Artykuły
Na Rynku: Spór o brzęczenie agregatu
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 1 - Luty 2012r. , godz.: 11:09
Mieszkaniec poniemieckiej kamienicy w centrum Białej uskarża się na głośny agregat prądotwórczy, umieszczony tuż pod jego oknem. Czy mamy do czynienia z faktycznym "dźwiękowym zanieczyszczeniem środowiska" czy też ze zwykłym przewrażliwieniem osoby zgłaszającej problem - osądzi "Sanepid".
Agregaty prądotwórcze zainstalowane w bliskim sąsiedztwie mieszkalnych okien to problem dość częsty. Wystarczy przejść się pierwszą lepszą ulicą, przy której znajdują się sklepy. Urządzenia te - jak sama nazwa wskazuje - służą do generowania prądu, zasilającego urządzenia (chłodnicze, klimatyzacyjne itd.), znajdujące się w sklepie. Zwykle przedsiębiorcy instalują je na zewnątrz budynku, gdyż w zamkniętych pomieszczeniach, takich jak piwnica, funkcjonują one mniej sprawnie. Oczywiście są agregaty głośniejsze i cichsze, ale za standard się płaci. Tymczasem, na prowadzeniu sklepu mięsnego w polskich realiach niekoniecznie trzeba dorobić się wypasionego sprzętu.
Taką właśnie działalność prowadzi Jan Wojciechowski. Jest on właścicielem biznesu o wymownej nazwie "Kurczak". Ów mięsno-spożywczy sklep mieści się w przyrynkowym lokalu dopiero od kilku miesięcy. Agregaty prądotwórcze (mające w tym przypadku kluczowe znaczenie ze względu na konieczność utrzymywania martwych zwierzątek w odpowiednio niskiej temperaturze) znajdują się od strony podwórza, w obskurnej (co tu dużo mówić) wnęce, oddzielonej kratą, zamkniętą na kłódkę.
Działają one na zmianę - jeden w dzień, drugi w nocy; włączając się i wyłączając w odpowiednio zaprogramowanym cyklu. Adam Kawecki, zajmujący mieszkanie nad sklepem i de facto mający okna w odległości około półtora metra od agregatu, zadał sobie trud wykonania nocnych obserwacji działania urządzenia. Wykonał je z 21 na 22 stycznia (a więc z soboty na niedzielę) bieżącego roku w godzinach od 20.00 do prawie 9.00. Na przykład: między 23.00 a 0.00 agregat wykonywał pracę przerywaną (co 1 minutę), z kolei między 4.35 a 4.42 pracował stale. Jeśli więc wierzyć, uwiecznionym przez pana Adama na piśmie, obserwacjom - urządzenie było aktywne (z przerwami) przez większość nocy.
Trafiło na speca
Pan Adam był przez lata pracownikiem technicznym Radia Opole, więc do sprawy podszedł z zacięciem akustyka-pasjonata. Uruchomił swój (przestarzały już, ale trzymający formę) sprzęt i zarejestrował brzęczenie agregatu, które - w jego przekonaniu - znacznie uprzykrza życie, w dzień i w nocy. Nie chodzi zresztą tylko o dźwięk, ale o jego rezonans. Fala przechodzi przecież przez murowane ściany, drewniane podłogi, no i oczywiście przez szyby, co potęguje efekt.
"Poszkodowany" wystosował pismo do Starostwa Powiatowego w Prudniku (a konkretnie do Referatu Gospodarki Mieszkaniami i Ochrony Środowiska) prosząc o "podjęcie interwencji w celu ograniczenia uciążliwego hałasu". Na razie nie otrzymał odpowiedzi (podanie zostało wysłane w dzień Świętego Mikołaja ubiegłego roku). Nie poddał się jednak i tuż po Nowym Roku wystosował pismo do prudnickiego "Sanepidu", prosząc już tym razem o "skuteczną interwencję" w sprawie "wyeliminowania lub radykalnego wyciszenia" agregatów chłodniczych. Poskutkowało.
- Przekazaliśmy sprawę do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej - mówi Krystyna Lipkowska, dyrektor prudnickiego "Sanepidu". - W związku z tym zostaną przeprowadzone specjalistyczne pomiary. Terminy są dość odległe, bo jest jeden człowiek na całą Opolszczyznę, który się tym zajmuje.
Byle do 10 lutego!
Wtedy to właśnie będzie miał miejsce pomiar głośności agregatu. Odbędzie się on w obecności obu stron konfliktu. Między 22.00 a 23.00 wszystkie urządzenia w mieszkaniu zostaną wyłączone (aby nie zwiększać tzw. "tła dźwiękowego"). Jeśli pomiar wykaże przekroczenie dopuszczalnej granicy, wówczas właściciel sklepu będzie obciążony kosztami pomiaru, a do tego zostanie wszczęta procedura (z udziałem Inspekcji Nadzoru Budowlanego), mogąca doprowadzić do likwidacji urządzenia z tego konkretnego miejsca. Jeżeli natomiast "zanieczyszczenie dźwiękiem" nie zostanie wykazane, żadna ze stron nie poniesie kosztów pomiaru, zaś pan Adam będzie musiał przystosować się do niekorzystnej dla siebie sytuacji.
- Pojęcie "uciążliwego dźwięku" to sprawa subiektywna - podkreśla. - Hałas, jaki wydaje startujący samolot może być przyjemny dla konstruktora, ale nieprzyjemny dla ludzi zamieszkujących w pobliżu - dodaje, cytując broszurę, dotyczącą wpływu hałasu na zdrowie.
Urządzenie pomiarowe zawiera jednak jasno określone zakresy natężenia dźwięku, choć oczywiście uwzględnia jego relację do tzw. "tła". Wiadomo - nie istnieje on w próżni, są przecież dźwięki dochodzące z ulicy, z podwórza; szczególnie w dzień.
- Nie martwię się o wynik badania - stwierdza spokojnie Jan Wojciechowski, właściciel sklepu. - Jeszcze przed otwarciem prosiłem specjalistę o zrobienie pomiarów; tyle, że nie mam tego, póki co, na papierze. Nie stwierdzono wówczas żadnych nieprawidłowości.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze