechaniu mostu skręciły w lewo i kierują się w kierunku pozycji szóstej kompani. Nie wiedzą, że porucznik Kand ze swoim plutonem zgotuje im krwawe powitanie. Niczego niespodziewające się czołgi wraz z piechotą dotarły w rejon cmentarza. Czołgi docierają do zamaskowanych wysuniętych pozycji 6 kompanii. Nagle pierwszy czołg zamienia się w wielką kulę ognia. Również drugiego spotyka ten sam los. Rosyjska piechota ucieka. Obydwa czołgi zostały zniszczone za pomocą Panzerfaustów przez Sturmmanna z owej kompanii. Tego samego dnia wieczorem ów mężczyzna otrzymuje Krzyż Żelazny I Klasy i dwa tygodnie urlopu.
Jednostka w marcu 1945 r. również znalazła się w tzw. opolskim kotle, który powstał, gdy atakujące od 15 marca oddziały radzieckie połączyły się 19 marca w Prudniku. Dzięki temu manewrowi Rosjanom udało się zamknąć w okrążeniu znaczne siły niemieckie, które za wszelką cenę próbowały się wyrwać z matni. Siły niemieckie pozostające w okrążeniu stanowiły mniej lub bardziej rozbite jednostki piechoty i pancerne Wehrmachtu, siły naziemne Luftwaffe, oddziały SS (część 20 i 18 Dywizji Grenadierów SS), Volksturmmu i Hitlerjugend.
O tym jak wyglądał początek przebijania się z kotła na teren Czech, możemy znaleźć również we wspomnieniach Silmy:
...Nikt nie przypuszczał, że po naradzie wydarzenia będą miały tak szybki bieg. Czy to nie jest tylko kolejny atak, jakich było wiele na naszą dywizję?? Jak miało się później okazać, to nie był zwykły atak. Tego samego wieczora przybywa wiadomość od dowódcy pułku: Wróg rozpoczął o 23: 00 okrążanie naszych batalionów. Odskok planowany na 1: 00 17 marca. Punkt zbiórki na skrzyżowaniu w Dąbrowie... ...8 naszych kompanii, które pozostały z dwóch batalionów dociera o 1: 00 do skrzyżowania w Dąbrowie. Kierujemy się w stronę Niemodlina, gdzie potem próbowaliśmy się przebić...
To, co zostało z dywizji podzieliło się na trzy grupy, aby łatwiej było się przebijać. Nie było to łatwe zadanie, gdyż łączność między jednostkami była praktycznie zerowa. Do tego należy dodać panujący wszędzie chaos, ataki rosyjskiego lotnictwa i jednostek Armii Czerwonej, oraz zapchane uchodźcami i wojskiem drogi. O tym jak to wyglądało możemy dowiedzieć się ze wspomnień innego Estończyka Gustava Jurgensa:
...Owi żołnierze nie byli Estończykami z mojej dywizji. Nie wiedziałem, do jakiej jednostki należeli, ale wiedziałem, że walczyli w czasie trzech minionych dni. Po przejęciu obrony wioski przez pułkownika von Mohra, przeniosłem się wraz z moim sztabem do Tułowic, a potem do Korfantowa. Sztab 20 dywizji grenadierów SS był w tym czasie w Niemodlinie, lecz potem również przeniósł się do Korfantowa. To było wtedy, gdy wysunięte oddziały rosyjskie połączyły się pod Prudnikiem i zamknęły nas w okrążeniu.
19 marca rozkazano przebijanie się z kotła. Dowódca dywizji Augsberger wskazał jako główny cel miasto Głuchołazy. Stare linie obrony w rejonach Niemodlina nadal były utrzymywane przez 45 i 46 pułk grenadierów SS. Augsberger rozkazał mi, abym użył jako,, szpicy’’ przełamania 20. Batalion niszczycieli czołgów SS. Udało nam się i byłem jednym z pierwszych żołnierzy mojej dywizji, który przybył do Głuchołaz. Rozpocząłem natychmiast tworzenie sztabu i lokowanie oddziałów na pozycjach. Pierwsze przybyły (wyczerpane walką) oddziały kompanii remontowej, następnie batalion saperów i łączności, a na samym końcu batalion artylerii. Później przybyły resztki oddziału saperów z Jaszowic i ostatecznie oddziały 45 i 46 pułku grenadierów SS, które miały najdłuższą drogę do pokonania.
W czasie tego przełamania, sztab dywizji miał potyczkę z rosyjską jednostką przeciwpancerną we Włodarach w wyniku czego poległ nasz generał i jego adiutant. Ostuf. Chintz. Z tego powodu odwołano przybycie sztabu do Głuchołaz.
W ciągu najbliższych trzech dni byłem jedynym niemieckim oficerem w 20 dywizji grenadierów SS stacjonującej w Głuchołazach. Sztab, lub to co z niego pozostało, przeszło 22 marca pod dowództwo 1 a (szefa sztabu - Ostubanf. Mutzfelda). Tego samego dnia major Schiller z nowo utworzonego korpusu armii przejął dowództwo nad Głuchołazami i tworzeniem nowych jednostek z pozostałości 3 dywizji z 56 korpusu pancernego, który uległ rozbiciu podczas okrążenia między Tułowiami i Niemodlinem...
Większości żołnierzy dywizji udało się przebić i dalej kontynuować walkę, choć wiele oddziałów jeszcze długo błąkało się po lasach.
Zdjęcia i wspomnienia: Zbiory własne autoraPolecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Z archiwum odkrywcy
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze