Artykuły
Przybysze z kosmosu na prudnickim Rynku
Autor: MARCIN STOLARZ, JANUSZ W. KOSIŃSKI.
Krążą słuchy, że w 1987 roku jeden z "kosmicznych gości" odwiedził Góry Opawskie.
30 stycznia 1868 roku, korespondent jednej z warszawskich gazet donosił z Pułtuska: "Ukazało się tak straszne światło, że trudno było nie stracić przytomności. Trwało to szczęściem nie więcej jak 4-5 sekund. Wtem nad głowami naszymi dały się słyszeć jakby dwa bardzo silne działowe strzały. W tej samej chwili rozpoczęła się kanonada, ale tak dziwnego rodzaju, jakby z kilkuset wrzaskliwych karabinów strzelano ci nad uszami do żelaznej tarczy albo jakby dwie bomby ze szmermelami pękały nad głowami". W tak dramatycznych i niezwykłych okolicznościach na wsie położone na północny-wschód od Pułtuska spadł największy deszcz meteorytów kamiennych jaki kiedykolwiek miał miejsce w nowożytnej historii świata. Olbrzymi bolid przedzierający się przez niebo widoczny był z odległości setek kilometrów. Mieszkańcy Warszawy wybiegli w panice ze swoich domów a unosząca się na niebie łuna rozjaśniała noc niczym ognie rozległego pożaru.
Trzy dni później na miejscu spadku znaleźli się naukowcy ze Szkoły Głównej Warszawskiej (obecny Uniwersytet Warszawski), którzy zebrali ponad sto okazów. Tysiące innych znaleźli miejscowi włościanie, którzy odsprzedawali je właścicielom ziemskim, a ci z kolei zagranicznym firmom zajmującym się handlem meteorytami do muzeów w całej Europie i na świecie. Największy okaz o wadze nieco ponad 9 kg trafił do British Museum w Londynie. Z innego dużego okazu została wykonana pieczęć królewska jednej z francuskich kolonii. Setki meteorytów wywędrowały do muzeów w Moskwie, Paryżu i innych wielkich miast europejskich. W Polsce najciekawszą kolekcją pochwalić się może Muzeum Ziemi Polskiej Akademii Nauk - powstała ona za sprawą jej byłego dyrektora, znakomitego geologa, prof. J. Samsonowicza. Jeden z okazów, badany przez prof. Samsonowicza o wadze 13.3g można znaleźć na prudnickiej wystawie. Dwa inne to owoc poszukiwań prowadzonych w ciągu ostatnich lat na terenie spadku. Te ostatnie (wraz z rosyjskim meteorytem Tsarev) stanowią doskonały przykład pokazujący, jak w klimacie charakterystycznym dla Europy wyglądają meteoryty kilkadziesiąt lub kilkaset lat upadku.
Meteoryt Pułtusk, ze względu na olbrzymią ilość fragmentów na które się rozpadł w atmosferze (mogło ich być nawet kilkanaście tysięcy!) i rozpowszechnienie w kolekcjach jest jednym z najlepiej przebadanych meteorytów na świecie. Dokładniejsze badania mineralogiczne i chemiczne w połączeniu z innymi faktami astronomicznymi pozwoliły naukowcom wysnuć hipotezę, że jest to podobnie jak inne tzw. chondryty typu H fragment planetoidy Hebe (dziesiątki tysięcy planetoid krąży pomiędzy Marsem a Jowiszem w środkowej części Układu Słonecznego). Olbrzymie bryły materii zostały wybite z planetoidy podczas katastrofy kosmicznej, w której to mniejsze ciało zderzyło się z Hebe. Wybita materia okrąża Słońce po eliptycznych orbitach i zdarza się, że Ziemia przetnie taką orbitę. Jeżeli w danym momencie znajduje się tam meteoroid, wtedy następuje spadek meteorytu a zjawisko jego przelotu przez atmosferę nazywane jest "meteorem", "bolidem" lub "spadającą
gwiazdą".
W podobnych okolicznościach ale 101 lat później, niedaleko miejscowości Allende w Meksyku miało miejsce bliźniacze zdarzenie. 8 lutego 1969 roku niezwykle jasny bolid przeciął niebo i w towarzystwie przerażających detonacji rozpadł się na dwie części, z których każda eksplodowała. Po chwili na ziemię zaczęły spadać tysiące czarnych meteorytów pokrywając obszar o długości 50 km i szerokości 10 km. W kolejnych miesiącach zebrano ponad 2 tony kosmicznych kamieni. Wiele z nich trafiło do laboratoriów Amerykańskiej Agencji Kosmicznej (NASA), która czekała w "gotowości bojowej" na próbki przywiezione z Księżyca przez misję Apollo 11. Spadek meteorytu Allende był
niezamierzoną "próbą generalną" dla tych laboratoriów i dzięki temu został niezwykle dokładnie przebadany.
Okazało się, że Allende należy do rzadkiej grupy "chondrytów węglistych". Ciasto skalne w jego przypadku zawiera niedużą domieszkę węgla i związków organicznych. To właśnie odnalezienie związków organicznych (związków węgla z innymi pierwiastkami), w tym i innych "chondrytach węglistych", pozwoliło wysunąć teorię, zgodnie z którą materiał niezbędny do powstania życia na młodej Ziemi, mogły dostarczyć takie właśnie meteoryty. Potwierdzają to ostatnie doniesienia opublikowane przez naukowców w "Earth and Planetary Science Letters". W chondrycie węglistym o nazwie "Murchison" odnaleziono cząsteczki
uracylu i ksantyny, które wchodzą w skład kwasów RNA i DNA.
Oprócz niezwykle ciekawego, węglistego "ciasta skalnego" w meteorycie Allende znaleziono również białawe wrostki tlenków wapnia i glinu. Minerały te okazały się najstarszą materią kiedykolwiek badaną przez człowieka. Powstała ona we wczesnej fazie formowania się Układu Słonecznego z dysku protoplanetarnego i od tamtej pory nie uległa przemianom. Tak więc patrząc na białe wrostki meteorytu Allende, którego okaz znajduję się na prudnickiej wystawie, oglądamy najstarszą część Wszechświata dostępną na Ziemi, której wiek ocenia się na ponad 4,5 miliarda lat!
Opisane powyżej historie meteorytu pułtuskiego oraz meteorytu Allende to dopiero początek kosmicznej przygody, jaką można przeżyć wybierając się na prudnicki Rynek. Dzięki uprzejmości Krystyny Piekarczyk, która udostępniła gablotkę swojego sklepu jubilerskiego (na okres 3-4 tygodni) możemy odbyć podróż do planetoidy Westa. Z niej pochodzą meteoryty Millbillillie oraz Camel Donga.
Możemy też zajrzeć do "żelaznego" wnętrza dużych, rozbitych planetoid, których fragmenty to meteoryty: Sikhote-Alin (Rosja), Dronino (Rosja), Taza (Maroko), Toluca (Meksyk), Campo Del Cielo (Argentyna), Nantan (Chiny), Canion Diablo (USA) czy Morasko (Polska). Przyglądając się rzadkiemu meteorytowi żelazno-kamiennemu "Vaca Muerta" widzimy okaz zawdzięczający swoją popularność Polakowi, Ignacemu Domeyce, protoplaście Żegoty z "Dziadów" Adama Mickiewicza. Był on jednym z pierwszych badaczy tego meteorytu znalezionego na pustyni Atacama w Chile.
Meteoryty Chergach oraz Bassikounou to materia, która jeszcze rok oraz dwa lata temu była częścią Układu Słonecznego. Oba meteoryty to bardzo świeże spadki z Mali i Mauretanii pokryte piękną skorupą obtopieniową, pod którą kryje się jasne, niezwietrzałe wnętrze. Smaczku wystawie dodają niezbadane jeszcze meteoryty znalezione na Saharze przez Nomadów, które ciągle chowają przed naukowcami swoje tajemnice oraz okazy znalezione podczas polskich ekspedycji poszukiwawczych prowadzonych na pustyniach Półwyspu Arabskiego. Ekspedycje zorganizowali członkowie Mazowieckiego Klubu Meteorytowego - nieformalnego zrzeszenia pasjonatów, którzy część swojego życia poświęcili "kosmicznemu hobby"
Dokładne opisy wszystkich okazów, które są do zobaczenia w witrynie sklepu jubilerskiego na prudnickim Rynku, można znaleźć pod adresem: http://www.klubmeteorytowy.yoyo.pl. Oczywiście nie wszystkie meteoryty kończą swój kosmiczny żywot w okolicznościach tak dramatycznych jak "Pułtusk" czy "Allende". Większość ląduje prawie niezauważona na pola,
sady lub działki. Przykładem może być meteoryt, który spadł w upalne popołudnie 25 sierpnia 1994 r. we wsi Baszkówka pod Warszawą. Fontannę ziemi wyrzuconą w momencie uderzenia zauważyła tylko jedna pracująca w polu kobieta. Dzięki niezwykłej rzeźbie, stworzonej podczas przelotu przez atmosferę, okaz ten znalazł się wśród dziesięciu najpiękniejszych i najcenniejszych meteorytów, jakie kiedykolwiek spadły i zostały znalezione przez człowieka.
Każdy z nas mógł słyszeć historie o "chuliganach", którzy obrzucili dach domu kamieniami, czy dziwnych metalowych obiektach, uznanych za części oderwane od samolotów i sprzedane na złom. Niejeden rolnik wyorał z pola żelazną bryłę, uszkadzając przy tym pług i ze złością
wrzucił ją na stertę kamieni, nie wiedząc, że to była "gwiazdka z nieba", która mogła przynieść mu fortunę i szczęście. Dlatego zachęcamy do obejrzenia wystawy. Jest szansa, że kamyk, który uszkodził dach samochodu przywędrował z odległych czeluści Układu Słonecznego, aby spełnić marzenia znalazcy a Ty Drogi Czytelniku rozpoznałeś w nim złość zawistnego sąsiada. Krążą słuchy, że w 1987 roku jeden z takich "kosmicznych gości" odwiedził Góry Opawskie. Każdy, kto po wystawie rozpozna w przydomowym kamieniu meteoryt może zgłosić to pod adres: klub.meteorytowy@gmail.com. Chętnie pomożemy w identyfikacji!Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze