Artykuły
Impreza: Wielka degustacja
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 22 - Luty 2012r. , godz.: 10:07
Każdy, kto kocha jeść, mógł być tego dnia spokojny - miłość platoniczna mu nie groziła. Podczas imprezy w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Głogówku można było naprawdę dobrze zjeść.
Pierwszy kwartał nowego roku to czas podsumowań tego, co wydarzyło się w ubiegłym, także w rolnictwie. Chodzi o unijne zastrzyki gotówki, odbyte szkolenia (np. to, dotyczące opryskiwaczy, które prawie dwa tygodnie temu miało miejsce w Gminnym Centrum Kultury w Białej), przeprowadzone konkursy (ot, choćby dla najlepszego producenta mleka). Podsumowań dokonywał Terenowy Zespół Doradztwa, urzędujący przy Placu Szarych Szeregów w Prudniku. Podlega on pod Opolski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Łosiowie, który odpowiada zasadniczo za przysposabianie rolników do - jak to się mówi - "dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości". Wiedza o tym, jak wydębić pieniążki z Unii oraz - co ważniejsze - na co je przeznaczyć, jest dziś wręcz bezcenna.
Na imprezę przyszła sama śmietanka. Zjawili się burmistrzowie: głogówecki, czyli Andrzej Kałamarz, oraz bialski - Arnold Hindera; prudnicki Urząd Miejski wydelegował zastępcę burmistrza - Stanisława Hawrona; natomiast z ramienia gminy Lubrza pojawił się wicewójt - Krzysztof Barwieniec. Oprócz włodarzy na imprezę przyszli właściciele przedsiębiorstw, którzy prezentowali rozmaite wytwory myśli rolniczej: sprzęt, środki chemiczne, oferty specjalistycznych szkoleń. Siedzieli przy stolikach i, w razie potrzeby, odpowiadali na pytania oraz rozdawali broszury.
Wszystko to jednak zdawało się blednąć wobec obfitej degustacji, która miała miejsce w sali obok. Tam oto koła gospodyń wiejskich z Racławic Śląskich, Radostyni, Kazimierza, Solca, Czyżowic i Słokowa prezentowały swoje suto zastawione stoły; na nich znajdowało się śląskie jadło: sałatki pozawijane w makaron, jajka pozawijane w śledzie, różnej maści gulasze, pieczone mięsa, krokiety, no i - rzecz jasna - wypieki, wśród których perełką było ciasto tortowe w kształcie wielkiego jeża w czekoladzie (funkcję kolców pełniły migdały). Jest to wynalazek opatentowany przez panie ze wsi Kazimierz.
A w innym pomieszczeniu (przylegającym do sali wykładowej) gospodynie z Racławic dbały o obsługę cateringową. Flaczki, bigos, serniki różnej maści, no i kawka, rzecz jasna. Można było sobie pojeść! Istniała też sposobność do spróbowania domowej naleweczki. W końcu nic tak nie pomaga na trawienie jak przysłowiowy kielonek.
Degustacja nie była jedynie sztuką dla sztuki. Komisja oceniała walory smakowe i estetyczne tego, co zostało zaprezentowane przez każde z kół. Wygrały panie z Radostyni; drugie miejsce - Kazimierz, trzecie - Chrzelice.
Tak oto została podsumowana "działalność upowszechnieniowa" Terenowego Zespołu Doradztwa. Miło przy okazji zobaczyć, że jeszcze używa się polskiego słowa "upowszechnienie" zamiast np. "promocja". Chodzi przecież o to, żeby było swojsko. I było! Ale słowo pisane i tak nie odda tych znakomitości, do których dostęp miało jedynie podniebienie. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze