Artykuły
Adwent w dawnym Prudniku
Autor: ADAM LUTOGNIEWSKI.
Adwent to czas oczekiwania na Boże Narodzenie, którego zwyczaje regulowała tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie. Jak przygotowywano się do Adwentu w Prudniku na przełomie XIX i XX wieku?
Przed pierwszą niedzielą Adwentu ojciec rodziny przynosił z lasu lub kupował na targowisku gałązki jodłowe. Rozsypywał je następnie na stole kuchennym. Matka wybierała najładniejsze z nich i uplatała z nich wieniec. Ta odpowiedzialna praca otoczona była życzliwą uwagą całej zgromadzonej wokół rodziny. Gotowy wieniec matka ozdabiała szyszkami jodłowymi oraz czerwonymi wstążkami a następnie w równych odstępach ustawiała na nim czerwone lub niebieskie świece i zawieszała na wstążkach pod lampą pod sufitem.
W pierwszą niedzielę Adwentu, o zmierzchu cała rodzina zbierała się pod wieńcem. Kto mógł, przynosił śpiewnik i instrument, skrzypce, flet lub harmonijkę. Gaszono główne światło (wtedy jeszcze gazowe) i zapalano jedną świecę na wieńcu. W półmroku zaczynało się wspólne śpiewanie pieśni adwentowych. Niezwykły nastrój tego wieczoru pozostał na zawsze w pamięci wielu dawnych mieszkańców Prudnika.
Kalendarze adwentowe
W oknie pokoju zawieszano kalendarz adwentowy. Wyobrażono na nim czworo drzwi. Po ich otwarciu ukazywał się na czerwonym tle obrazek przedstawiający scenę z życia Matki Bożej. W kolejną niedzielę zapalano następną świecę i otwierano kolejne drzwi kalendarza aż wreszcie w czwartą niedzielę Adwentu paliły się wszystkie cztery świece i wszystkie drzwi stały otworem. Adwent to czas nabożeństw roratnich. Odprawiano je rano, przed późnym zimowym świtem. Przez ciemne, zasypane śniegiem ulice, ze wszystkich stron wierni podążali do kościoła. Wielu niosło w rekach lampy ze świecami, które przydawały się zwłaszcza w oszczędnie oświetlonym kościele. Jego wnętrze rozjaśniało się stopniowo aż wreszcie zaczynało się nabożeństwo. Śpiewano stare, znane od pokoleń pieśni adwentowe a na zakończenie intonowano "Ecce dominus veniet...". Warto zauważyć, że pieśń tę, znaną jako "Oto Pan Bóg przyjdzie" śpiewamy i w naszych czasach w okresie Adwentu.
Zapach pieczonych pierników
Stopniowo ludzi ogarniał nastrój radosnego oczekiwania i życzliwości. Należało przygotować prezenty. Były to na ogół skromne upominki, w mniej zamożnych rodzinach (a takich była zdecydowana większość) wykonane własnoręcznie. Wieczory wypełniało zatem szycie, robienie na drutach, wycinanie i malowanie, bowiem stajenkę także najczęściej przygotowywano samodzielnie. Niewidzialną ale doskonale odczuwalną zapowiedzią zbliżających się świąt były dochodzące z kuchni zapachy pieczonych pierników. Zauważyć należy, iż nie znano wówczas jeszcze piekarników gazowych lub elektrycznych, które pozwalają łatwiej kontrolować temperaturę. Paliwem było drewno lub węgiel, zatem kucharka musiała znać się nie tylko na samym pieczeniu ale i na paleniu w piecu. Po upieczeniu pierniki lukrowano lub pokrywano polewą czekoladową i chowano do puszek lub kartonów. Oczywiście, nie było mowy o częstowaniu się już teraz. Dzieci mogły co najwyżej liczyć na mniej udane lub pokruszone resztki. Zresztą bezpośrednio po upieczeniu pierniki były twarde jak kamień, dopiero po kilkunastu dniach można je było gryźć bez narażania zębów na niebezpieczeństwo.
Patronka dobrej śmierci
Panował zwyczaj aby w czasie Adwentu wysyłać do krewnych i znajomych, zwłaszcza skromniej sytuowanych, paczuszki ze słodyczami i upominkami. Przesyłki te, starannie zapakowane i ozdobione stosownie do zbliżających się świąt były namacalnym znakiem dobrej woli, życzliwości i pragnienia niesienia pomocy ludziom w potrzebie.
W czasie Adwentu przypadały dwa ważne święta, a mianowicie św. Barbary (4 grudnia) i św. Mikołaja (6 grudnia). Św. Barbara była przede wszystkim patronką górników a także patronką w godzinie śmierci. Z natury rzeczy jej kult był bardziej rozwinięty na Górnym Śląsku w zagłębiu węglowym. W Prudniku natomiast była raczej czczona jako patronka w godzinie śmierci. Kult jej rozwijały tzw. bractwa dobrej śmierci. Były to stowarzyszenia parafialne, których członkowie uczestniczyli regularnie w mszach odprawianych za zmarłych, modlili się o łaskę dobrej śmierci oraz odwiedzali chorych przygotowując ich na przyjęcie wiatyku. O żywym niegdyś kulcie św. Barbary w naszym mieście świadczy jej ołtarz w bocznej nawie kościoła parafialnego. Działalność bractw zanikła wraz ze zmianą stosunku współczesnego człowieka do śmierci, gdy stała się ona wydarzeniem dyskretnie usuwanym sprzed oczu żywych.
Przetrwał natomiast gdzieniegdzie zwyczaj zrywania w dzień św. Barbary gałązek wiśni i wsadzania ich do naczynia z wodą. Gałązki rozkwitały na Boże Narodzenie, jakby zapowiadając nadejście odległej jeszcze wiosny.
Mikołaj z Ruprechtem
Jeśli idzie o świętego Mikołaja, to wydaje się, że w omawianym czasie traktowano go poważnie. Był bez wątpienia mężczyzną, występował pojedynczo a nie "w stadzie" i nosił się jak biskup. Szóstego grudnia a niekiedy już wieczorem dnia poprzedniego odwiedzał ze swym sługą Ruprechtem prywatne domy, stowarzyszenia a nawet szkoły. Ruprecht niósł rózgę, oraz wór z jabłkami, piernikami i orzechami. Mikołaj egzaminował dzieci. Grzeczne nagradzał sięgając do worka a mniej grzeczne karał rózgą. Czasami odwiedzał domy nocą i zostawiał upominki w butach stojących przy łóżku lub w przygotowanym specjalnie garnku. Im bliżej świąt, tym większego tempa nabierały przygotowania. Należało zaopatrzyć się w choinkę (w uboższych rodzinach musiała wystarczyć gałązka), postarać o prezenty a przede wszystkim przygotować tradycyjne potrawy. Biorąc pod uwagę ubogie wyposażenie ówczesnej kuchni, gdzie nie było lodówki a często i bieżącej wody, wymagało to ze strony gospodyni niemałego wysiłku, który jednak chętnie podejmowano. Możliwość najedzenia się smacznie i do syta była bowiem wtedy nieodłącznym składnikiem świętowania, ważnym zwłaszcza dla ludzi, którzy na co dzień jedli ubogo.
Wreszcie, po tygodniach wypełnionych przygotowaniami i pracowitą krzątaniną nadchodził długo oczekiwany dzień, gdy podczas pasterki zabrzmiały słowa starej pieśni "Transiamus usque Bethlehem". Boże Narodzenie nadeszło...
Wykorzystano publikowane w różnych numerach "Neustädter Heimatbrief" wspomnienia o świętach Bożego Narodzenia. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze