Artykuły
Połowiczna inwestycja: A miało być tak pięknie..., czyli Wieża Wodna w Białej
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 25 - Styczeń 2012r. , godz.: 08:26
Tydzień temu pisaliśmy o obserwatorium astronomicznym w Głogówku. Dziś pora "wziąć na tapetę" drugi z trzech obiektów, odrestaurowanych w ramach projektu "Śląsk bez granic - wieże i punkty widokowe". Jak się okazuje, z budynkiem tym wiążą się problemy, które - co więcej - wcale nie musiały zaistnieć.
Jest taki (stary, w gruncie rzeczy) dowcip: Diabeł złapał Polaka, Niemca i Ruska. Zamknął ich w niewielkim, pustym pomieszczeniu, dał każdemu po dwie metalowe kulki i obiecał, że ich wypuści, jeśli zrobią z tymi kulkami coś, co go zadziwi. Niemiec podrzucił wysoko jedną kulkę, a zaraz potem podrzucił drugą i trafił nią w tę pierwszą. "No, całkiem nieźle" - powiedział diabeł. Rusek położył na ziemi jedną kulkę, na niej ostrożnie położył drugą i nie spadła. "Też nieźle" - stwierdził diabeł. - "A teraz zobaczymy, co zrobi Polak". Niestety, Polak jedną kulkę zgubił, a drugą zepsuł.
Wspomniany przykład nie jest nagłym objawieniem mojej (rzekomo) skrywanej antypolskiej twarzy; nie jest też chęcią przypodobania się przedstawicielom mniejszości niemieckiej, zamieszkałej na terenie gminy Biała. Chodzi raczej o życzliwe wskazanie, że w naszej rodzimej rzeczywistości na dobrych chęciach często się kończy.
W tym przypadku sprawa poszła nawet o krok dalej. Inwestycja została przecież zrealizowana; tyle, że połowicznie. Szkoda tylko, że obecnie brakuje środków, by ją dokończyć.
Samotna wieża i jej klucznik
Można wprawdzie przypiąć bialskiej Wieży Wodnej etykietkę "wizytówki miasta", lecz będzie to wizytówka jedynie zewnętrzna. Owszem, elewacja robi wrażenie. Wyzierająca spod tynku cegła - również. Nie wspominając już o eleganckiej tablicy, informującej o nazwie obiektu, tytule projektu, w ramach którego budynek został odrestaurowany, a także o źródłach jego finansowania. Podobnie jak w przypadku obserwatorium w Głogówku, kasą sypnął Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego. Resztę wyłożył Urząd Miejski w Białej. Niestety, po wejściu do wieży przekonujemy się, że jest ona ładnie opakowanym, ale stanowiącym małą wartość prezentem.
Wszystkie trzy kondygnacje znajdują się w stanie surowym, nie licząc rozsianych po ścianach i rozgałęziających się na wszystkie strony kabli elektrycznych. Podłogi są stare i drewniane, lekko trzeszczą pod nogami, a niektóre deski prześwitują i delikatnie się ruszają. Na kolejne piętra prowadzą (również drewniane) schodo-drabiny. Wszystko to ma swój urok (nawet nieco zapaskudzone przez lokalną brać ptasią podłogi) i z pewnością jest w stanie przyciągnąć fotografów typu Boguś Zator, rozmiłowanych nie tylko w tradycyjnych przejawach piękna.
Jego i innych "śmiałków" może wpuścić do wieży i oprowadzić Danuta Hejneman, pani od spraw plastycznych i ogólowizualnych przy Gminny Centrum Kultury w Białej. Ona to pełni rolę "klucznika wieży". Trzeba po prostu umówić się z nią na godzinę (podobnie jak z Henrykiem Remiszem - panem od drezyn), a chętnie zaprowadzi do tego interesującego na swój sposób obiektu.
Galerii nie budiet
Szkoda tylko, że konkretnego pożytku z wieży na razie brak. Mógł to być przecież punkt widokowy, zgodnie z założeniem polsko-czeskiego projektu (póki co, najbardziej dosłownie realizuje tę funkcję obiekt w Albrechticach). Konserwator nie zgodził się jednak na takie przeznaczenie obiektu. Aby zostały spełnione wymogi bezpieczeństwa, należałoby na tyle przebudować wieżę, że straciłaby swoją "historyczność".
Drugim pomysłem, skądinąd bardzo ciekawym, na "zrobienie czegoś" z tym budynkiem (jak doniosła nam Wikipedia, istnieje różnica między budynkiem a budowlą), było zrobienie tam galerii obrazów, które zalegają w magazynach domu kultury w Białej. Poza tym, wśród dzieł i dziełek można by było organizować spotkania autorskie, wieczorki z poezją etc. Oczywiście działoby się to na parterze, ponieważ środowisko artystyczne Białej i okolic to również osoby starsze i niepełnosprawne. Wejście na kolejne kondygnacje to nie typowe schody, lecz dość stromo ułożone kładki, znane wszystkim tym, którzy czasem wspinają się po wieżach kościelnych i im podobnych.
Money, money, money
Opcja galeryjna nie doszła jednak do skutku, gdyż, jak to w życiu bywa, romantyzm przegrał w nierównej walce z pozytywizmem. W budynku występuje wilgotność na tyle duża, że obrazy malarskie nie ostałyby się długo, nawet przy odpowiednich środkach konserwujących. Wieża stoi więc pusta. Jest jedynie atrakcją dla miłośników opuszczonych i opowiadających pewną historię obiektów.
Na renowację wnętrza na razie się nie zanosi. Gmina nie uwzględniła tego w budżecie, uznając inne sprawy za priorytetowe. Na "dojenie" Unii Europejskiej też na razie nikomu się nie zbiera. Niedługo zresztą upływa termin składania projektów o dotacje. Po jakimś czasie sprawa wieży pewnie się przedawni i nikomu nie będzie się chciało... A szkoda, bo - jak mawiają ludzie solidni - "jeśli już coś robisz, rób porządnie".Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze