Artykuły
Czym palimy w piecach: Sprawa jest skomplikowana
Autor: MACIEJ DOBRZAŃSKI.
Choć za oknami ani śladu śniegu, zima tuż, tuż. Wraz z nią powraca odwieczny problem spalania
w piecach nieodpowiednich materiałów i substancji. Jak widzi tę kwestię gmina?
Na sesji Rady Miejskiej sprawę ponownie poruszył radny Tomasz Wisła. Uważa on, że sposoby, jakie gmina obrała do walki ze zjawiskiem spalania w piecach substancji szkodliwych dla środowiska, są niewystarczające. Przypomnijmy, że burmistrz zapowiedział kontrole w domach i zakładach na wniosek mieszkańców.
Zastępca burmistrza Stanisław Hawron, wskazuje, że niniejszy problem tyczy się w głównej mierze budynków jednorodzinnych na Jasionowym Wzgórzu, Osiedlu Tysiąclecia, a także ulicy Grunwaldzkiej i Karola Miarki. Przyznaje również, że kwestia tego rodzaju zanieczyszczeń występuje w przypadku budynków komunalnych i mieszkań socjalnych, a więc w centrum miasta.
- Każdorazowy sygnał od mieszkańców jest badany - zaznacza Hawron, dodając, że urząd miasta, jako instytucja odpowiedzialna m.in. za porządek i czystość w mieście, przykłada do zagadnienia dużą wagę.
- Straż Miejska pracuje nie tylko od godziny siódmej do piętnastej, ale także popołudniami w wyznaczone dni, a zwłaszcza w okresie dużego prawdopodobieństwa zanieczyszczenia środowiska - tłumaczy. Jak jednak przyznaje, sprawa jest skomplikowana. - Nie wystarczy jedynie obserwować kolor dymu. Przecież sposób jego wydobywania nie zawsze świadczy o tym, że ktoś spala coś niewłaściwego. Jeżeli ktoś dorzuci do pieca nie do końca wysuszone drewno, to efekt może być podobny, jak w przypadku spalania szkodliwych substancji. Ponadto, niekiedy bardzo trudno dotrzeć do lokatora w momencie, gdy pali tego typu substancjami, a przecież efekt widoczny jest przez krótki czas - podkreśla Hawron i zaznacza, że pomimo tego, Straż Miejska interweniuje, ilekroć problem jest zgłaszany.
Zbigniew Trentkiewicz, komendant Straży Miejskiej w Prudniku, mówi, iż każdej zimy docierają do niego sygnały od obywateli zaniepokojonych kolorem obserwowanego dymu lub też mających wiedzę o takich działaniach, tyczącą się konkretnych osób.
- W tego typu sytuacjach zawsze zapewniamy anonimowość - informuje.
Jak natomiast wygląda sama procedura działania?
- Udajemy się do danego mieszkania i badamy sprawę - mówi Trentkiewicz, powołując się na ustawę o ochronie środowiska. Kwestie te są uregulowane w artykule 379 Dziennika Ustaw z 2008 roku. Jak wynika z tych zapisów kontrolujący mieszkanie jest uprawniony do wstępu na jego teren wraz z rzeczoznawcami i niezbędnym sprzętem, natomiast burmistrz miasta może w tej sytuacji wystąpić w charakterze oskarżyciela publicznego, kierując sprawę do wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska. Jaki może być efekt takich działań? Kara administracyjna, wymierzona w osobę dopuszczającą się zanieczyszczania środowiska.
Dlaczego w XXI wieku wciąż znajdują się mieszkańcy, wychodzący z założenia, że mogą do pieca wrzucić niemal wszystko, co "nawinie" im się pod rękę? Wynika to z niewiedzy, bagatelizowania problemu (w końcu niektórzy robią tak od zawsze i nic się nie dzieje) ale i oszczędności, choć nie na dalszą metę. Spalany plastik szybko osadza się w przewodach kominowych, które później trzeba udrażniać, a wynajęcie kominiarza kosztuje. Niesprawne przewody mogą doprowadzić do powstania niebezpiecznych sytuacji.
- Trzeba ciągle uświadamiać społeczeństwo, także społeczeństwo lokalne, że dbałość o ekologię leży w interesie nas wszystkich - mówi zastępca burmistrza. - Najważniejsze, aby środowisko wywierało presję na osobę dopuszczającą się takich czynów. Od nas samych, bowiem, zależy bardzo wiele.
Hawron uważa również, że problem wzmaga się wraz ze wzrostem cen opału ekologicznego, takiego jak gaz i olej, ponieważ posiadacze pieców ekologicznych, z uwagi na wysokie koszty, powracają do opalania węglem.
- Gdyby w całym kraju wprowadzić odpowiednie rozwiązania tyczące tego problemu, to osoby posiadające w domu ogrzewanie ekologiczne mogłyby np. zostać w całości lub części zwolnione z opłat od nieruchomości, podczas, gdy przy innym ogrzewaniu musiałyby takie opłaty ponosić. Wówczas koszty związane z prawnym kontrolowaniem budynku nie byłyby tak duże jak obecnie w przypadku dokonywania analiz, mających stwierdzić, czym dana osoba paliła w piecu. To wydatek rzędu kilku tysięcy złotych.
Cóż dodać? Oby tej zimy osób chcących wrzucić do swojego pieca coś innego, niż papier, drewno, czy węgiel, było jak najmniej.
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze