Artykuły
Z sądu: OJCIEC i SYN na jednej ławie oskarżonych
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 22 - Luty 2012r. , godz.: 09:37
Zeznania trzech kolejnych policjantów niemal do reszty pogrążyły Wojciecha M., syna strażnika miejskiego z Prudnika. Sam funkcjonariusz też ma postawione zarzuty, które mogą zrujnować jego dalszą karierę zawodową.
Przypomnijmy, że prokuratura oskarżyła 55-letniego Adama M. o zmuszanie policjantów, poprzez szarpanie za mundur, odciąganie za rękę i stosowanie gróźb karalnych, do zaniechania swoich czynności służbowych w chwili zatrzymywania jego syna.
- Dla tego pana mundur, z uwagi na to, że sam go na co dzień nosi, powinien być szczególnie chronioną oznaką przynależności do danej funkcji - zauważa szef prudnickiej prokuratury Jacek Placzek.
Do zdarzenia doszło w październiku zeszłego roku na terenie ośrodka "Sudety" w Pokrzywnej podczas wesela siostrzeńca żony Adama M. W trakcie imprezy właściciel lokalu wezwał policję, bo Wojciech M., miał "zaczepiać" innych gości. W czasie interwencji 24-latek miał znieważyć i naruszyć nietykalność cielesną funkcjonariuszy, m.in. kopiąc i uderzając ich po całym ciele. Młoda policjanta wskutek napaści doznała wstrząśnienia mózgu. Według świadków Adam M. wtrącił się do interwencji i stając w obronie pijanego syna dopuścił się przestępstwa.
W ubiegły czwartek zeznania złożyli policjanci, którzy przybyli wówczas na miejsce, by wesprzeć pierwszy z patroli, już po części ekscesów.
- Gdy dojechaliśmy, Wojciech M. był częściowo w klatce radiowozu. Wyrywał się funkcjonariuszom, wierzgał nogami po ziemi, pluł, wyzywał, groził, że nas zaj... W końcu udało się go umieścić w tej klatce - mówi Judyta P. - Słyszałam, jak starszy z oskarżonych - Adam M. pytał jednego z policjantów, kto w tym czasie pełni funkcję oficera dyżurnego, bo on pracuje w pokrewnych służbach... Był wyraźnie nietrzeźwy - czuć było od niego woń alkoholu, chwiał się na nogach. Pamiętam też, że miał na sobie zakrwawioną koszulę.
Na komisariat w Głuchołazach zabrano tylko syna prudnickiego stróża prawa.
- Był bardzo agresywny. Kopał i rzucał się na kraty, nie reagował na żadne polecenia. Wyzywał i groził cały czas, nie uspokoił się nawet na moment. "Ty kur..., nie patrz się, bo cię zaj..., możesz mi zrobić loda" - m.in. takie słowa skierował pod moim adresem - kontynuuje Judyta P.
Do pomieszczenia, gdzie przebywał zatrzymany, zszedł również wicekomendant komisariatu. Chciał uspokoić awanturnika.
- Jak tylko stanąłem przed kratami, usłyszałem: "chu... w sweterku, wypier.... stąd, bo ci przypier...". Próbowałem się przedstawić, ale oskarżony w dalszym ciągu wyzywał i pluł w moim kierunku. Uznałem, że rozmowa z nim nie ma sensu, odszedłem więc stamtąd - podkreśla Grzegorz G.
Z komisariatu 24-latka przewieziono na pogotowie, gdzie pobrano mu krew do badania. Również i tam nie obeszło się bez incydentów.
- Gdy zdjęliśmy oskarżonemu kajdanki, on chwycił jednego z funkcjonariuszy za mundur i zaczął się szarpać. Po chwili drugiego uderzył głową w twarz, kiedy ten próbował go obezwładnić. W szpitalu też nam groził, że nas zaj..., jeśli go nie wypuścimy - dodaje Judyta P.
- Już w komendzie w Nysie, gdzie przewieźliśmy oskarżonego do pomieszczenia dla osób zatrzymanych, jeszcze bezczelnie plunął mi prosto w twarz - mówi Robert Ł. - Wcześniej groził mi, że mnie załatwi.
Stanisława M., matka i żona oskarżonych, zeznała, że syn, owszem, przeklinał w obecności interweniujących funkcjonariuszy, ale nie pod czyimkolwiek adresem.
- Ani ich nie znieważył, ani ich nie uderzył. Do policjantki powiedział, że ma brzydką grzywkę, a do policjanta mniej więcej coś takiego: przecież ty jesteś o rok starszy ode mnie. A pluł ogólnie, nie celował w policjantów.
Kobieta zaprzeczyła także, jakoby przestępstwa wobec mundurowych dopuścił się jej mąż. Na pytania sądu, po co wzywano posiłki i dlaczego jej syna omal nie uspokojono gazem, skoro w jej ocenie 24-latek nie zachowywał się agresywnie, odpowiedziała:
- Może dlatego, że pluł i przeklinał (...) Funkcjonariuszom, którzy przybyli jako pierwsi, ewidentnie brakowało umiejętności, byli chyba niewystarczająco przeszkoleni, bo nie potrafili nawet umieścić naszego syna w radiowozie. Broń nas Boże od takich policjantów.
- Nie jestem zadowolony z tego, co się stało. Jest mi wstyd, bo naraziłem nie tylko siebie, ale i moją rodzinę - oświadczył Wojciech M. na wyraźną sugestię swojego adwokata.
Kolejna rozprawa odbędzie się 13 marca. Wówczas przesłuchany zostanie biegły z zakresu medycyny oraz personel pogotowia. Adama M. zawieszono w obowiązkach służbowych funkcjonariusza Straży Miejskiej w Prudniku. Burmistrz Franciszek Fejdych zapowiedział już, że w razie wyroku skazującego zostanie wydalony z pracy. Wojciech M. jest studentem Uniwersytetu Wrocławskiego.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Sądy, prokuratura, wyroki
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze