Artykuły
Byłam na Placu Zadumy
Autor: AGNIESZKA MĘDRALA.
Stolica - 17 kwietnia 2010 r. O godzinie 8.56 w Warszawie wyją syreny. Równo tydzień minął od tych tragicznych wydarzeń. Polacy zdają sobie sprawę z autentyczności wypadku samolotu TU-154M.
Wszystko jest tak namacalne, strata ważnych i wartościowych ludzi... Trwają przygotowania do niedzielnej Mszy żałobnej. Prosta konstrukcja ołtarza, biały krzyż i zdjęcia ofiar. Plac Piłsudskiego wypełniają rzędy czarnych krzeseł - przejmujący widok. Na podeście chór ćwiczy poruszające pieśni, które zabrzmią głównie dla tych, którzy zginęli.
Pod Pałacem Prezydenckim cały czas gromadzą się tłumy ludzi, pragnących oddać hołd ofiarom katastrofy smoleńskiej. Mimo tłoku, odczuwałam niesamowitą magię. Ciężko było przemieszczać się chodnikiem, lecz nikt nie przepychał się, nikt się nie awanturował. Nie było zniecierpliwienia, złości. Emanowała życzliwość. Dało się słyszeć słowa, o które dzisiaj tak trudno: "proszę bardzo", "przepraszam", "nie szkodzi". To zarazem piękne, ale przykre, że naród jednoczy się w ekstremalnych sytuacjach...
Nocny chłód i porywisty wiatr nie zakłócił przyjaznej atmosfery. Ciepło biło od niezliczonej ilości zniczy, które z wygasłych na zapalone sprawnie wymieniali harcerze.
Plac Piłsudskiego - 18 kwietnia 2010 r. Od wczesnych godzin rannych ogrom pogrążonych w żałobie Polaków zajmowało miejsca, by uczestniczyć we Mszy oddającej hołd umarłym. Nieprawdopodobne wydają się obrazy tych wszystkich ludzi zjednoczonych w modlitwie i cierpieniu. Miejmy nadzieję, iż tragedia narodowa nie będzie jedynym powodem do zadumy, a nasze serca odmienią się na długo. Tak, byśmy potrafili okazać szacunek drugiej osobie nie tylko w obliczu smutku i straty na skalę państwową.
Poruszyła mnie organizacja jednostek służb specjalnych, harcerzy, wolontariuszy. W tak krótkim czasie zaangażowano setki chętnych osób do niesienia pomocy w punktach pierwszej pomocy medycznej. Ustawiono również wiele namiotów, do których można było zgłosić zaginięcie bliskiej osoby. Pośród takiego tłoku przecież tak łatwo było się zgubić. Natomiast wspomniani harcerze niestrudzenie donosili wodę, zapobiegając omdleniom oraz dbali o ład i porządek na ulicach. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Uroczystości emitowane w telewizji nie są w stanie przekazać uczuć i serca włożonego w ich przygotowanie. Celem mojego artykułu jest więc dotarcie do sedna wydarzeń, nie tylko powszechne opisanie Mszy. Pragnę przekazać choć odrobinę ciepła, które tak bardzo udzieliło mi się przez te dwa dni warszawskiej zadumy. Jednak prawdą jest - co przedstawiają media - iż Polacy potrafią się tak ujmująco zjednoczyć . Jestem pod wrażeniem. Mam jednak cichą nadzieję, że takie uczucia i zachowania nie muszą być wywoływane tragedią narodową. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze