Artykuły
Barłożewski: Urwałem się z chrztu córki i zdobyłem trzy bramki
Autor: MIECZYSŁAW MATCZAK.
Grzegorz Barłożewski piłkarską karierę rozpoczął mając 15 lat w 1968 r. występami w pierwszym zespole juniorów, a zakończył w 1987 r. w Brzegu, gdzie Pogoń zremisowała 2:2.
Popularny Grzesiu był i jest niezwykle skromnym człowiekiem. Być może jego niezwykła skromność i wrodzona nieśmiałość w dużym stopniu zadecydowały, że pozostał w przyjaznym dla niego środowisku i zrezygnował z rozwijania swojego wielkiego piłkarskiego talentu na ligowych boiskach.
- Twoje najmilsze wspomnienia z gry w juniorach Pogoni...?
- Już sam występ w pierwszym zespole juniorów w wieku 15 lat był wtedy dla mnie dużym przeżyciem i wyróżnieniem. Ale najmilej wspominam mecz z Metalem Kluczbork, który przyjechał do Prudnika w 1970 r. opromieniony zdobyciem wicemistrzostwa Polski. Po dramatycznym meczu wygraliśmy 3:2, chociaż do przerwy przegrywaliśmy 0:2. Dwie bramki zdobył mój brat Zdzichu, a jedną ja. To był początek budowania silnego zespołu juniorów w Prudniku, który potrafił później toczyć wyrównaną walkę z innymi medalistami mistrzostw Polski - Odrą Opole i Chemikiem Kędzierzyn.
- Pamiętasz swój debiut w pierwszym zespole seniorów?
- Myślę, że takie wydarzenie pamięta każdy piłkarz. Jeszcze jako junior w sezonie 1970/71 zadebiutowałem w zespole seniorów w III lidze w Chorzowie w zwycięskim meczu 1:0. Ten mecz miał dla mnie ogromne znaczenie. Pamiętam, że po mojej indywidualnej akcji padła zwycięska bramka, a jej strzelcem był pan, mój trener od początku moich występów w juniorach Pogoni. To była przepustka na stałą grę w zespole seniorów.
- Zadziwiałeś kibiców skuteczną grą, mimo że nie imponowałeś warunkami fizycznymi...
- W zdobywaniu bramek pomagała mi moja wrodzona szybkość z piłką przy nodze, zwrotność i umiejętność przewidywania podbramkowych sytuacji. Ale najbardziej pomagała mi bardzo dobrze zorganizowana gra i świetnie dogrywane piłki głównie przez Urbasia, Wołczeckiego, Cybulkę i innych kolegów. Zresztą koledzy z ataku - Bączyński i Czerwiński też zadziwiali skutecznością i w trójkę potrafiliśmy zdobywać około 50 bramek w sezonie. Proszę sobie przypomnieć, że i pomocnicy też dużo strzelali goli, nawet Widera grający w obronie potrafił zdobyć w sezonie 10 bramek, chociaż większość z rzutów karnych.
- Przypomnij liczbę zdobytych bramek w najlepszym okresie twojej piłkarskiej kariery.
- Sezon 1977/78 - 21 bramek, sezon 1978/79 - 15, sezon 1979/80 - 16, sezon 1980/81 - 17, sezon 1981/82 - 20, sezon 1982/83 - 23, sezon 1983/84 - 16.
- Twoje najprzyjemniejsze przeżycia sportowe...?
- Dwukrotnie występowałem w zespole Pogoni, który rywalizował na szczeblu centralnym w III lidze. Najpierw jako junior, a później w sezonie 1977/78, kiedy to z kolegami wywalczyliśmy awans, a ja w rozgrywkach zdobyłem 21 bramek, mimo że z powodu kontuzji nie występowałem przez połowę rundy rewanżowej. W III lidze zdobyłem 15 bramek. Ale z rozrzewnieniem wspominam mecz z groźną wtedy Polonią Biała. Dosłownie urwałem się z chrztu córki, zdobyłem trzy bramki i po powrocie na uroczystość cieszyłem się z radosnego dnia.
- Nie zabrakło też rozczarowań...
- Tak jak to w sporcie bywa radości są przeplatane niepowodzeniami. Nie udało się nam utrzymać w III lidze, chociaż w drugiej rundzie zanotowaliśmy niezłe wyniki, np. 2:1 z Jelenią Górą, 2:0 z Pafawagiem Wrocław, 4:1 z Victorią Wałbrzych, 3:0 z Bielawianką, czy 2:2 z mistrzem - Odrą Wrocław. W następnym sezonie zdobyliśmy aż 45 pkt (2 pkt za zwycięstwo) przy imponującym stosunku bramek 72:27, ale nieznacznie wyprzedził nas Chemik Kędzierzyn. Jednak najsmutniej wspominam spadek Pogoni w 1987 r. do klasy A, chociaż już tylko sporadycznie występowałem na boisku w roli pomocnika.
- Jakie mecze szczególnie utkwiły ci w pamięci?
- Najbardziej pamięta się spotkania, które kończyły się zaskakującymi wynikami. Wiele meczów w mojej karierze wygrywaliśmy sporą różnicą bramek. Pamiętam 10:0 z Chemikiem Kędzierzyn, 10:1 z Gwardią Opole na wyjeździe, gdzie ja zdobyłem 3 bramki, a junior R. Onufrejów aż 6, 10:0 z Unią Tułowice po porażce 3:0 na wyjeździe, 8:0 z Białą, oraz zwycięski finał Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim 2:0 z Odrą II wzmocnioną piłkarzami I- ligowymi, i udział w rozgrywkach na szczeblu centralnym.
- Chciałbyś wymienić najlepszych piłkarzy, z którymi występowałeś w zespole Pogoni?
- W okresie mojej piłkarskiej kariery w Pogoni występowało wielu bardzo dobrych piłkarzy. Niektórzy grali później w wyższych ligach, a nawet reprezentacji Polski juniorów. Nie chciałbym nikogo kto zasłużył na wyróżnienie pominąć. Z Bączyńskim i Czerwińskim tworzyliśmy dobry atak, pewnie w obronie grał Widera, w pomocy Brodziak, Wołczecki, Urbaś, Cybulka. Wielkiego talentu nie wykorzystali jednak m.in. Wołczecki, Brodziak, Onufrejów, Szczepaniak i inni. A przecież nie byli słabsi od Semergi, który występował w Odrze Opole w czasach największych sukcesów tego klubu.
- Co sądzisz o dzisiejszej piłce nożnej?
- Polska piłka przeżywa wielki kryzys. Tak niskich notowań na arenie międzynarodowej jeszcze nigdy nie mieliśmy. W okresie mojej kariery piłkarskiej reprezentacja Polski zaliczana była do najsilniejszych na świecie. Uważam, że już w szkoleniu najmłodszych piłkarzy popełnia się wiele błędów. Wystarczy popatrzeć na przebieg meczu i stosowaną taktykę w grze, gdzie najważniejszą rzeczą jest obrona własnej bramki. Do gry ofensywnej przywiązuje się mniej uwagi i nic dziwnego, że piłkarze mają problemy ze zdobywaniem bramek, a przecież to najbardziej cieszy zawodnika i kibica. Trudno też zrozumieć dlaczego dawniej na Opolszczyźnie trenerzy wychowywali tak wielu dobrych zawodników, a dzisiaj są to pojedyncze przypadki. Zresztą podobnie jest w Prudniku.
- Czy spełniłeś swoje sportowe marzenia?
- Czasami myślę jak potoczyłaby się moja piłkarska kariera, gdybym skorzystał z propozycji zmiany klubu i występował w wyższej lidze. Zdobywałem dużo bramek, co najbardziej ceni się w klubie. Z drugiej strony związany byłem z Prudnikiem. W zespole miałem dobrych kolegów, panowała miła atmosfera, żona też nie marzyła o zamianie Prudnika na większe miasto. Czasu już się nie wróci i trzeba mile wspominać miniony okres, który też dostarczył mi miłych sportowych wrażeń.
- Po zakończeniu piłkarskiej kariery w Pogoni rekreacyjnie występowałeś w Mokrej.
- W Mokrej od podstaw szkolono dzieci i młodzież, zresztą z dużymi sukcesami. Nawet pierwszy zespół juniorów Pogoni doznał z Mokrą porażki 4:1. Później ci chłopcy występowali w seniorach i ten maleńki wiejski klub chciał awansować do klasy A. Ja i T. Czerwiński pomogliśmy najpierw w awansie, a później na inaugurację rozgrywek pokonaliśmy pierwszy zespół seniorów Pogoni 1:0, po bramce zdobytej przez popularnego "Diabła" Czerwińskiego. Podobny los podzieliła Polonia Nysa, która przegrała w Mokrej 2:0. To była taka odskocznia po zakończeniu kariery i ten okres gry wspominam z przyjemnością, tym bardziej że widziałem bardzo duże zainteresowanie piłką nożną i moimi występami w tym maleńkim środowisku wiejskim.
- Dziękuję za rozmowę i życzę sportowych wrażeń w roli kibica.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze