Artykuły
Pielęgniarki wzywają radnych do działania
Autor: GRZEGORZ WEIGT, DAMIAN WICHER.
Niewiele brakowało a szpital w Prudniku mógłby przestać funkcjonować. Czasowo, być może do wiosny, konflikt został zażegnany.
Styczniowa sesja Rady Powiatu w Prudniku zaczęła się dramatycznie. W sali obrad zebrała się grupka pielęgniarek Prudnickiego Centrum Medycznego. W ich imieniu wystąpiła jedna z pielęgniarek Alicja Łysek, która powiedziała do radnych:
- Po wczorajszych rozmowach nie osiągnęliśmy nic. Proponowano nam 180 zł podwyżki do pensji, na które żeśmy się nie zgodzili. Chciałam tu państwu oznajmić w imieniu moim i moich koleżanek, że nie pozostało nam już nic innego w tym momencie, tylko w poniedziałek wziąć urlopy na żądanie. Po prostu nie przyjdziemy do pracy. Nie mamy wyjścia, rozmowy się toczą, proszą nas państwo, szczególnie pan starosta, nasza dyrekcja, ale to do niczego nie prowadzi. Sytuacja stała się patowa. Lekarze otrzymali podwyżki a my dalej nic. Proszono nas o poczekanie do nowego roku, czekałyśmy i dłużej czekać już nie będziemy. Żebyście państwo, jako ludzie odpowiedzialni za sytuację w naszym mieście, za nasz szpital, się zastanowili, co z tym zrobić. Jesteśmy już zdesperowane i dłużej czekać już nie będziemy. Nie możemy, jesteśmy tylko ciężko pracującymi kobietami. Nie chcemy wiele, nie chcemy kosmicznych podwyżek, chcemy kilkaset złotych. Jest mi przykro, że muszę tu dzisiaj być, jest nam przykro. Nie przychodzi tu lekarz prosić o podwyżkę, nie przychodzą inne środowiska, przychodzą ciągle pielęgniarki. Naprawdę jesteśmy już u kresu sił, bo z nami się rozmawia w ten sposób, że wyłożymy PCM na łopatki i zamknie się na klucz. Albo to zamknijmy, albo rozmawiajmy poważnie. Nas nie bierze nikt poważnie. A my nie możemy ciągle ratować tego PCM. Ratowałyśmy ZOZ, ratujemy PCM i do czego doszło? Doszło do paradoksu, że daje się nam 20 zł więcej, a wy poczekajcie trzy miesiące, poczekajcie cztery, poczekajcie pięć. Dlaczego odchodzimy od chorego? Nie mamy już innego wyjścia. Bardzo proszę, zastanówcie się państwo, jesteście wielkimi tego miasta. Zawsze jesteśmy traktowane gorzej niż źle, jeśli chodzi o rozmowy. Bo zawsze musimy brać na swoje barki tę odpowiedzialność, że jest pacjent.
W tej sytuacji przed powiatem stanęła groźba zamknięcia szpitala, co przyznał starosta Radosław Roszkowski: - Nie jesteśmy w stanie zmusić prezesa, niemniej jednak wola z naszej strony jest. Wiemy, że państwa urlopy na żądanie mogą zachwiać finansami spółki, wtedy już nie będzie o czym rozmawiać.
Zdesperowane pielęgniarki poparła przewodnicząca "Solidarności" pielęgniarek Waleria Dąbrowska, która skrytykowała sposób prowadzenia negocjacji przez prezes spółki PCM Annę Nowakowską. Stwierdziła wręcz, że pani prezes nie miała żadnych propozycji. Dąbrowska mówiła: - Chciałam uczestniczyć wczoraj w negocjacjach, ponieważ docierały do mnie takie informacje, że jest szansa dać tym pielęgniarkom coś więcej. Pielęgniarki w pierwszym postulacie mówiły o 500 zł, zeszły na 250.
Postawę Dąbrowskiej podczas negocjacji chwalił starosta Roszkowski mówiąc, że konflikt mógłby przybrać ostrzejszą formę, gdyby nie jej mediacje. Stąd z wypowiedzi wszystkich osób można było odnieść dziwne wrażenie, że jedyną złą osobą, nieprzychylną prudnickiej służbie zdrowia jest prezes PCM. Starosta Roszkowski poszedł dalej obiecując pielęgniarkom podwyżkę o 250 zł wbrew stanowisku prezes Nowakowskiej. Środki mają pochodzić z przyznanego w tym roku przez NFZ wyższego kontraktu o 50 tys. miesięcznie. W poniedziałek 28 stycznia starosta Roszkowski powiedział: - Po sesji odbyło się posiedzenie Zarządu Powiatu wraz z Radą Nadzorczą i z przedstawicielem Zarządu Spółki. Ustaliliśmy, że postaramy się znaleźć brakujące pieniądze i dać podwyżkę w żądanej kwocie. Kwota ta jest zredukowana, bo pierwotne mówiono o 500 zł, teraz 250 zł. Podwyżki wejdą w życie od lutego. Z informacji od Walerii Dąbrowskiej, która była "łącznikiem" obu stron wynika, że pielęgniarki są zadowolone. Oczywiście do rozmów jeszcze wrócimy.
Rzeczywiście do rozmów trzeba będzie jeszcze wrócić, ponieważ osiągnięta podwyżka jest dla pielęgniarek dużym kompromisem. Dużo może się też zmienić po wyłonieniu nowego Zarządu Spółki PCM. Nie ma w nim już prezesa Andrzeja Marcyniuka. 28 stycznia Rada Nadzorcza odwołała z funkcji prezesa PCM Annę Nowakowską. Nowy wiceprezes ds. medycznych Janusz Kapłoński (ważne że osoba z Prudnika) zdradza większe zainteresowanie sytuacją personelu szpitala. Zmianie uległ także skład Rady Nadzorczej, która jest już bardziej "prudnicka".
Pewnym wątkiem sytuacji są pytania skierowane przez radnych Marka Rudę i Dariusza Kolbka do Walerii Dąbrowskiej - kogo reprezentowała w tym konflikcie - jako związkowiec pielęgniarki, czy jako osoba będąca w koalicji zarządzającej powiatem władze powiatu. Waleria Dąbrowska odpowiedziała: - Za kim ja jestem? Za człowiekiem. Z jednej strony za pacjentem, z drugiej za człowiekiem, który służy pacjentowi. To są naczynia połączone i nie da się tego oddzielić. Brałam udział jako przewodnicząca ale też jako radna, gdyż chodziło o zabezpieczenie interesu pacjenta. Byłam cały czas w kontakcie ze starostwem i z Radą Nadzorczą. Robiłam to co uważałam, że do mnie należy. Jak długo żyję do żadnej partii nie należałam i nie należę. Jestem sygnatariuszką PIS-u, bo się z ich programem zgadzam. Jeśli ktoś ma pomysły dobre to z nim współpracuję. Jest tu zresztą radny pan Kowalczyk. Tak było panie burmistrzu, że współpracowaliśmy. Chodził do nas, pomagał i ja się nie interesowałam, z jakiej jest opcji. Ważne, że pomagał.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Akcje protestacyjne, strajki
Kategoria: Prudnickie Centrum Medyczne
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze