Artykuły
Dzień kobiet: Ach, te baby!
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 14 - Marzec 2012r. , godz.: 11:35
Jedno jest pewne - 8 marca w Gminnym Ośrodku Kultury, Sportu i Rekreacji w Lubrzy drętwo nie było! Wójt, radni, proboszcz, gospodynie wiejskie - wszyscy stanowili jedną, wielką rodzinę!
Trzy okazałe torty ufundował wójt Mariusz Kozaczek, który wspólnie z małżonką zawitał na imprezie i przez większość czasu raczył się rozmową z proboszczem Piotrem Bałosem oraz radnymi - na zmianę - Andrzejem Karmelitą oraz Stanisławem Aleksandrowiczem. Obaj rajcy pełnili zresztą rolę "animatorów gospodarczych", wciąż serwując gościom kolejne dolewki szampana, wina czy drinków (na koniec wnieśli nawet soki).
Główną (kulinarną) atrakcją imprezy były ciasta różnej maści (rafaello, nugat, rolada i wiele innych), upieczone, rzecz jasna, przez miejscowe gospodynie wiejskie. A ich nie brakowało, szkoda tylko, że towarzystwo nie było bardziej zróżnicowane pod względem wieku; zawsze to ciekawiej! Wprawdzie Lubrza na tle pozostałych trzech gmin powiatu prudnickiego ma najmniejszy ubytek ludności, to jednak młodzi często pracują w lokalnych "ośrodkach miejskich" (Prudnik, Biała, Głogówek) i tam organizują sobie życie kulturalne. W związku z tym, młode panie stanowiły zdecydowaną mniejszość.
Organizatorem imprezy było zresztą towarzystwo "senioralne" - Koło Gospodyń Wiejskich, rada sołecka, koło terenowe Związku Emerytów i Rencistów, no i niektórzy członkowie rady gminy, np. przewodnicząca Elżbieta Szwadowska oraz wymienieni wcześniej "animatorzy gospodarczy". Przy stole nie zabrakło sołtys Emilii Ćwierz, przewodniczącej rady sołeckiej Anny Kudłacz oraz szefowej KGW Henryki Siedlaczek. Fajna, spontaniczna organizacja imprezy - domena małych miejscowości!
Można się sprzeczać, kto pełnił rolę "animatora kulturalno-oświatowego". Jeśli chodzi o rozkręcanie imprezy, najbardziej udzielały się: wspomniana wcześniej przewodnicząca rady gminy oraz znana lokalnie śpiewająco-recytująca Teresa Obrochta. Nie zabrakło wierszyków i piosenek o menopauzie, uderzeniach gorąca czy rozmaitych bolączkach, które przynosi upływający czas. Wszystko to ujawniało spory dystans pań do tego, co nieuchronne w życiu każdego człowieka, a co - w zależności od płci - przebiega nieco inaczej.
Atrakcją było też karaoke, złożone z piosenek, pasujących do uroczystości, np. "Być kobietą" Alicji Majewskiej. Nie brakowało również dawnych szlagierów, w tym nieśmiertelnego kawałka "Ta ostatnia niedziela" Mieczysława Fogga. A potem już nie trzeba było płyty CD i wyświetlacza. Panie zaczęły śpiewać z pamięci. Gdy procenty zaszumią już w głowie, naturalnym językiem staje się śląski.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze