Artykuły
Poeta wcieleń
Autor: MACIEJ DOBRZAŃSKI.
25 lutego w Prudnickim Ośrodku Kultury odbyło się spotkanie autorskie z Romualdem Kulikiem z Opola - poetą i redaktorem opolskiego kwartalnika kulturalnego "Prowincja".
Spotkanie trzeba zaliczyć do bardzo udanych. Świetna atmosfera, gość wieczoru mający znakomity kontakt z publicznością i szeroki wachlarz zagadnień jakie zostały poruszone - wszystko to sprawiło, że nie można się było nudzić. Tym bardziej szkoda, że frekwencji (przybyło piętnaście osób) - nie sposób określić mianem olśniewającej.
Zaczęło się tradycyjnie. Romuald Kulik przeczytał kilka swoich wierszy (co potem czynił jeszcze dwukrotnie - w środku i na zakończenie spotkania), w tym interesujący utwór pisany z pozycji Ewy Braun do Adolfa Hitlera (którego osoba powracała w rozmowach jeszcze kilkakrotnie). W ogóle - można powiedzieć, że historia pokonała poezję. Motywy historyczne przewijały się w trakcie spotkania wielokrotnie, również w części przeznaczonej na rozmowę o tekstach. Wynikało to z pasji historycznej Kulika, który gromadzi pamiątki związane z Opolem, ale nie tylko. Romuald mówił, że aktualnie jest w kontakcie z jedynym żyjącym świadkiem śmierci Adolfa Hitlera. Kontakt ten ma zaowocować wywiadem, którego ja osobiście nie mogę się już doczekać.
Romuald Kulik pytany przeze mnie o pesymistyczne motywy przewijające się przez jego teksty, szczególnie uwidaczniające się w jego książce ("Urodzeni w trumnach", 2004), odparł, że potrafi dostrzegać piękno świata, choć może nie akurat w wierszach, jakie znalazły się w rzeczonym tomie. Dodał też, że jest facetem dość optymistycznie patrzącym na życie, co zaowocowało moim pytaniem o kreowanie się przez niego na poetę wyklętego, o granicę takiej kreacji. Stwierdził, że poeta ma prawo przywdziewać różne maski, przyznał jednak, że w jakimś stopniu przywoływane wiersze są prawdziwe. Mowa była również o jego umiejętności wcielania się w różne postaci. Kulik często w swoich wierszach oddaje głos innym, dając wrażenie więzi łączącej go z tymi, do których się odwołuje. Potwierdził również to, co już przy pierwszym zetknięciu się z jego tekstami, rzuciło mi się w oczy - fakt inspiracji poezją Jima Morrisona, inspiracji - dodajmy - w granicach rozsądku artystycznego. Nie mogło się obyć także bez zapowiedzi nowej książki Kulika. Będzie ona nosiła tytuł "Oddalenie" i powinna ukazać się w najbliższej przyszłości.
Ciekawie opowiadał Kulik o działalności pisma literackiego "Prowincja". Jak stwierdził, fakt pojawienia się na rynku nowej opolskiej pozycji kulturalnej - pisma "Strony", które wznawia swoją działalność, stając się potencjalnym konkurentem "Prowincji", nie jest szczególnym powodem do zmartwienia. Zespół redakcyjny "Prowincji" od dawna boryka się bowiem z problemami finansowymi, co jednak nie zniechęca do działania. Kwartalnik ten jest pismem bogatym treściowo, ukazującym na swych łamach różnorodne dziedziny sztuki, prezentującym rozmowy ze znaczącymi ludźmi kultury. Kulik wyraził nadzieję na dalsze ukazywanie się pisma. Trzymamy kciuki.
Jak już wspomniałem wcześniej - tematy historyczne dominowały w czwartkowy wieczór. W drugiej części spotkania, przeznaczonej właśnie na historię, gość wieczoru skupił się na swoich dokonaniach w tej materii. Mowa była o pamiątkach po księdzu prałacie Kubisie (dzięki któremu powstało w Opolu i okolicy ponad siedem kościołów), których posiadaczem jest Kulik, o trzech unikatowych zdjęciach przedstawiających Adolfa Hitlera przemawiającego z budynku Nowej Kancelarii Rzeszy (jedno znajduje się w zbiorach Romualda), no i - przede wszystkim - o podziemiach Opola, zwiedzanych niegdyś przez czwartkowego gościa. Nie obyło się także bez humoru - Romuald, urodzony gawędziarz, przytoczył historię znajomego, który znalazł w podziemiach but oficera niemieckiego i do dziś - powodowany chęcią zarobku - usiłuje odnaleźć drugi. Nieskutecznie. Czarnego humoru dostarczyła nam z kolei opowieść Romualda (w kontekście granatów tkwiących do dziś w opolskich podziemiach) o...oderwanej kończynie pewnego śmiałka, poszukującego podobnych jak Romuald przygód.
Cóż, wszystko co dobre kiedyś się kończy i tak musiało być i tym razem. Po ostatnich akordach dbającego o oprawę muzyczną Tomasza Kanasa, każdy mógł wziąć (gratis) egzemplarze "Prowincji", jakie przywiózł ze sobą Romuald. Pozostaje mi żywić nadzieję na podobne, równie udane spotkania w przyszłości. Oby takimi okazały się kolejne wieczory autorskie, jakie przygotował dla prudniczan ośrodek kultury.
Już 18 marca będę miał przyjemność poprowadzić (wespół z Bartoszem Sadlińskim) spotkanie z Piotrem Myszyńskim z Białej, a potem - w kwietniu, wezmę "na tapetę" Agatę Hajdecką z Prudnika (choć to nie twórca poezji). Zapraszam już dziś! Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze