Artykuły
Głogówek: Odkrycie w kaplicy św. Antoniego
Autor: HENRYKA MŁYNARSKA.
W głogóweckim kościele franciszkanów odkryto kolejne tajemnice.
Głogóweckie świątynie odzyskują swój dawny blask. Odnawiane freski mistrza Sebastiniego w parafialnym kościele pw. św. Bartłomieja Apostoła cieszą oczy wiernych, odrestaurowaną w kościele klasztornym Kaplicę Loreto z koronowaną figurą Matki Bożej licznie nawiedzają nie tylko mieszkańcy okolic, ale także przyjezdni z bardzo dalekich stron kraju i zagranicy. Świadczą o tym wpisy do księgi pamiątkowej. Część zabytkowych murów obronnych naszego miasta odrestaurowano, dzięki realizacji projektu odnowy łącznika miedzy zamkiem, a klasztorem ojców franciszkanów. Ten, od pradawnych czasów nazywany "lisim gankiem" korytarz, jest częścią murów miejskich, obecnie stanowi obiekt z dobudowaną wieżą widokową, a w niej bazą astronomiczną.
W czasie uroczystego otwarcia obserwatorium, można było podziwiać zakupiony olbrzymi teleskop. Miłośnicy nauk ścisłych, a także każdy, kto lubi podziwiać gwieździste niebo, będzie mógł uczestniczyć w planowanych zajęciach z astronomii.
Intensywne prace restauratorskie przeprowadza się w kaplicy św. Antoniego mieszczącej się w kościele franciszkańskim. W czasie odnawiania dekoracji stiukowych, a dokładniej w czasie zdejmowania nieudolnej, szpecącej malatury nad gzymsem, odkryto łaciński napis fundacyjny z datą budowy kaplicy (1651). O jego istnieniu wiedzieli przedwojenni miłośnicy sztuki, pisał o nim także profesor Tadeusz Chrzanowski w monografii miasta. Współcześni mieszkańcy będą mogli go oglądać dopiero po zakończeniu prac.
Z historycznych dokumentów dowiadujemy się, że głogówecki ordynat hrabia Georg III von Oppersdorff w czasie ciężkiej choroby, nie szukał pomocy u lekarzy. Prosił św. Antoniego o zdrowie, ślubował też, że w swoim rodzinnym mieście wybuduje mu kaplicę. W kościele franciszkańskim wybrał odpowiednie miejsce, by wypełnić swoje ślubowanie. Dnia 28 stycznia 1651 roku podpisał umowę z Peterem Schüllerem z Ołomuńca. Mistrz budowlany obiecał postawić kaplicę z kopułą, dzieło miało być doskonałe, tak, by cieszyło fundatora i wszystkich ludzi nawiedzających kościół.
"Za pracę przy budowie kaplicy mistrz otrzymał: 300 reńskich, 2 antały piwa, 2 korce zboża, 2 korce ziaren, 2/4 miary grochu, 2/4 miary prosa, 2 beczki masła po 20 kwart każdą i 2 kawały słoniny a także twarogu". W umowie dodano, że mistrz wykaże się najwyższym kunsztem, postara się sprostać wszystkim wymaganiom i żądaniom fundatora. Prace wykona solidnie i fachowo, a jeśli tych warunków nie wypełni pozwala na ogłoszenie skargi publicznej i ukaranie.
Chory hrabia nie doczekał chwili ukończenia dzieła, zmarł 16 maja 1651 roku. Pieczę nad wykończeniem i wystrojem wnętrza kaplicy objął syn reichsgrafa Franz Eusebius. Ten 5 czerwca 1651 roku zawarł z Schüllerem układ dotyczący prac wykończeniowych i ozdobienia kaplicy. Zgodnie z umową "wnętrze kopuły, aż do samego dołu, ostatniego gzymsu, ma być ozdobione delikatną sztukaterią (dekoracją stiukową), figurami tak , jak to przewidziano w umowie z Schüllerem. Do prac użyto gipsu, który przygotowywano tak, by przypominał alabaster.[...] Hrabia zakupił gips, taki, jaki wybrał mistrz. Trzy załadowane wozy przywiozły potrzebny materiał. Do zarabiania masy użyto kotła i moździerza."
26 grudnia 1651 roku kaplicę konsekrował biskup Balthasar Liesch z Hornau i od tego dnia dzieło mogli podziwiać wierni. Podziwiają je także współcześni wierni nawiedzający świątynię.
W czasie remontu odsłoniono część posadzki kaplicy, co pozwoliło dokładniej przyjrzeć się kamiennej, grobowej płycie zakrywającej wejście do krypty. Napis: "Pie Jesu Domine, Dona eis requiem. Anno 1678" ( Dobry Panie Jezu, daj im pokój wieczny. W roku 1678). W tym grobowcu chowano potomków morawskiej linii rodu Oppersdorffów. Legendarne przekazy mówią, iż w krypcie tej spoczął przeklęty przez biskupów książę opolski Bolko V- husyta.
Pod Domkiem Loretańskim znajduje się druga krypta. Ta, w której chowano minorytów. Na płycie umieszczonej przed wejściem widnieje znak franciszkański i skrzyżowane piszczele z czaszką.
Nie wiadomo, ile jeszcze tajemnic kryją głogóweckie zabytki, ważne, że ich opiekunom udaje się znaleźć pieniądze na restaurację. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze