Autor: STANISŁAW STADNICKI.
Racławia Racławice Śląskie
2
LKS Rusocin
1
Racławia: Kania, Czerniak, Hadaczek, D. Hajduk, Mikonowicz, Gajowiec, Zalewski (45. Scholz), Piekarczyk (64. Malinowski), Reiwer, Bielak (75. Sikora), T. Hajduk.
W drugiej odsłonie kibicie byli świadkami bardzo dobrego widowiska do ostatniej minuty.
Goście na to spotkanie dojechali ledwo kwadrans przed pierwszym gwizdkiem. Nie zdążyli nawet dobrze się rozgrzać. Z kolei Racławia grała bez trenera. Jak się dowiedzieliśmy Dagobert Kroll wyjechał na zagraniczne szkolenie.
Pierwsze minuty były zwyczajnie słabe, ale też trudno oczekiwać innego początku sezonu. Nieoczekiwanie w 21. min Rusocin wyszedł na prowadzenie. Śliwiński uderzył z 16 metrów, a zasłonięty Kania mimo ofiarnej interwencji mógł tylko odprowadzić wzrokiem piłkę wpadającą do siatki. Gospodarze przez kilkanaście następnych minut nie mogli zagrozić bramce rywali. Dopiero na kilka minut przed przerwą najpierw Tomasz, a potem Dariusz Hajduk efektownie uderzali z dalszej odległości, ale co z tego jak na posterunku był golkiper Rusocina. Jeszcze za nim arbiter wysłał zawodników na odpoczynek Racławia powinna doprowadzić do remisu. W sobie tylko znany sposób uderzając z 2 metrów głową przestrzelił Czerniak.
Po zmianie stron kibice oglądali zupełnie inne widowisko. Rusocin praktycznie nie istniał, sprawiał wrażenie drużyny zmęczonej, wyraźnie zadowolonej wynikiem. Goście skupili się na obronie i bezczelnej grze na czas, bo jak inaczej można tłumaczyć zachowanie ich bramkarza. Ten przy rzucie bramkowym najpierw spacerował po swojej szesnastce z plastikową butelką wody, potem dyskutował ze swoim kolegą, aż wreszcie przypomniał sobie, że mecz nadal trwa. Arbiter zareagował wyciągając z kieszonki żółty kartonik. Jakby tego było mało miejscowym wyraźnie nie szło. Sytuacjami można byłoby obdzielić kilka spotkań, ale zawodnicy Racławic razili nieskutecznością. W jednej z nich, w zamieszaniu podbramkowym Reiwer fatalnie skiksował, a chwilę potem Bielak trafił w słupek. Opór gości został złamany w 73 minucie. Akcję lewym skrzydłem wykończył starszy z braci Hajduków, który trafił do odsłoniętej bramki.
Do końca spotkania piłkarze Racławii wierzyli w końcowy sukces. Kiedy arbiter miał już odgwizdać po raz ostatni piłka trafiła do siatki. Gospodarze przeprowadzili składną akcję zespołową lewą stroną. Piłka trafiła przed pole karne, a tam jak spod ziemi wyrósł Dariusz Hajduk i atomowym uderzeniem w lewe okienko nie dał bramkarzowi gości żadnych szans. Trybuny eksplodowały, a zawodnicy gospodarzy cieszyli się ze zdobytej w ostatniej akcji meczu zwycięskiej bramki.
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze
