Artykuły
Henryk Remisz: Drezyną przez świat!
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Wtorek, 17 - Styczeń 2012r. , godz.: 02:36
Henryk Remisz idealnie nadawałby się do "Teleexpresowego grona ludzi pozytywnie zakręconych". Zapytany, jak zaczęła się jego kolejowa pasja, odpowiada: "Jak będzie miał pan dziecko i kupi mu pan kolejkę, zobaczymy, kto częściej będzie się nią bawił".
Gdy już kolejka wciągnęła pana Henryka na maksa, wziął udział w inicjatywie, polegającej na pilnowaniu (przed rozkradnięciem) torów na trasie Opole-Kluczbork. A później było już z górki. Dziś należy do Opolskiego Stowarzyszenia Miłośników Kolei z siedzibą w Białej, które liczy około 30 osób, w różnym wieku. Ostatnio zajmują się oczyszczaniem nieczynnych odcinków kolejowych. Moszna-Krobusz, Krobusz-Biała, Moszna-Zielina - tam można ich spotkać. Odchwaszczają i odkrzaczają, a wszystko po to, by można było przejechać się tamtędy drezyną.
Henryk Remisz zajmuje się produkcją i sprzedażą tych lekkich pojazdów szynowych, których tradycyjna rola w kolejnictwie polega na przewozie ludzi, materiałów i narzędzi, a także do prowadzenia nadzoru. Można jednak wykorzystywać je - jak zresztą wszystko - w sposób niekonwencjonalny, np. do wyścigów czy zwiedzania okolicy. Jest przecież możliwość przejechania się z rodziną, poznania swojej gminy, pooddychania świeżym powietrzem.
Poza tym, przy torach kolejowych rośnie sporo drzew owocowych: jabłoni, grusz, śliw. A wszystko dlatego, że ludzie, jadąc pociągami, wyrzucają ogryzki. One z kolei rozkładają się i uwalniają nasiona, które kiełkują, by po ładnych paru latach dać dorodne, "niepryskane" owoce.
Od kolejowej pasji do społeczeństwa obywatelskiego
Przy oczyszczaniu torów potrzeba rąk do pracy - nie tylko dlatego, że wspólnie robota bardziej wre, ale również po to, by zadzierzgnąć nowe kontakty, zrobić coś wspólnie. Poza tym, "tubylcy" mogą na takim odkrzaczaniu skorzystać; chodzi o pozyskanie drewna na opał. Wystarczy je osuszyć i do pieca. A tymczasem - jak z żalem zauważa Henryk Remisz - ludzie są bardzo często leniwi i roszczeniowi, zaś kwestia wolontariatu (czy jak kto woli - "pracy społecznej") leży u nas i kwiczy.
Brakuje naturalnych odruchów współpracy. Ludzie budują sobie domy i odgradzają się dwumetrowym murem. Zamiast wyznaczać sobie nowe, ambitne cele, zazdroszczą sąsiadowi zza płotu. Brakuje też w naszym budżecie pieniędzy na wspieranie inicjatyw oddolnych, które budują lokalną kulturę i - koniec końców - podnoszą komfort życia; chociaż na dobrą sprawę - nowoczesne, wolnorynkowe społeczeństwo powinno przede wszystkim rozwijać sponsoring ze strony prywatnych przedsiębiorców. Pod tym względem przoduje bialska "Ustronianka", której etatowym pracownikiem jest zresztą Henryk Remisz. Słynna wytwórnia wód mineralnych wspiera kolejowe imprezy zarówno za pomocą "mamony" jak i oferując swoje butelkowane dobrodziejstwa.
Drezyna w ponowoczesnym świecie
Drezyny dzielimy na silnikowe i te z napędem ręcznym. Mogą wyglądać jak ruchoma platforma albo też przypominać mały wagonik. Wyprodukowanie zwykłej, silnikowej drezyny to koszt ponad 10 tys. zł. Musi ona posiadać trzy niezależne obwody hamowania i przejść odpowiednie testy, aby była zarówno funkcjonalna jak i bezpieczna.
- Nie sztuka się rozpędzić, sztuka wyhamować - mówi Henryk Remisz. - Droga hamowania może wynosić nawet kilkaset metrów. Trzeba myśleć na trzy kroki do przodu. Ile razy na przejeździe kolejowym pojawia się rozpędzony motocyklista. I co wtedy? Gdy poruszamy się po torach (publicznych lub niepublicznych, nieważne), obowiązują nas takie same przepisy o ruchu kolejowym, jak maszynistę, który ciągnie kilka wagonów.
Do konstruowania drezyn pan Henryk używa silników z fiata 126p; w ogóle - ponad połowa części, które wykorzystuje do tego celu, pochodzi z kultowego dla Polaków pojazdu. Teoretycznie więc drezyna może rozwijać taką samą prędkość jak "maluch", czyli 90-100 km/h, nie mniej ze względu na bezpieczeństwo i oszczędność eksploatacji lepiej ograniczyć się do "trzydziestki".
Z kolei drezyna ręczna porusza się zwykle z prędkością około 5 km/h, dlatego też nie trzeba mieć specjalnych papierów upoważniających do jej prowadzenia. Wystarczy siła mięśni. Można, owszem, rozpędzić ją do 30 km/h, ale - tu cytuję pana Henryka - już po chwili nawet Pudzian nie dałby rady.
Kolej na nowe inicjatywy!
Choć działalność stowarzyszenia opiera się głównie na codziennej, radosnej twórczości, organizuje również imprezy. W czerwcu bieżącego roku planowany jest piknik kolejowy organizowany wraz z Polskimi Liniami Kolejowymi (na ten czas szykowana jest wizyta prezesa Zbigniewa Szafrańskiego) oraz Starostwem Powiatowym w Prudniku. Planowany poczęstunek, przejażdżka drezyną i - jak to określa Henryk Remisz - "zabawa na torach".
Planów jest więcej. Jednym z nich jest aktywizacja lokalnego proboszcza i zorganizowanie wspólnie z nim swego rodzaju pielgrzymki drezyną. Końcowym punktem imprezy byłaby msza, odprawiona, ot choćby, na dworcu kolejowym w Prudniku. Bez wątpienia istnieją bardziej sympatyczne miejsca kultu, ale dla pasjonata kolei ważna jest wyobraźnia.
Dalsze koleje polskiego PKP
- Kolej jest teraz podzielona na 17 spółek - przypomina Henryk Remisz. - Kto inny jest od mostów, kto inny od peronów, dworców, przewozów regionalnych, towarowych. Jeśli panuje odpowiedzialność zbiorowa, to tak naprawdę nikt za nic nie odpowiada. Poza tym istnieje idiotyczny przepis, mówiący, że jeśli budynek stacyjny znajduje się odległości 30 m od torów, wówczas nie można go sprzedać; przez co stoi i niszczeje. W dodatku ludzie rozkradają to, co tam jest.
Pan Henryk wieszczy stopniowe odradzanie się kolei. Cena benzyny idzie w górę i zdarza się już, że przedsiębiorstwa chcą transportować swoje towary pociągiem. Jak za dawnych czasów. Poza tym, kolej to motyw romantyczny, związany z prędkością, zmiennością, wolnością. Dla wielu ma wartość uczuciową.
Henryk Remisz zauważa również, że dzisiaj (w przeciwieństwie do czasów socjalizmu) grupa pasjonatów może wprowadzać swoje pojazdy na tory, a także wykorzystywać szynowe nieużytki. Musi oczywiście uzyskać zgodę od kolei i władz lokalnych, ale grunt, że ma w ogóle taką możliwość.
Jak się karnąć drezyną?
Aby zdobyć więcej informacji na temat działalności Opolskiego Stowarzyszenia Miłośników Kolei, warto wejść na stronę www.osmk.prv.pl. Trudno przy okazji nie wspomnieć o portalu www.kolejpodsudecka.pl, prowadzonym przez Stanisława Stadnickiego. Kto natomiast pragnie "karnąć" się drezyną (np. z Białej do Prudnika i z powrotem), ma taką możliwość, po uprzednim umówieniu się z Henrykiem Remiszem i zapłaceniu (co łaska) za zużycie oleju napędowego.
Lokalne inicjatywy mają duże znaczenie kulturotwórcze. Chodzi przecież o spontaniczne integrowanie się wokół oddolnych, bardzo przyziemnych i pożytecznych inicjatyw. Bez tego czeka nas dalsze rozprzestrzenianie się wirusa samotności, który powoli, ale sukcesywnie toczy nasze społeczeństwo.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze