Artykuły
Nie chcą takiego rozkładu
Autor: STANISŁAW STADNICKI.
Pasażerowie naszych pociągów zwrócili się do marszałka z petycją podpisaną przez 240 osób, w której proszą o zachowane obecnego rozkładu jazdy.
Nowy rozkład jazdy pociągów, o którym pisaliśmy kilka tygodni temu nie podoba się podróżnym. Pociągi będą jeździły wolniej, znikną tak pożądane kilkuminutowe skomunikowania na stacjach węzłowych i pogorszą się godziny odjazdów.
"Zwracamy się z prośbą o pozostawienie aktualnego, w większości bardzo dobrego rozkładu jazdy - piszą w petycji do marszałka pasażerowie korzystający z pociągów między Nysą, a Kędzierzynem. - Nowy rozkład uniemożliwi powrót pasażerów z nocnej zmiany, wprowadzi bezsensowne oczekiwanie na skomunikowania, na stacjach węzłowych."
Pod petycją, która rozpowszechniana była w pociągach podpisało się już 245 osób. Wystarczy zapytać kilkoro z nich, by przekonać się, dlaczego proponowane zmiany są niekorzystne:
- Na nocną zmianę zamiast o siedemnastej będę musiał jechać kilka godzin wcześniej - słyszymy. - Nie wiem, o której wrócę do domu.
- Kończę o godzinie szóstej rano, a pociąg ma odjeżdżać teraz trzydzieści minut szybciej, czeka mnie trzygodzinne przymusowe zwiedzanie dworca, następny pociąg mam o godzinie dziewiątej - skarży się kolejny podróżny.
W dobrej sytuacji jest młodzież dojeżdżająca do szkół w Kędzierzynie-Koźlu. Dwa najważniejsze dla nich pociągi praktycznie nie zmienią czasów odjazdów, ale już młodzież dojeżdżająca do Prudnika od strony Głogówka i Racławic zastanawia się nad przesiadką do autobusów. Obecnie ich pociąg ma postój w Prudniku o godzinie 7.00. Nowe zmiany zakładają przyjazd składu trzydzieści minut wcześniej, półtorej godziny przed rozpoczęciem lekcji.
- Zmiana godzin przyjazdów i odjazdów w nowym rozkładzie jazdy na linii Kędzierzyn Koźle-Nysa jest wynikiem wydłużenia czasu jazdy o 12 minut - tłumaczy się przedstawiciel przewoźnika, Opolskiego Zakładu Przewozów Regionalnych.
Organizatorem przewozów jest opolski Urząd Marszałkowski stąd właśnie do marszałka kierowane są wszelkie uwagi. Przewozy Regionalne jeżdżą tak jak każe urząd. Z kolei za stan torowiska odpowiadają spółki będące w grupie PKP, lokalne zakłady linii kolejowych. Ustalają one dopuszczalne prędkości dla pociągów i czasy jazdy. W całym tym zamieszaniu pasażer traci orientację, ponieważ okazuje się, że jeden podmiot jest uzależniony od drugiego i wydaje się, że nie ma pomysłu na poprawę sytuacji.
Na niedawnej konferencji poświęconej infrastrukturze torowej w naszym kraju mówiono, że wiele linii kolejowych jest zwyczajnie zbędnych obecnemu zarządcy. Można byłoby je przekazać samorządom, ale to operacja często tak kosztowna jak demontaż torów. W Niemczech na utrzymanie torowiska, a w szczególności przejazdów kolejowych pieniądze przeznaczają wspólnie: zarządca dróg, zarządca infrastruktury kolejowej, a także samorząd lokalny. W Polsce kolej musi robić wszystko sama i od czasu podziału na spółki cierpi na milionowy brak dofinansowania.
Przewozy Regionalne mogą jeździć tylko według rozkładu sfinansowanego przez organizatora przewozów. Urząd Marszałkowski chciałby jeździć szybko i często, ale nie może, ponieważ tory wymagają remontu. Zarządca torowiska chciałby remontować tory, ale nie ma pieniędzy. Z tym wszystkim musimy się zgodzić, jednak w całym tym zamieszaniu zatraca się najważniejsze - interes pasażera. Jego nie obchodzą problemy na kolei, on chciałby z niej korzystać na europejskim poziomie, a na taki niestety poczekamy. Tylko jak długo zawsze w ostatnim kwartale roku będziemy pisali o tym, że na naszej kolei znów będzie gorzej?Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze