Artykuły
Irlandczyk w Polsce: Dlaczego Irlandczycy są lepsi od Polaków
Autor: PEADAR DE BURCA.
Publikacja: Środa, 14 - Marzec 2012r. , godz.: 11:27
W ubiegłym tygodniu założyłem się o spore pieniądze, że Polska nie wyjdzie ze swojej grupy, a Irlandia wygra Euro 2012. Potem poszedłem pobiegać na śniegu. Śnieg był pewnie głęboki na pół metra, a ja biegłem bez wytchnienia, jak uciekinier z psychiatryka.
Podobny reżim treningowy stosuje irlandzka reprezentacja piłkarska, z tą tylko różnicą, że zamiast po śniegu, biegają kilometrami w krowich gównach, a na plecach targają silniki ciężarówek. Ta szczególnego rodzaju ubijająca kara pozwala im miażdżyć lepszych od siebie przeciwników przez 90 minut, a nawet dłużej. To tylko jedna z przyczyn, które sprawią, że Irlandia, która pod względem technicznym, filozofii gry oraz moralnym jest najgorszą drużyną w światowym futbolu, wygra tegoroczne mistrzostwa. Ale nie ulegajmy złudzeniom: drużyna irlandzka jest beznadziejna. Gorzej - są zmultiplikowanym wcieleniem Roberta Mugabe. Jeszcze gorzej - są jak przewodniczący Mao. Nikt z tej drużyny nie zasługuje na miano piłkarza. Prawdę mówiąc więcej mają wspólnego z małpami, które Rosjanie niegdyś wysyłali w kosmos. Są jak kule armatnie, które wystrzeliwuje Giovanni Trapattoni, swego rodzaju geniusz zła. Archaiczny, bezpośredni styl gry uprawianej przez Irlandczyków można porównać do średniowiecznego oblężenia, kiedy to rozkładające się zwłoki zmarłego na dżumę oblegający katapultowali do zamku. Tacy są właśnie Irlandczycy, nie tylko w piłce, ale we wszystkich dziedzinach życia: odrażający, brzydcy i efektywni. Pamiętacie, w jakim stylu Grecja wygrała Euro 2004? Wyobraźcie sobie teraz, że zamiast Greków macie stalowe pałki - taka właśnie jest drużyna irlandzka.
W odróżnieniu od Polaków, którzy próbują kopiować zaawansowany styl gry, obcy ich zdolnościom i naturze, ów archaiczny styl pasuje do irlandzkiej mentalności - nie jesteśmy narodem inteligentnym, jesteśmy odrażający i nie znosimy wszystkich dookoła. Trapattoni jest ważną personą w pewnej organizacji i ktokolwiek oglądał jego drużyny w grze ten wie, że ma osobowość poważnie zaburzoną. Ale przynajmniej udało nam się znaleźć menadżera, który potrafi wykorzystać nasze mocne strony. Naszą siłą jest siła. Znamy dobrze nasze ograniczenia i dlatego wygrywamy. Nie jesteśmy narodem piłkarzy. Nie mamy w genach ładnego futbolu. Wielu z was prawdopodobnie nie słyszało o naszym narodowym sporcie. Nazywa się Hurling - odrażająca gra uprawiana przez odrażających ludzi w odrażającym kraju, zrodzona z nienawiści, agresji, głupoty i ucisku... Aby w to grać, musisz posiadać obfite zapasy nienawiści, agresji, głupoty, ale także spore zasoby odwagi, gdyż hurling jest grą śmiercionośną. Mój Boże, gdy pomyślę o tych sympatycznych sportach, którymi szczycą się inne kraje... W Anglii grają w tenisa...W tenisa! Seksowne kobiety w seksownych spódniczkach, sapiące na trawie, a po meczu podchodzą do siebie i całują się... To nie sport, to fikcja. A potem jeszcze jedzą tradycyjny tenisowy przysmak, truskawki ze śmietaną. W Brazylii mają siatkówkę plażową - pięknie opaleni zawodnicy podskakujący na piasku. Następnie częstują się jakimiś smacznymi owocami tropikalnymi. We Francji... Nie wiem, jaki jest narodowy sport we Francji, przypuszczam, że spanie ze szwagierką lub coś w tym rodzaju. Po wszystkim częstują się ciasteczkiem lub croissantem.
Hurling to coś innego. Dwie drużyny po 15 ludzi, a każdy uzbrojony w drewnianą pałę w kształcie siekiery, wychodzą na pole, gdzie robią, co tylko mogą, aby wytłuc się wzajemnie. Myślicie pewnie, że żartuję. Bynajmniej. W tym roku wypadki śmierci związanej z uprawianiem hurlingu wyrażają się liczbą dwucyfrową. Tak wygląda nasz sport narodowy. W innych krajach nosiłoby to nazwę rozruchów, a ludzie lądowaliby w więzieniu. Ale nie w Irlandii. W moim kraju dostaniesz medal, jeżeli uderzysz faceta wystarczająco mocno. A po wszystkim nie będzie żadnych truskawek ze śmietaną, ani croissantów tylko kuchnia szpitalna.
Trapattoni ma drużynę hurlingu tyle, że bez pałek. Podobnie jak Irlandczycy, Polacy grali kiedyś w agresywną grę, palanta. Trochę podobną do baseballu z tą różnicą, że biegnący gracz jest celem dla przeciwnej drużyny, która próbuje trafić go twardą skórzaną piłką. W wiekach średnich wypadki śmierci spowodowanej grą w palanta zapisywane były w liczbach dwucyfrowych. Smuda i jego boysband powinni się o tym przekonać jadąc do Łodzi, gdzie nadal grywa się w palanta.
Znajdą tam grę, która odpowiada skłonnościom Polaków: zazdrości, paranoi, uciskowi, złości i nienawiści. Wykorzystajcie te cechy, a wtedy Polacy mogą mieć szansę na zwycięstwo.
Tłum.: A.L.i M.P.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Irlandczyk w Polsce
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze