Artykuły
Co pozostało po Kościele Chrystusa
Autor: ADAM LUTOGNIEWSKI.
W czterech miejscowościach powiatów nyskiego i prudnickiego zachowały się elementy wyposażenia kościoła ewangelickiego w Prudniku.
Przed 40 laty zakończyła się rozbiórka kościoła ewangelickiego w Prudniku - Kościoła Chrystusa (Christuskirche). Masywna, wysoka na 66 m ceglana wieża tej świątyni przez 65 lat była nieodłącznym elementem charakterystycznej panoramy miasta na tle pobliskich gór.
Kościół Chrystusa znikł tak jak znikli z Górnego Śląska ewangelicy. Przed II wojną światową stanowili oni ok. 14 % mieszkańców Prudnika. Spis ludności w roku 1929 przedstawia następujące dane: ewangelicy- 2542 osoby, katolicy -14652, Żydzi -110, inni - 83, bez wyznania - 61.
Wojna i wysiedlenia zmieniły całkowicie strukturę wyznaniową. O ile parafie katolickie wkrótce się odbudowały (napływająca ludność polska był praktycznie wyłącznie katolicka), to wysiedlonych ewangelików niemieckich nie miał kto zastąpić. Ostatni pastor prudnicki, Johannes Leuchtemann, opuścił miasto gdy od północy wkraczały do niego wojska radzieckie.
Po wojnie zabrakło wiernych którzy byliby w stanie utrzymać ogromny prudnicki kościół (były w nim 1204 numerowane miejsca). W latach pięćdziesiątych gmina ewangelicka w Prudniku skurczyła się do garstki osób. Co kilka tygodni przyjeżdżał do Prudnika ks. Zigler z Wrocławia aby odprawić dla nich nabożeństwo. Terminy tych nabożeństw wywieszano na drewnianej tablicy ogłoszeń na prawo od wejścia. Liczba wiernych zmniejszała się z roku na rok. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych mieszkało w Prudniku 6 rodzin ewangelickich. Nabożeństwa odbywały się w prywatnych pomieszczeniach bowiem kościół definitywnie zamknięto. Jego stan z roku na rok się pogarszał. W numerach "Neustädter Heimatbrief" z lat sześćdziesiątych znajdujemy od czasu do czasu wzmianki o stanie kościoła. I tak, w numerze 3/1965 czytamy: "Z dachu odpadają arkusze blachy miedzianej, okna są powybijane".
Proces niszczenia opuszczonej świątyni postępował. Spadająca z wieży blacha stanowiła bezpośrednie zagrożenie. "Głos Włókniarza", gazeta zakładowa Froteksu, opublikował tekst w którym retorycznie pytał kto zatroszczy się o niszczejący budynek. Ku zaskoczeniu władz, zgłosił się o. Dalmacy, ówczesny proboszcz Michała Archanioła i zadeklarował gotowość przejęcia kościoła, który po remoncie mógłby odciążyć kościół parafialny. Propozycja ta została odrzucona. Wyjaśnimy tu, że w tamtych czasach władze z zasady odmawiały zgody na nowe świątynie katolickie. Taka była po prostu polityka komunistycznego państwa.
Pojawił się wreszcie pomysł przebudowy kościoła ewangelickiego na salę koncertową szkoły muzycznej ale również i on nie doczekał się realizacji. Przystąpiono do prac rozbiórkowych. Miało to miejsce przypuszczalnie w drugiej połowie roku 1968 lub na początku 1969. Na zdjęciu z roku 1968 widać Rynek, ul. Ratuszową i w perspektywie wieżę kościoła, jeszcze z pokryciem. Na zdjęciu z sierpnia 1969 r. widzimy wieżę już bez hełmu oraz odsłonięty szkielet konstrukcji dachu nad nawą. Anonimowy autor zamieszczonego w "NHB" tekstu zatytułowanego "Podróż do stron ojczystych" znalazł się jesienią 1969 r. u zbiegu obecnych ulic Gimnazjalnej i Armii Krajowej i zapisał: "stoimy przed prawie całkowicie zburzonym kościołem ewangelickim. Wieża i dach już nie istnieją, jedynie słupy i ściany fundamentów pokazują gdzie znajdował się niegdyś kościół".
Bez ryzyka popełnienia większego błędu można zatem przyjąć, że jesienią 1969 prace rozbiórkowe dobiegły końca. Kościół ewangelicki przestał istnieć.
Jednak zachowały się do dziś niektóre elementy wyposażenia. Autorowi tego tekstu udało się zlokalizować przynajmniej trzy miejsca, gdzie wyposażenie dawnego kościoła służyło lub nadal służy celom religijnym.
Historię okazałych drzwi wejściowych opowiedział autorowi przed laty pewien mieszkaniec Moszczanki. Człowiek ten doszedł mianowicie do porozumienia z robotnikami rozbierającymi kościół. Drzwi owe zostały starannie wymontowane i złożone na skrzyni samochodu a następnie zamontowane w prowizorycznym kościele w Moszczance. Przypomnijmy tu, że na kościół została tam zaadoptowana dawna gospoda "Unter drei Linden" ("Pod trzema lipami"), która służyła wiernym aż do oddania do użytku obecnej świątyni w roku 1988.Po latach nieużytkowany budynek dawnego prowizorycznego kościoła został rozebrany. Szczęśliwie dawne drzwi wejściowe zostały troskliwie wymontowane i są teraz przechowywane w pomieszczeniach parafialnych. Boczne drzwi kościoła ewangelickiego, przypuszczalnie prowadzące do zakrystii, służą natomiast jako drzwi wejściowe kościoła w Mieszkowicach.
Tak jedne jak i drugie drzwi wykonano nadzwyczaj solidnie, z grubych desek dębowych. Artystyczne okucia są świadectwem wysokiego poziomu rzemiosła kowalskiego.
Ławki z nawy głównej znajdują się w kościele parafialnym w Chróścinie Nyskiej pod Grodkowem. Są to ponad wszelką wątpliwość te same ławki, co potwierdza stare zdjęcie wnętrza kościoła ewangelickiego, na którym wyraźnie widać ich charakterystyczne neogotyckie pionowe deski boczne. Wyjaśnienia wymaga natomiast sprawa ławek w kościele w Nowym Lesie, które jakoby mają również pochodzić z prudnickiej świątyni. Jednak porównanie zdjęć okazuje, że są to zupełnie inne ławki. Nasuwają się tu zatem dwa możliwe wyjaśnienia: albo ławki znajdowały się w mniej eksponowanym miejscu, np. na chórze, stąd ich skromniejsze wykonanie, albo też ich pochodzenie jest zupełnie inne.
Jak widać, informacje na temat ostatnich lat kościoła ewangelickiego i tego co z niego pozostało są nad wyraz skromne. Autor będzie wdzięczny za osobiste relacje i wspomnienia o tych wydarzeniach.
Autor pragnie podziękować za pomoc i cenne wskazówki księżom: Zygmuntowi Nabzdykowi, Piotrowi Nawrathowi, Józefowi Wojtaskowi i Zygmuntowi Widziakowi.
Od redakcji: W tekście wskazane są cztery wsie, gdzie znajdują się elementy zabrane z burzonego kościoła ewangelickiego. Piątą miejscowością (choć zapewne nie ostatnią) jest Prudnik. Niepotwierdzone informacje mówią o uratowanych meblach, fragmentach organów, a także cegłach, które używano przy budowie domów. Przed kilku laty dotarła do nas informacja, że w budynku magazynowym pomiędzy ulicami: Piastowską i Kościuszki, za dyskontem "Biedronka" znajdowały się rzygacze zabrane ze świątyni. Niestety, gdy tam byliśmy żadnych rynien już tam nie było. W "Ziemi Prudnickiej" znalazła się fotografia kamiennego krzyża, który przy likwidacji cmentarza przy ul. Gimnazjalnej ( jeszcze w XIX w.) został zachowany, a przy rozbiórce kościoła ewangelickiego zabrany przez prywatną osobę. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze