Artykuły
To był kompromis
Autor: STANISŁAW STADNICKI.
Należy cieszyć się, że głosowanie rady zakończyło tak, jak się zakończyło. Miejscowości, w których większość osób była przychylna zmianie otrzymają dodatkową nazwę, a tam, gdzie się sprzeciwiono nazw w języku niemieckim nie będzie. Należy zaznaczyć jednak, że w mojej opinii przed przystąpieniem do głosowania popełniono wiele błędów.
Ustawa o mniejszościach zabrania tylko i wyłącznie używania nazw nadanych na nowo w czasie rządów III Rzeszy. Skoro żyjemy w Polsce, a Mniejszość Niemiecka chce by nazwy polskich miejscowości (podkreślam: polskich miejscowości) zyskały odpowiednik niemiecki to powinno się od nowa przetłumaczyć nazwy tych miejscowości z języka polskiego na niemiecki. Nie używać nazw historycznych (niemieckich). Biedrzychowice, Stare Kotkowice i Głogówek to przecież cały czas polskie miejscowości.
O ile wniosek o nadanie nazw przygotowała Mniejszość Niemiecka do czego miała pełne prawo, o tyle urząd powinien zadbać oto, by przygotowane nazwy były zgodne z wolą wszystkich mieszkańców, a nie były niejako narzucone siłą. Mieszkańcy Racławic Śląskich byli dosłownie zszokowani tym, że ktoś bez zapytania ich o zgodę zasugerował nazwę Deutsch Rasselwitz, na którą nigdy nie otrzymałoby się zgody. Problem polegał na tym, iż tłumacząc tę nazwę na język polski otrzymujemy "niemieckie Racławice". Byłoby swego rodzaju paradoksem, gdyby Polakom z Racławic, sprzeciwiającym się "niemieckim" tablicom wprowadzić nazwę "niemieckie Racławice".
Nikt z pomysłodawców nie przyjechał, ani nawet nie wywiesił ogłoszenia, że w danym dniu ktoś, kto nie mieszka w Racławicach będzie głosował za nazwą tej miejscowości. Gdyby zebranie, na którym poruszy się tę sprawę zostało w tej miejscowości ogłoszone to miałoby ogromną frekwencję. Niech dowodem na to będą liczne komentarze na stronie internetowej Racławic, czy obecność na sesji sołtysa tej miejscowości Tadeusza Wrony, który jak powiedział mi przyjechał z apelem mieszkańców "my sobie tego nie życzymy".
Będąc na sesji słyszałem, że nie musiały zostać zorganizowane konsultacje w poruszanej sprawie, ponieważ nie wymaga tego ustawa. Owszem. Ale konsultacje nie były również zabronione. Taka inicjatywa z pewnością byłaby dobrze odebrana przez mieszkańców wsi, których zignorowano.
Dziwiłem się niektórym radnym, którzy twierdzili, że ich mieszkańcy są za wprowadzeniem dodatkowej nazwy. Kilka dni wcześniej rozmawiałem z mieszkańcami kilku wsi, zamieszkanych w większości przez autochtonów, którzy byli przeciwni. Przeciwni z dwóch powodów: "bo po co to nam", "my chcemy by było tak, jak teraz, a nie było kłótni". Wiem, że w tych wsiach pewnie większość osób była jednak za wprowadzeniem dodatkowych nazw jednak nie była to wszędzie zdecydowana większość.
Jeśli faktycznie gmina Głogówek ma być sławna na całą Europę, ponieważ wprowadziło się dwujęzyczne tablice, a nie, z tego, że wybuduje się tu dużą fabrykę, która zatrudni kilkaset osób to również zapytam: "po co to nam?".
Jestem pełen podziwu, że radni stając przed podjęciem tej bardzo trudnej decyzji zachowali powagę, obyło się bez kłótni, sporów i opracowano chyba najbardziej kompromisowe rozwiązanie ze wszystkich możliwych w tym wypadku.
Autor jest mieszkańcem Racławic ŚląskichPowrót do wyboru artykułu +
Komentarze