Artykuły
O zapustowych pączkach , babskim combrze i nie tylko…
Autor: HENRYKA MŁYNARSKA.
Trudno wyliczyć wszystkie obchody zapustowe, jakie dawniej odbywały się na Śląsku, a już na ich opisanie nie starczyłoby miejsca.
Warto jednak przypomnieć te, które jeszcze pamięta starsze pokolenie. Ostatnim dniem karnawałowych szaleństw jest wtorek przed środą popielcową, rozpoczynającą okres Wielkiego Postu. Chociaż istniały rozmaite formy tego obrzędu, to wszędzie jednak były to zabawy i uciechy połączone z poczęstunkiem.
W powiecie prudnickim znany był tzw. "dziołszy bal" urządzany, jak sama nazwa wskazuje, przez dziewczęta, które rano przygotowywały pyszne potrawy, a około godziny 16 gromadziły się w umówionym miejscu, by potem wspólnie obejść z muzyką całą wieś. Zapraszały chłopców do karczmy, częstowały ich kolacją i zapraszały do tańca.
W niektórych wioskach młodzi chętnie brali udział w pochodach przebierańców, czasami zwanych "ostatkorzami". Zabawy w śmiesznych strojach i maskach były i są uciechami w czasie "babskiego combru". Dawniej brały w nim udział wyłącznie kobiety, dziś stał się zabawą ostatkową dla obojga płci. Prym wiodą jednak "baby", które nie żałują sobie żartobliwych przygaduszek, urządzania różnych psot. Wiadomo, kobitki na Górnym Śląsku są do tańca i do różańca, zawsze pierwsze do każdego zbytku. Tak jak dawniej na stołach nie brakuje trunków, dzisiaj mocnych, a dawniej pijano piwo domowej roboty, wina z żyta lub dzikiej róży, nalewki na świeżych owocach wiśni czy derenia.
W okresie mięsopustu wyróżniał się też ostatni czwartek, zwany tłustym. Zarówno na wsi, jak i w miastach, przygotowywano w tym dniu obfitsze i tłustsze posiłki, po to, by się najeść do syta przed 6-tygodniowym postem. Smażyło pączki, faworki, kokoski, loki migdałowe, karnawałowe róże i chrust. Najpopularniejsze są tu pączki, u nas zwane kreplami. Współczesne cukiernie oferują wcale bogaty asortyment tych słodkości.
W czasie zapustowych zabaw na stole pojawiały się też torty, których dziś chyba nikt już nie piecze. Były one niezwyczajne, bo z dyni, fasoli i marchwi. Zostały po nich jedynie przepisy starek i wspomnienia.
W dawnej ludowej tradycji, w ostatnie dni zapustów oprócz zabaw i obżarstwa obowiązywały pewne zakazy magiczne. Nie wolno było wyrzucać lub wywozić obornika, bo myszy zniszczą urodzaje, nie wolno było szyć, prząść i czochrać wełny, bo w chwili śmierci człowiek dostanie silnych bólów. Za to należało dom dokładnie pozamiatać i śmieci wywieźć, by uwolnić mieszkańców gospodarstwa od pcheł, myszy i szczurów.
Współczesne zapustowe świętowanie pozbawione jest magicznych praktyk, zaś ze strony bawiących się kobiet usłyszeć możemy zawołanie: "Kiej ostatki, to ostatki radujmy się wszystkie babki!"Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Z archiwum odkrywcy
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze