Artykuły
Czterokopytny napastnik nie żyje
Autor: DAMIAN WICHER, RYSZARD NOWAK.
Zastrzelono zwierzę, które w poprzedni wtorek 17 listopada dotkliwie poraniło 74-letniego bielszczanina.
W chwili zamknięcia poprzedniego numeru trwała jeszcze obława. Dzika poszukiwali łowczy wraz z policją. Namierzyć go udało się po kilkugodzinnej akcji.
- W pewnym momencie wyszedł z zagajnika i chciał zaatakować ludzi - relacjonuje st. sierż. Piotr Pogoda, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Prudniku. - Z uwagi na zagrożenie został on odłowiony przez myśliwego. Nie udało się ustalić, w jaki sposób mieszkaniec lasu znalazł się na prywatnym podwórku.
74-letni mieszkaniec Białej pan Jan w godzinach rannych napotkał w ogrodzie za domem w oczku wodnym dzika, przed którym nie zdążył uciec i doznał poważnych ran szarpanych nogi.
- Mąż o własnych siłach doszedł na podwórko, a zapewne przestraszony dzik ważący moim zdaniem ponad 60 kilogramów uciekł na posesję sąsiada, gdzie ukrył się w rosnącym gęstym małym zagajniku na jego posesji. - wyjaśnia żona poszkodowanego pani Małgorzata.
To właśnie wilczur sąsiada został przez dzika rozszarpany. Nie wiadomo kiedy to się stało, przed czy po ataku na mieszkańca Białej. Przez dwie godziny dzik usiłował wydostać się z zarośli, ale przeszkodę stanowiła siatka ogrodzeniowa na posesji. Wezwany na pomoc myśliwy zastrzelił ranne zwierzę po bezskutecznych próbach sforsowania siatki ogrodzeniowej.
Ciało odłowionego zwierzęcia wysłano do badania, gdyż jego zachowanie było nietypowe.
13 listopada w godzinach przedpołudniowych w Białej doszło do innego incydentu z udziałem zwierząt. Prawdopodobnie porzucony przez właściciela wilczur na Rynku zaatakował małego pieska rasy york, z którym właściciel Jan K. wyszedł na spacer. Rannemu pieskowi pomocy udzielił lekarz weterynarii. Niezbędny okazał się zabieg operacyjny.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze