Artykuły
Historia: "Pastuszińce", XIX-wieczne domy starości
Autor: HENRYKA MŁYNARSKA.
W XIX wieku w każdym mieście i większej wiosce znajdowały się skromne domy, przeznaczone dla najbiedniejszych rodzin.
W XIX wieku w wielu miastach zakładano stowarzyszenia świeckie i kościelne, które zajmowały się działalnością charytatywną. Prowadzono ochronki i sierocińce, domy opieki dla kalek wojennych, noclegownie, ambulatoria i domy opieki dla starych, ubogich robotników. W XX wieku w każdym mieście i większej wiosce znajdowały się skromne domy, przeznaczone dla najbiedniejszych rodzin. Ich członkowie niczego nie posiadali, całe życie pracowali na polach, łąkach i w majątkach swoich panów. Kiedy brakowało im już sił do pracy i przychodziła starość, ich zamożni panowie umieszczali ich w ubogich chatach, zwanych na Śląsku "Pastuszińcami" albo w języku niemieckim Armenhaus (dom ubogich).
Głogóweckie domy ubogich "wysłużników", można oglądać już tylko na starych fotografiach. Budowle te wielkością przypominają chaty drewniane, jednak na początku XX wieku były już murowane z cegły lub kamienia. Składały się tylko z części mieszkalnej, czasami obok chałupy znajdował się niewielki chlewik lub kurnik oraz przydomowy ogródek.
Parobkowie bogatych gospodarzy z głogóweckich Oraczy mieszkali w takim domku przy ulicy Głubczyckiej. Pasterzom, którzy całe życie wypasali owce należące do majoratu hrabiego Oppersdorffa, postawiono "Pastusziniec" chatę krytą strzechą. Znajdowała się on na Winiarach w rejonie, gdzie dawniej były stawy hodowlane i rozciągały się ogrody, winnice hrabiowskie. Nawet ulica prowadząca do nadbrzeży Osobłogi i pastwisk nosi jeszcze swoją pierwotną nazwę Pasternik.
Głogóweckie domy ubogich przetrwały czasy II wojny światowej, pamiętają je mieszkańcy miasta, gdyż rozebrano je dopiero w latach 70.
Mieszkańcy pastuszińców nie otrzymywali renty, żyli bardzo skromnie, bogacze czasami obdarowywali ich rodziny żywnością, tą, której im zbywało. Blisko domu zazwyczaj był mały ogródek z warzywami, stanowiącymi ich podstawowe pożywienie. Niewielka obórka dla kózki czy chlewik były majątkiem tych ludzi.
W Biedrzychowicach kobiety z tamtejszego pastuszińca brały udział w każdej uroczystości pogrzebowej. Za uczestnictwo w tej ceremonii, a przede wszystkim głośne płacze i odmówione za zmarłego modlitwy, po stypie otrzymywały okrągłe bochny chleba, smalec i twaróg. Zaś w soboty szły na plebanię odebrać od proboszcza 10 fenigów, przeznaczonych na zakup soli.
Pasjonaci kultury ludowej regionu głogóweckiego wiedzą, że zachowały się teksty dawnych zawołań pasterskich. Legenda o biedrzychowickim pasterzu - czarodzieju oraz wzruszająca XIX-wieczna pieśń pasterska o niewidomym "owczarziczku", któremu ukazała się Matka Boża. Autorem tego utworu jest organista i nauczyciel z Biedrzychowic, Joseph Schittko. Jego pieśni znają najstarsi i współcześni mieszkańcy.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze