Artykuły
Dzieje Szybowic (8): II wojna światowa
Autor: FRANCISZEK DENDEWICZ.
Mieszkańcy Szybowic w 1939 roku, kiedy III Rzesza dokonała agresji na Polskę, nie przypuszczali, że rozpoczynająca się wojna staje się początkiem ich wielkiej tragedii i kolejnym przełomem w dziejach wsi.
W latach 20. i 30. XX wieku katolicy stanowili w Szybowicach mniejszość, bo tylko 1/3 mieszkańców. W liczbach ten stan przedstawiał się następująco: 1350 protestantów, 750 katolików. Pomiędzy protestantami i katolikami istniał dystans, szczególnie w dziedzinie wiary i praktyk religijnych. Nie do pomyślenia było, aby ewangelik uczestniczył w jakimś nabożeństwie w kościele katolickim. Natomiast katolicy częściej byli uczestnikami nabożeństw w kościele ewangelickim. Małżeństwa między katolikami i ewangelikami miały miejsce bardzo rzadko. Stosunki pomiędzy proboszczem Schwarzem a pastorem ewangelickim Erhardem Gäbelem były poprawne, ale również na dystans, bez osobistych bliskich kontaktów, mimo że bardzo blisko, wręcz po sąsiedzku mieszkali.
Proboszcz Adolf Schwarz wobec swoich parafian był serdeczny, ale i wymagający. Przyszło mu przeżyć ze swoimi parafianami okres II wojny światowej. Wielu mieszkańców Szybowic zostało powołanych na wojnę. I podobnie jak podczas I wojny światowej, żegnał ich podczas mszy świętych z udziałem najbliższych i parafian, i udzielał sakramentów świętych. Najtragiczniejszym miesiącem dla niemieckich mieszkańców Szybowic i ks. Schwarza był marzec 1945 r. W tym bowiem czasie przez wieś przeszedł front. Proboszcz nie opuścił Szybowic mimo rozkazu ewakuacji i pozostał z wiernymi. Po zakończeniu działań wojennych na skutek migracji w Szybowicach spotkała się ludność niemiecka i polska, żyjąc razem do 1 lipca 1946 r. W pierwszych miesiącach po ustaniu walk ks. Adolf Schwarz pełnił posługę duszpasterską nie tylko dla ludności niemieckiej, ale i polskiej. Odprawiał Msze Św. po łacinie i przewodniczył kilku pogrzebom Polaków, którzy zmarli w Szybowicach w czerwcu i lipcu 1945 r. Latem 1945 r. coraz głośniej mówiono o planach wysiedlenia Niemców na Zachód, za Odrę. Pierwszymi Niemcami w Szybowicach, którzy otrzymali nakaz opuszczenia wsi byli duchowni: ks. A. Schwarz i pastor E. Gäbel. Nastąpiło to 15 listopada 1945 r. Rozpoczęła się dla ostatniego niemieckiego proboszcza z Szybowic tułaczka w poszukiwaniu miejsca osiedlenia się. W swojej wędrówce dotarł aż pod holenderską granicę i osiadł w mieście Krefeld. Wkrótce stan jego zdrowia zaczął się pogarszać i zmarł on w dniu św. Barbary 4 grudnia 1947 r. w szpitalu w Krefeld - Hüls.
Szybowice w okresie
II wojny światowej (1939-1945)
Mieszkańcy Szybowic w 1939 roku, kiedy III Rzesza dokonała agresji na Polskę, nie przypuszczali, że rozpoczynająca się wojna staje się początkiem ich wielkiej tragedii i kolejnym przełomem w dziejach wsi. Podczas wojny w Szybowicach utworzone zostały dwa miniobozy dla jeńców wojennych. Pierwszy mieścił się w górnej części wsi pod numerem 339, a drugi w dolnej części pod numerem 176.W każdym z nich znajdowało się od 30 do 40 jeńców, głownie Rosjan, Ukraińców i Serbów. Codziennie wczesnym rankiem byli rozprowadzani pod strażą do prac w największych gospodarstwach rolnych wsi, a wieczorem ponownie wracali do "obozów". Klęski ponoszone przez armie niemieckie na frontach II wojny światowej aż do 1944 roku nie były zbyt mocno odczuwalne dla mieszkańców Śląska i samych Szybowic. Dostrzegano ich tragiczne skutki w chwili, kiedy przychodziły informacje do wsi, że jakiś powołany do armii żołnierz poległ na froncie.
W styczniu 1945 roku rozpoczęła się ofensywa Armii Czerwonej i wspierających ją wojsk polskich, która miała za zadanie wyzwolenie spod okupacji ziem polskich i dotarcie jak najszybciej do stolicy Rzeszy - Berlina. Mieszkańcy Szybowic z niepokojem śledzili szybki marsz radzieckich wojsk i odwrót własnych oddziałów. Kiedy krasnoarmiejcy stanęli nad Odrą, a przez Prudnik zaczęli ciągnąć uciekinierzy z północy i wschodu Śląska, dla wielu mieszkańców Szybowic stało się jasne, że wkrótce front dotrze i do ich wsi. Władze wojskowe uspokajały wszystkich mieszkańców, ale jednocześnie nakazywały przygotować się do ewakuacji. Mężczyzn wcielono do Volkssturmu, uzbrojono w stare karabiny i nakazano kopać okopy wokół wsi. Wkrótce okazało się, że te przygotowania nie na wiele się zdały. Rankiem 17 marca 1945 r. Szybowice zostały zajęte przez wojska radzieckie. Władze niemieckie nie zdołały wydać rozkazu ewakuacji i wielu mieszkańców pozostało w piwnicach i schronach. Późnym wieczorem i przez całą noc o wieś toczono krwawą walkę. Oddziały niemieckie broniły przedpola Gór Opawskich i kontratakowały od strony Charbielina. W efekcie walk górna część Szybowic została znacznie zniszczona, na polach stały palące się czołgi i wozy bojowe - radzieckie i niemieckie. W samej wsi wiele domów płonęło. Paliły się również wieże obu kościołów - katolickiego i ewangelickiego, gdyż stanowiły cel dla pocisków artyleryjskich, które likwidowały umieszczone tam przez Niemców punkty obserwacyjne i stanowiska karabinów maszynowych. Nie znamy liczby poległych w walkach o Szybowice żołnierzy radzieckich. Na Cmentarzu Żołnierzy Armii Czerwonej w Kędzierzynie-Koźlu odnotowano informację o trzech poległych żołnierzach: szeregowcu Wasiliju Sidounku (poległ 23 marca 1945r. we Włócznie), Siergieju Baniszewskim (poległ 1 kwietnia 1945 r. w Szybowicach), Wasiliju Chubrakowie (poległ 7 maja 1945 r. we Włócznie). W 2010 r. poznano, dzięki informacjom od Wiktora Gribanowa z Moskwy, personalia kolejnego żołnierza - lejtnanta Wiktora Nikołajewicza Romanowa, poległego 26 marca 1945 r. w okolicy Włóczna.
Ludność niemiecka tuż przed wkroczeniem Rosjan, która wcześniej nie opuściła wsi, zdecydowała się na ucieczkę. Wiele osób wpadło w panikę, nie potrafiło myśleć logicznie co ratować i gdzie uciekać. Wielu zginęło pod gradem pocisków. Szybowice bezbronne i zajęte przez zwycięskich krasnoarmiejców wydane zostały na rabunek, plądrowanie i grabież. Wiele domów po ograbieniu podpalono, dopuszczano się gwałtów na tych, którzy nie zdołali uciec lub nie chcieli zostawić swojego majątku.
Po zakończeniu działań wojennych w maju 1945 roku Szybowice zamieszkali ponownie Niemcy, którzy zdecydowali się na powrót na swoje miejsce urodzenia nawet z odległych terenów Niemiec. Wspólnie cierpieli głód, dotknęła ich epidemia tyfusu, znosili cierpliwie nad sobą władzę rosyjskiej komendantury wojskowej, później polskich milicjantów. Przez cały czas dochodziło do rabunków, gwałtów, tryumfowała śmierć. Obok Rosjan szabru dokonywali Polacy, którzy często opornych Niemców bili, torturowali, by wydobyć informacje o ukrytych kosztownościach.
W czerwcu 1945 roku zaczęli napływać do Szybowic osadnicy z Kresów Wschodnich. Szybowice zasiedliła ludność z kilku miejscowości powiatu trembowelskiego. Jan Sobkowicz ustalił, że najliczniejszą grupę stanowili mieszkańcy Podhajczyk (173 rodziny, 693 osoby), następnie Słobótki (14 rodzin, 54 osoby), Janowa (11 rodzin, 42 osoby), Dołhego (11 rodzin, 37 osób), Kobyłowłok (11 rodzin, 33 osoby), Wybranówki (7 rodzin, 24 osoby), po 3 rodziny z Załawii, Mogielnicy, Semenowa, Budzanowa, po dwie rodziny z Trembowli, Podgórzan, Iwanówki oraz po jednej rodzinie z Józefówka, Zazdrości, Krowinki. Łącznie w 1945 r. w Szybowicach zamieszkało 951 Polaków z Kresów Wschodnich. Tułaczka Kresowiaków na nowe miejsce trwała 6 tygodni. Pierwszy transport z nimi przybył do Szybowic 25 czerwca 1945 roku. Tu doszło do spotkania z kilkoma Polakami, głównie pracownikami przymusowymi przywiezionymi przez Niemców do pracy na roli w okresie wojny, którym przewodził pierwszy sołtys Antoni Kosztelik. Obok niego po zakończeniu wojny pozostali między innymi Ignacy Szczypura, Henryk Rajda i Franciszek Gmyrek. W przybyłych do wsi kresowiakach zachwyt wzbudziły murowane domy, w większości kryte dachówką, wielkie stodoły oraz kościoły. Osadnicy zajmowali początkowo opuszczone i niezamieszkałe przez Niemców gospodarstwa. Z czasem, gdy repatriantów przybywało w wyniku przyjazdu kolejnych transportów, dokwaterowywani oni byli do domów zamieszkałych przez Niemców. Współżycie w jednej wsi Niemców i Polaków układało się różnie. Często pod jednym dachem panowała zgoda. Obie strony wzajemnie sobie pomagały, dzieliły się tym, co miały do jedzenia, wspólnie pracowały w okresie żniw i wykopek na polach. Były jednak i wypadki bardzo skrajne, gdy Niemców pozbawiono prawa do wszystkiego, szykanowano, odreagowywano na nich doznane wcześniej krzywdy.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Z archiwum odkrywcy
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze