Artykuły
Z gminy: Wodociągowy problem
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 1 - Luty 2012r. , godz.: 11:18
W Lubrzy kolejne problemy. Tym razem, o dziwo, nie chodzi o wiatraki, lecz o nieszczęsną przepompownię, która - niczym Wieża Wodna w Białej - ładnie wygląda, ale pożytku z niej nie ma.
Wybudowanie nowego wodociągu, mającego rozprowadzać czystą i zdrową wodę z ujścia w Skrzypcu, było największą inwestycją za kadencji poprzedniego wójta gminy Lubrza - Stanisława Jędrusika. Wyniosła prawie 700 tys. zł. Miała to być alternatywa dla gorszej jakościowo wody, branej z Olszynki. Na terenie samej Lubrzy postawiono przepompownię. Oficjalne jej otwarcie było jednym z ostatnich wydarzeń kadencji poprzedniego wójta. Odbyło się ono nomen omen z pompą: miało miejsce przecięcie wstęgi, poświęcenie obiektu przez księdza. Tyle, że do dziś (a więc od ponad roku) urządzenie stoi nieczynne. Przyczyną są problemy własnościowe.
Kłamstwo ma krótkie nóżki
Gmina postawiła przepompownię na prywatnym gruncie we wsi Lubrza. Wójt nie odkupił tego terenu od jego właścicielki, lecz postarał się jedynie o umowę użyczenia. Niedawno natomiast okazało się, że podpis na dokumencie został sfałszowany. Gmina nie ma więc w chwili obecnej praw do gruntu, na którym stoi przepompownia i - co za tym idzie - nie może korzystać z urządzenia. Teren jest zamknięty na cztery spusty.
Sfałszowania podpisu dopuścił się ojciec właścicielki, gdy ta przebywała za granicą. Miało miejsce postępowanie, zakończone prawomocnym wyrokiem. Mężczyzna został uznany za winnego, lecz sąd umorzył postępowanie i odstąpił od jego ukarania. Jednak skutki jego kombinacji nadal oddziałują.
Grunt to porozumienie!
Aby mieć możliwość korzystania z przepompowni (a co za tym idzie - z sieci wodociągowej) gmina będzie musiała odkupić tę część terenu od właścicielki. Zmarnowanie całej inwestycji nie wchodzi przecież w grę. Obecny wójt Mariusz Kozaczek musi poradzić sobie z tą kłopotliwą schedą po swoim poprzedniku.
Zlecił on wycenę gruntu, co pozwoliło ustalić, że adekwatną zapłatą byłoby dwadzieścia kilka tysięcy złotych. Właścicielka żąda jednak więcej. Proponowane przez nią 30 tys. to, zdaniem gminy, zbyt wiele. Planują więc negocjacje. A póki co, czekają na pismo od prawnika, reprezentującego właścicielkę terenu.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze